Niespodzianka. Jastrzębie, Żory i Rybnik najlepiej zaplanowanymi miastami
Portal Tu Warto Mieszkać opublikował szeroki raport dużych i średnich polskich miast, w którym specjaliści wzięli pod uwagę to, jak ich samorządy dbają o ład przestrzenny i architektoniczny. Jedną z najlepszych miar, jakimi da się to ocenić, jest procent powierzchni miasta objęty lokalnymi (a mówiąc fachowo: miejscowymi) planami zagospodarowania przestrzennego. Dlatego, że tam gdzie planów nie ma, nowa zabudowa jest brzydsza, bardziej chaotyczna, mniej spójna z sąsiednimi budynkami. Tam, gdzie planów nie ma, o tym, co i jak można budować, decydują urzędnicy, a ich decyzje są dość uznaniowe. Na pierwszym miejscu raportu znalazły się ex aequo m.in. Rybnik, Żory i Jastrzębie-Zdrój.
Inaczej to wygląda, gdy plan zagospodarowania jest. Bo ów plan dokładnie określa, co i jak można zbudować. Określa wielkość budynków, ich wysokość, usytuowanie względem ulicy i sąsiednich budynków, to, jaka część działki może być zabudowana, a często nawet, jakie ma być ogrodzenie, jakie nachylenie dachu, jakie linie okien itd. Plany zagospodarowania są po to, by miasta piękniały, a przynajmniej nie brzydły, by nie można było budować czegokolwiek i gdziekolwiek. W Polsce to jest szczególnie ważne, bo wygląd większości polskich miast został zmasakrowany za PRL (bezładnie budowanymi blokami i blokowiskami, odstąpieniem od koncepcji zwartej zabudowy, zabudowy „pod sznurek”, blokami budowanymi na starówkach, a nawet na staromiejskich rynkach itd.). Po upadku komunizmu w bardzo wielu miejscach nie zmieniło się to na lepsze: bo nie dbano tam, by nowo powstająca zabudowa upiększała miasto, by pasowała do otoczenia, by była ładna, harmonijna i spójna ze swoim sąsiedztwem. Niestety, tak było przez wiele lat, po 1989 r., także w stolicy Polski, Warszawie. Dlatego Warszawa wciąż jest brzydkim miastem.
Plan zagospodarowania przestrzennego definiuje miasto
I z tych samych powodów przeżywamy szok, gdy jedziemy do zachodniej Europy i oglądamy tamtejsze miasta: na ogół wciąż dużo ładniejsze od polskich. Ale to nie tylko wynik lat PRL i tego, że kraje zachodnioeuropejskie są wciąż dużo zamożniejsze od Polski. To także efekt braku odpowiedniego podejścia do planowania przestrzennego, efekt braku dbałości o przestrzenny i architektoniczny ład.
Reasumując: im większa część powierzchni miasta jest objęta lokalnymi planami zagospodarowania przestrzennego, tym lepiej. Bo od tego zależy, czy miasto będzie mieć ładną, harmonijną i spójną zabudowę czy będzie zabudowywać się chaotycznie i brzydnąć.
Ale od tego zależy jeszcze, w jakim tempie miasto będzie się rozwijać. Bo jeśli miasto jest objęte planami zagospodarowania, to ludzie chętniej tam budują nowe domy, a firmy chętniej inwestują. Bo tam wiadomo, gdzie i co można budować, bo tam łatwiej się inwestuje: przed pozwoleniem na budowę nie trzeba uzyskiwać decyzji o warunkach zabudowy i zagospodarowania i terenu, czyli tzw. wuzetki, a jeśli projekt naszego budynku jest zgodny z planem, to urzędnik nie ma prawa nie pozwolić nam na budowę (jeśli planu nie ma, to bywa z tym różnie). Jednym z przykładów polskich miast, które dzięki postawieniu na plany zagospodarowania przestrzennego zaczęły się dynamicznie rozwijać i zaczęło tam powstawać dużo nowych domów, przybywać mieszkańców, jest mazowiecki Serock. Miasteczko, które dzięki planom zagospodarowania także wypiękniało i jest dziś jednym z najładniejszych miast w regionie.
