Niektórzy rodzice są dumni, że ich dzieci palą papierosy
Zgubne skutki nałogu tytoniowego, podwyżka cen cukru, śmierć polskiego działacza z Lubomi, większe przydziały smalcu i wyjazd marszałka na front – to tylko część spraw opisywanych na łamach Nowin równo sto lat temu. Zachęcamy do lektury, która przenosi naszych współczesnych Czytelników do Raciborza i okolic w początku 1920 r.
Racibórz 7 stycznia 1920 r.
Wiadomości ze świata
Kara za zniszczenia wojenne
Na 10 lat więzienia i zapłacenie 10 milionów franków odszkodowania skazał sąd wojenny w Amiens niemieckiego obywatela i oficera Hermana Riechlinga za to, że w czasie wojny niszczył planowo huty stalowe obszaru Drieux. Brata Riechlinga skazano na taką samą karę w nieobecności tegoż.
Śmierć kontrrewolucji
Czternaście tysięcy ludzi zostało pozbawionych życia w Moskwie w pierwszym kwartale roku 1919 i to z rozkazu „specyalnej komisyi bolszewickiej”. Donosi teraz o tem urzędowo organ bolszewików „Izwestija”.
Powrót jeńców
Najprzód Czesi, później Niemcy wrócą z Syberyi. Rada najwyższa postanowiła, że jeńcy niemieccy przebywający na Syberyi nie mogą powrócić do ojczyzny, dopóki nie będzie ukończony transport znajdujących się na Syberi wojsk czesko-słowackich.
Syberia w ogniu
Cała Syberya wschodnia stoi w ogniu wojennym, jak donosi „Chicago Tribune”. Japończycy walczą z bolszewikami na linii jeziora Bajkalskiego.
Racibórz • 9 stycznia 1920 r.
Ulitzka wyjedzie do Paryża?
Racibórz. Tutejsza gazeta centrowa donosi, iż ks. prob. Ulitzka powołany został w dzień Trzech Króli telegraficznie do Berlina, skąd prawdopodobnie wyjedzie do Paryża, aby brać udział w konferencyi nad sprawami górnośląskiemu. Jeżeli centrówka raciborska dodaje, iż ks. Ultizka jedzie do Paryża jako mąż zaufania Górnego Śląska, to może tu tylko chodzić o mandat mu powierzony przez mniejszość niemiecką, gdyż olbrzymia większość ludności polskiej takiego mandatu ks. Ulitzce nie powierzyła, ani też nie powierzy, z tej prostej przyczyny, iż do niego zaufania w tych sprawach, o które w Paryżu chodzi, nie ma i mieć nie będzie*.
Lubomia w żałobie
Nowa na ziemi górnośląskiej przybyła mogiła, przyjmując do swego łona wiernego jej syna, ś.p. Józefa Grzybka, właściciela fabryki cygar w Lubomi i znanego działacza na niwie narodowej.
Polak duszą i ciałem, już za młodu miał przeświadczenie swej narodowości i głęboko odczuwał krzywdy, jakie jej się ze strony ciemięzców ustawicznie działy. Zaledwie w życiu obywatelskim pierwsze począł stawiać kroki – budzenie ducha narodowego w rodzinnej wiosce i bliższej okolicy postawił sobie za najpierwsze i najgłówniejsze swoje zadanie (...).
Lecz nie zasklepił się nieboszczyk u siebie, ale również w sąsiednim Raciborzu przykładał rąk do wspólnej pracy, aby i tu pchać naprzód taczkę narodową. To też, o ile czas i jego zajęcia mu dozwalały, uczęszczał gorliwie na zebrania polskich towarzystw, miewał wykłady, a w ubiegłym jeszcze roku przyczynił się niemało do utworzenia polskiego towarzystwa samodzielnych kupców.
Jeżeli trudy wojenne, które znosił cierpliwie przez dwa lata, jak wielu innym tak i jemu podkopały nadwątlone już zdrowie – to przynajmniej Pan Bóg dozwolił mu dożyć spełnienia jego najgorętszego życzenia, tj. widział nad drogą naszą ojczyzną wschodzącą zorzę wolności.
Dziś legł po znojnej pracy w zimnej mogile, nie doczekawszy się tej błogiej chwili, w której i dla jego drogiej górnośląskiej ziemi wybije godzina wolności (...)
Oby ci ziemia ojczysta, którą tak gorąco kochałeś, była lekka, a Pan Bóg litościwy przyjął duszę twą do swej chwały.
Spoczywaj w spokoju!
* Mowa o księdzu Carlu Ulitzce, który urodził się w 1873 r. w Jaroniowie (dziś część Baborowa). Był kapłanem – wieloletnim proboszczem parafii św. Mikołaja w Raciborzu – i politykiem niemieckim oraz śląskim, działaczem niemieckiej partii Centrum oraz twórcą Katolickiej Partii Ludowej Górnego Śląska, zwolennikiem autonomii Śląska, a jednocześnie przeciwnikiem przyłączenia Śląska do Polski. Skonfliktowany z władzami nazistowskimi, po wojnie współtworzył struktury Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej Niemiec (CDU). Zmarł w 1953 r.