Sobota, 21 grudnia 2024

imieniny: Tomasza, Piotra, Tomisława

RSS

Może naszym prawdziwym i w istocie jedynym problemem jest nasza niemiłość? Komentarz księdza Łukasza do sytuacji bieżącej

28.10.2020 08:06 | 22 komentarze | (q)

- To, co widzę i co słyszę – głównie w mediach, choć także na żywo: dziś obok budynku, w którym będąc w Lublinie, mieszkam, przechodziła manifestacja – głęboko mnie zasmuca. Więcej chyba nawet: do szpiku kości mnie to przeraża - pisze ks. Łukasz Libowski.

Może naszym prawdziwym i w istocie jedynym problemem jest nasza niemiłość? Komentarz księdza Łukasza do sytuacji bieżącej
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas


  • Prawo do życia to podstawowe prawo człowieka, fundamentalne, najpierwsze. Zarodek ma on prawo do życia, tak jak my mamy prawo do życia. Jego, zarodka, istnienie – takie małe, kruche – ogranicza nasze prawa.
  • Nie uważam, iżby aborcja, a więc unicestwienie człowieka, zabójstwo, morderstwo, było tu rozwiązaniem. Nie wchodzi ono po prostu w rachubę, nie da się go usprawiedliwić.
  • Nie można Kościołowi zarzucić, że jego nauka odnośnie do aborcji jest niewłaściwa, niestosowna czy niesprawiedliwa. Jest to nauka bardzo konsekwentna, głoszona przez Kościół niezmiennie od wieków.

Niechętnie zabieram głos w sprawach bieżących tak prywatnie, jak publicznie. Powodów mam kilka.

Raz: nie śledzę jakoś uważnie tego, co się dzieje, z czego wcale dumny nie jestem, a co usprawiedliwiam sobie ograniczonym czasem, jakim na to dysponuję.

Dwa: uważam, że są księża, którzy bardziej niż ja do takich publicznych wystąpień odnoście do tego, co aktualnie się wydarza, się nadają. Trzy: w czas tak gorący jak czas obecny mało życzliwie, jeśli w ogóle, się słucha, zresztą nie o słuchanie i jakiekolwiek porozumienie chyba wówczas idzie.

Z drugiej strony czuję się jednak przynaglony, aby odnośnie do tego, czegośmy świadkami, się wypowiedzieć. Tak dyktuje, tak każe mi serce i intuicja moja duszpasterska – śmiem mniemać, że jako taką intuicję tę mam. Odzywa się też w związku z tym we mnie poczucie odpowiedzialności: boć przecież pisuję do „Nowin”, a jeśli tak, to moim obowiązkiem wobec czytelników „Nowin” jest zabrać głos na temat tego, co na naszych oczach się rozgrywa. Odkładam tedy na bok Adama ze Świętego Wiktora, którym w ostatnich dniach po regularnych lekcjach i zajęciach intensywnie muszę się zajmować, żeby parę zdań o wydarzeniach aktualnych skreślić.

To, co widzę i co słyszę – głównie w mediach, choć także na żywo: dziś obok budynku, w którym będąc w Lublinie, mieszkam, przechodziła manifestacja – głęboko mnie zasmuca.

Więcej chyba nawet: do szpiku kości mnie to przeraża. No i dochodzi do tego jeszcze lęk: boję się o to, co się jeszcze stanie, z czym przyjdzie mi się zmierzyć. To gdy chodzi o moje uczucia. A co do mojego intelektu: mam w nim chaos, mętlik, kotłują mi się w głowie różne myśli, które nie bardzo umiem ułożyć, uładzić i uporządkować. Oto zatem garść nasuwających mi się w tej chwili, naprędce zredagowanych uwag do sytuacji naszej społecznej obecnej.

Rzecz pierwsza: porządek moralny i prawy.

Przede wszystkim to trzeba tu powiedzieć, że porządek moralny i prawny to dwa różne porządki – tak uważam, tak to widzę, a mam niejakie podstawy, by sądzić, że jest to ujęcie sprawy w miarę obiektywne; porządek moralny i prawny to dwie różne rzeczywistości.