Śląskie miasta w czołówce rankingu
To z tych powodów postanowiliśmy opracować zestawienie 66 największych polskich miast (tzw. miast na prawach powiatu), w którym – za danymi GUS (za 2019 r.) – uwzględniliśmy, jaki procent ich powierzchni jest objęty lokalnymi (miejscowymi) planami zagospodarowania przestrzennego. Oto nasza lista:
1. Ex aequo: Chełm, Chorzów, Jastrzębie-Zdrój, Ruda Śląska, Rybnik, Siemianowice Śląskie, Zamość, Żory – 100 proc. powierzchni miasta objętych lokalnymi (miejscowymi) planami zagospodarowania przestrzennego
2. Jelenia Góra – 99 proc. powierzchni miasta objętych lokalnymi (miejscowymi) planami zagospodarowania przestrzennego
3. Konin – 95 proc.
4. Piekary Śląskie – 94 proc.
5. Gliwice – 92 proc.
6. Świętochłowice – 78 proc.
7. Ostrołęka – 74 proc.
8. Ex aequo: Leszno, Słupsk – 72 proc.
9. Suwałki – 71 proc.
10. Ex aequo: Gdańsk, Jaworzno, Sopot – 66 proc.
11. Ex aequo: Grudziądz, Kraków – 65 proc.
12. Ex aequo: Biała Podlaska, Skierniewice – 64 proc.
13. Krosno – 61 proc.
14. Wrocław – 58 proc.
15. Ex aequo: Siedlce, Toruń – 57 proc.
16. Ex aequo: Gorzów Wielkopolski, Olsztyn – 56 proc.
17. Ex aequo: Białystok, Szczecin – 55 proc.
18. Lublin – 54 proc.
19. Nowy Sącz – 52 proc.
20. Dąbrowa Górnicza – 51 proc.
21. Ex aequo: Poznań, Świnoujście – 48 proc.
22. Sosnowiec – 47 proc.
23. Elbląg – 46 proc.
24. Ex aequo: Bytom, Tarnów – 45 proc.
25. Legnica – 44 proc.
26. Koszalin – 43 proc.
27. Bielsko-Biała – 40 proc.
28. Warszawa, Przemyśl – 39 proc.
29. Ex aequo: Bydgoszcz, Płock, Tychy – 38 proc.
30. Włocławek – 37 proc.
31. Tarnobrzeg – 36 proc.
32. Opole – 35 proc.
33. Mysłowice – 34 proc.
34. Zabrze – 32 proc.
35. Gdynia – 31 proc.
36. Katowice – 27 proc.
37. Częstochowa – 26 proc.
38. Piotrków Trybunalski – 25 proc.
39. Ex aequo: Kalisz, Łódź – 24 proc.
40. Wałbrzych – 22 proc.
41. Łomża – 19 proc.
42. Kielce, Zielona Góra – 18 proc.
43. Rzeszów – 17 proc.
44. Radom – 16 proc.
Nie można, oczywiście, traktować tego zestawienia tak, że miasta, które są na dole rankingu, w ogóle nie dbają o ład przestrzenny i architektoniczny. To byłoby zbyt duże uproszczenie. Samorządy często nie tworzą planów lub tworzą ich zbyt mało, bo opracowanie i przyjęcie tych planów jest kosztowne i oznacza dla samorządów duże ciężary finansowe. Np. jeśli zarezerwują one w planie jakiś teren pod nową drogę, a ten teren należy do prywatnych właścicieli, to muszą go od nich wykupić, zapłacić odszkodowanie. To bardzo dużo kosztuje. Dlatego bardzo potrzebna jest zmiana przepisów – na takie, które zachęcałyby samorządy do tworzenia planów zagospodarowania przestrzennego. Bo obecnych przepisach nie da się tego powiedzieć.
