Panuje susza, więc lepiej nie kosić trawy. Kolejne miasta zaprzestają koszenia
Coraz więcej samorządów skłania się ku propozycjom rzadszego koszenia trawników publicznych z uwagi na panującą w regionie suszę. Koszenie trawy może mieć przykre konsekwencje, bo w obecnych warunkach grozi przesuszaniem darni i górnej warstwy gleby.
Panuje susza, więc lepiej nie kosić trawy. Kolejne miasta zaprzestają koszenia
Susza jest jednym z najbardziej dotkliwych i bezpośrednich zjawisk naturalnych oddziałujących na środowisko, gospodarkę i lokalne społeczności. W walce z suszą potrzebne są działania długofalowe i strategiczne, które przyczynią się do minimalizowania jej skutków. "W działaniach legislacyjnych jednostek rządowych i samorządowych istnieje pilna potrzeba określenia konkretnych działań na poziomie lokalnym, regionalnym i krajowym " - to jeden z wniosków konferencji dotyczącej problemu suszy, która odbyła się w ubiegłym roku w Zakrzowie z inicjatywy Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie oraz przedsiębiorstwa Agromax z Raciborza.
Coraz częściej widzimy, że susza to nie tylko problem krajowy, ale jak najbardziej lokalny. To dlatego samorządy w tym roku ograniczają koszenie trawników, co wiąże się z obawą o przesuszanie gleby i roślin. Przycięta trawa łatwiej wysycha, a to rodzi konkretne koszty, zarówno dla środowiska, jak i budżetu miast i gmin. Tą drogą poszły już m.in. Jastrzębie-Zdrój, Żory, Wodzisław Śląski i Rybnik, gdzie już w ubiegłym roku postawiono na tzw. łąki miejskie, czyli bujną trawę i rośliny łąkowe m.in. na niektórych rondach. - Opinie specjalistów mówią jednoznacznie, że nasz ekosystem został dość znacznie zaburzony ze względu na zamiłowanie do koszonych trawników. Dlatego w Rybniku, konieczne w wielu miejscach koszenie, Zarząd Zieleni Miejskiej stara się równoważyć sianiem - tam gdzie jest to możliwe - łąk kwietnych - informuje Agnieszka Skupień, rzecznik prasowa rybnickiego magistratu. - Łąki kwietne sprawdziły się w wielu miejscach naszego miasta już w ubiegłym roku. Przyciągają one pszczoły, motyle i ptaki szukające pożywienia oraz schronienia. Nie potrzebują nawozów i środków ochrony roślin, ani intensywnego podlewania, gromadzą za to wodę deszczową, tworzą lepszy mikroklimat w mieście, zapobiegają nagrzewaniu się powierzchni gleby. Łąki nie wymagają częstego koszenia, co oszczędza pieniądze miasta i zdrowie mieszkańców (mniej spalin z kosiarek). Łąkę wystarczy skosić dwa razy w ciągu roku, a trawniki koszone są w sezonie kilka a czasem kilkanaście razy - dodaje Agnieszka Skupień.
O niższej częstotliwości koszenia miejskich trawników informują także urzędnicy z Żor i Jastrzębia-Zdroju. - Bacznie obserwujemy panujące warunki pogodowe, od których uzależniamy zakres i częstotliwość prac. W minionych latach pierwsze przycinanie trawników zazwyczaj zaczynaliśmy na przełomie kwietnia i maja. W tym roku w warunkach suszy koszenie trawy byłoby błędem. Decyzję o wykonaniu pierwszego koszenia uzależniamy od warunków pogodowych. Póki co zostały wstrzymane - informuje Anna Hetman, prezydent Jastrzębia-Zdroju. Wstrzymanie koszenia wprowadzone zostało na terenach utrzymywanych przez miasto. Nie obejmuje to więc pozostałych terenów zieleni, które nie są w utrzymaniu miejskiej jednostki, ale ważne jest to, aby ich zarządcy zdawali sobie sprawę z zabiegów, które trzeba wprowadzać, aby przeciwdziałać suszy. Nawet kosztem tego, że przez jakiś czas będą one zaburzać poczucie estetyki (wyższa trawa, niezgrabione liście). W innym przypadku nie damy trawie możliwości przetrwania i poradzenia sobie w tych trudnych warunkach suszy, o której w tym roku mówimy już wiosną. Rzadsze wykonywanie koszenia prowadzi do polepszenia warunków w miejskich wyspach ciepła, czyli na terenach gęsto zabudowanych, gdzie występuje deficyt wilgoci.
- Sytuacja będzie na bieżąco kontrolowana i w przypadku pojawienia się konieczności wykoszenia traw – na przykład przy skrzyżowaniach dróg, gdzie wpływa to na bezpieczeństwo ruchu – takie prace będą prowadzone - słyszymy w Urzędzie Miasta Żory.
CIĄG DALSZY NA DRUGIEJ STRONIE>
Komentarze
6 komentarzy
ten z wodzisławia przypomina mi tego z warszawy, taki sam cwaniak, jakiego kitu by nie pocisł, to znajdą się tacy co to łykną, walające się śmieci - bo był weekend, brakuje kasy - bo wypłaciliśmy gigantyczne premie nierobom, podnosimy opłaty za śmieci - bo chcemy więcej zarobić, wysoka trawa- bo cały czas pada i przez ten deszcz jest susza.
W wodzisławiu jest taka susza, że trawa szybko rośnie ponad metr, a w trawie pełno oślizłych ślimaków, wiadomo susza to ślimaki, nawet pieski, piesunieńki, pieseseczki mają problemy ze zrobieniem ślicznych kupek, bo w czasie takiej suszy jest pełno kleszczy w trawie.
P.S. z doświadczenia wiem, że na nie koszone trawniki nie rzucają się z taką pasją dziki. Jakoś tak dziwnie się składa, że im bardziej podchodzi buchtowanie za korzeniami i larwami w ładnie strzyżonych trawniczkach, poza spaniem w kukurydzy :)
Sąsiadka mi taki trik podpowiedziała trzy lata temu. Zamiast trawników strzyżonych mamy teraz łąki z kwieciem, w których kosimy tylko rodzaj alejek, na dwie szerokości robocze kosiarki, które łączą różne istotne miejsca. Taką wysoką łąkę można skosić 1-2 razy na sezon. Zupełnie inny ogród, kolor, zestaw owadów. Bezmyślne lanie wody w wypaloną ziemię też odpada, jeśli ktoś miał wcześniej taki głupi zwyczaj :)
Właśnie. Wszyscy, także na prywatnych działkach, powinni podnieść noże kosiarek, bo wtedy ziemia tak szybko nie wysycha, a i dla trawy bezpieczniej bo nie spali jej ostre słońce.
Bardzo dobry kierunek. Ekologiczny, ekonomiczny, słowem racjonalny. Nie od rzeczy byłoby też przestawienie wysokości roboczych maszyn, aby nie golić tych fragmentów, które tego wymagają (ze względów bezpieczeństwa ruchu drogowego, na przykład) do nieomal gołego klepiska.