To, jak dwie te rzeczywistości mają się do siebie – oto uwaga w tym punkcie druga – może wyglądać różnie; relacja między porządkiem moralnym a prawnym może przedstawiać się różnie – jest relacja ta względna, zależna w największej chyba mierze od ciał prawodawczych danego państwa, a więc, trzeba dodać, od rozkładu sił politycznych w tym państwie, bo to przecież siły te decydują koniec końców o kształcie w danym państwie prawa. Porządek prawny może zatem przystawać do porządku moralnego, porządek prawny może zatem odzwierciedlać porządek moralny w całości, w części, a może też wcale go nie uwzględniać. Możliwe jest więc, w konsekwencji, z jednej strony, że coś, co jest moralnie złe, jest złe również w świetle prawa – i możliwe jest z drugiej strony, że coś, co moralnie jest złe, przez prawo uznawane za zło nie jest.

Nota trzecia: mnie jako katolickiego duchownego i dość jeszcze nieporadnego filozofa – bardzo śmiem wątpić, czy kiedykolwiek to się zmieni – interesuje w pierwszej kolejności porządek moralny. Przyjmuję, że istnieje on obiektywnie i że człowiek będąc w nim jakby zanurzonym, w sobie i dokoła siebie po prostu go odkrywa, uświadamia go sobie – człowiek, moim zdaniem, porządek moralny zastaje, na to, jaki ten porządek jest, nie mając najmniejszego nawet wpływu.

Może się człowiekowi porządek ten nie podobać, może się na ten porządek nie zgadzać. Ale ostatecznie człowiek w obliczu tego porządku staje, sądzę, mogąc, ponieważ jest wolny i może wybierać, zdecydować, czy postąpi tak, jak porządek ten stanowi, czy też nie; jeśli postąpi tak, jak porządek ten stanowi, postąpi dobrze, jeśli postąpi natomiast wbrew temu porządkowi, postąpi źle, zaciągając na siebie winę moralną. To ważne, myślę, dla zrozumienia mojego stanowiska: uważam, że człowiek nie ma wpływu na to, jaki porządek moralny jest, że to nie on poprzez prawo, poprzez stanowienie prawa porządek moralny kreuje, tworzy. Ten to więc porządek, porządek moralny, przede wszystkim mnie interesuje i ten to porządek mam za wiążący.

Uwaga czwarta: oczywiście, to, że interesuje mnie przede wszystkim porządek moralny, nie znaczy, że nie interesuje mnie, że w ogóle nie interesuje mnie porządek prawny. Owszem, interesuje mnie. Zależy mi bowiem na tym, żeby zestrojony był on w możliwie duży stopniu z porządkiem moralnym, ponieważ w przeciwnym razie powstaje, z mojej perspektywy patrząc, sytuacja schizofreniczna. Nie jest ona dla ludzi nie do udźwignięcia, ale dźwiganie jej i w niej się znajdywanie może być niekiedy dla ludzi bardzo uciążliwe i kłopotliwe, może rzec nawet trzeba dosadniej, że trudne, bo kazać im może wybierać – jak fatum kazało wybierać Antygonie – między wiernością prawu moralnemu, a wiernością prawu stanowionemu, prawu pozytywnemu; mając zaś taki wybór, nie każdy – nie każdy skądinąd moralny człowiek, choćby ze względu na okoliczności, w jakich przychodzi mu o tym zdecydować – opowie się przecież za moralnością.

Jasne, świadom jestem, że perspektywa ustawodawcy jest inna. On wszak baczyć musi na to, że w społeczeństwie, dla którego prawo stanowi, są różni ludzie, którzy mają różny światopogląd i którzy kierują się w swoim życiu różną etyką, i musi on fakt ten jakoś przy kształtowaniu prawa uwzględnić. Jak on to zrobi, jego rzecz. Ja mogę go co najwyżej przekonywać do swoich racji, dokładnie tak, jak strona, która się ze mną nie zgadza, może go przekonywać do racji sowich. Rozumiem, naturalnie, że celem jest tu wypracowanie jakiegoś konsensusu, rozwiązania, które byłaby w stanie przyjąć każda ze storn, nie – najprawdopodobniej – bez jakiś ustępstw, i które gwarantowałoby ład społeczny.