źródło: Jacek Krzemiński / tuwartomieszkac.pl
Komentarze
6 komentarzy
@KUKUnaMUNIU - to prawda, plany zagospodarowania nie zawsze świadczą o idealnym i harmonijnym zabudowywaniu. Ale akurat przykład Żorskiej w Rybniku to bardzo dobry pomysł urbanizacji wiejskiego krajobrazu! Kiedyś domki i pola, dzisiaj poszerzone drogi, wyremontowane wiadukty, nowe ronda i wiele obiektów usługowych czy handlowych. Parcie deweloperów w Rybniku jest nieporównywalne do okolicznych miejscowości. Przyznaję, że nie zawsze wtykanie w każdą wolną przestrzeń jest szczęśliwe i udane. Natomiast to co znowu różni miasto Rybnik od Żor czy Jastrzębia to fakt, że największy rozkwit przeżywało w czasach pruskich dlatego ma normalne centrum, sporo skwerów, place miejskie, ulice z ciągłą zabudową, sporo dominujących gmachów. Natomiast Żory i Jastrzębie wyglądają trochę jak niedokończone postradzieckie miasta z... Donbasu w których nie ma jakichś ulic z ładnymi budynkami równolegle ułożonymi do nich, nie ma absolutnie żadnego porządku. Współczesna zabudowa też niczego nie wniosła, a nawet współczesne czasy pogłębiły ten chaos (nie rozumiem, jak można było doprowadzić do wyburzenia Diamentu!) a w przypadku Żor jak można było przenieść centrum miasta z Rynku na DK81?! W obu miastach nie ma tak naprawdę Śródmieść(!) a pomysły o jakich słyszymy, aby np. zrobić deptak między chałupami na Zdrojowej to jakiś absurd. Na plus Rybnika i Jastrzębia zaliczam to, że mają bardzo dużo terenów zielonych stosunkowo blisko osiedli. W Jastrzębiu podobają mi się też jary i źródła w różnych miejscach. W przypadku Żor niestety nie można tego powiedzieć. To bardzo zaasfaltowane miasto, źle zaprojektowane.
Ten ranking mówi tylko o pokryciu planami zagospodarowania, na chwilę obecną i o niczym więcej. Nigdzie nie ma mowy o jakiejkolwiek jakości tych planów. Jeśli macie wątpliwości, to dobrze się przyjrzyjcie tylko drogom dolotowym do Rybnika. Te patchworki mieszkaniowo-usługowe przy Wodzisławskiej lub Żorskiej można nazwać wszystkim, tylko nie "dobrze zaplanowanymi miastami". A one powstaławały zarówno na bazie wuzetek (w okresach "bezplanowia") jak i na bazie planów miejscowych. Co najlepsze, obecne pokrycie planami tych miejsc nic nie zmienia, bo raz ulokowane usługi lub rzemiosło, pomiędzy domkami jednorodzinnymi, mogą puchnąć, także na bazie tychże planów, co wyklucza jakąkolwiek poprawę środowiska akustycznego czy estetyki, o bezpieczeństwie na dojazdach już nie mówiąc. Polska jest jaskrawym przykładem brakoróbstwa planistycznego. Co prawda do sąsiedztwa lakierni już się Polacy przyzwyczaili, ale, w ostatniej dekadzie, doszło do tego nowe zjawisko, czyli wsadzanie pomiędzy domy, a nawet pomiędzy zabudowę zagrodową, bloków deweloperskich. I to też zapewnia nam "pokrycie planami". Jak to śpiewa niejeden artysta: "Wszystko jest na sprzedaż". urbanistyka też już dawno się "sprzedała".
W Żorach nie ma kolei ślaskich do Katowic, nawet autobusu miejskiego. Wieś.
Plany te nie dotyczą deweloperów. Np. Żory- dwa siedmio-kondygnacyjne budynki, wybudowane niemalże w ogródkach domów jednorodzinnych, naprzeciw Parku Cegielnia, można jeszcze parę takich przykładów podać. Plan zagospodarowania że hoho. Plany zagospodarowania to były za tak znienawidzonej komuny, proszę sobie zobaczyć jakie były odległości pomiędzy blokami na osiedlach, szkoła, żłobek, przedszkole przychodnia, boiska pawilony, targowiska na każdym osiedlu, place zabaw po 2 na każdy blok. Teraz to jest SAMOWOLKA deweloperów za przyzwoleniem magistratów, a nie plan zagospodarowania.
Co z tego jak w takim Jastrzębiu nikt nie chce mieszkać. Blok na bloku typowy chów klatkowy.
W Rybniku jest plan nieinwestowania w 100%. . i w tym tkwi sekret sukcesu