Czwartek, 28 listopada 2024

imieniny: Zdzisława, Lesława, Gościerada

RSS

Czy ostatnia Komunia święta jest ważniejsza od pierwszej?

03.06.2018 07:00 | 0 komentarzy | red

Nie pierwsza, ale ostania. O Pierwszej Komunii św. mówi i pisze się wiele, a o ostatniej prawie wcale. A może jest ważniejsza, bo więcej waży na naszej wieczności niż ten pompatyczny start do życia eucharystycznego? - pisze ks. Jan Szywalski.

Czy ostatnia Komunia święta jest ważniejsza od pierwszej?
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Wiatyk

Komunię św. udzieloną ciężko choremu nazywamy wiatykiem, od łacińskiego słowa „via – droga”, bo ma towarzyszyć człowiekowi na ostatniej drodze, w przejściu przez próg z doczesności do wieczności, tam gdzie kończy się wiara w Boga, a zaczyna się Jego ogląd. „Teraz widzimy przez zwierciadło, niejasno, potem zobaczymy Go takim jakim jest, twarzą twarz” – mówi św. Paweł. Dla niektórych wiatyk jest ostatnią możliwością wejścia przez ciasną bramę do Królestwa niebieskiego, szansą, którą otrzymał kiedyś łotr na krzyżu.

Wielu ludziom podałem wiatyk – to kapłański obowiązek spieszenia z ostatnią posługą, zaś niektóre z tych spotkań z ludźmi na progu śmierci, utkwiły mi szczególnie w pamięci.

Zmasakrowany górnik

Jako młody wikary w Zabrzu zostałem pewnego popołudnia wezwany do szpitala. Na noszach leżał nieprzytomny mężczyzna, górnik przywieziony z kopalni po wypadku. Rozdarte spodnie wzdłuż nogi odsłaniały straszliwą ranę, obandażowana głowa świadczyła, że i ona mocno ucierpiała, koszula cała zakrwawiona mówiła o wewnętrznych obrażeniach. Oddychał szybko i spazmatycznie. Nie mogłem mu udzielić żadnych sakramentów poza namaszczeniem olejami świętymi.

Stary proboszcz

Ks. Franciszek Melzer był proboszczem parafii św. Krzyża w Raciborzu–Studziennej przez 54 lata. Był tam moim poprzednikiem. Prawie wcale w swym długim, 94–letnim życiu, nie chorował; zachował też sprawność umysłu, jedynie oczy miał bardzo słabe. Zachorował krótko przed wrześniowym odpustem parafialnym. Doktor Arnold Klimanek, nie robił wiele nadziei. Poproszony, przyjechał ks. Gade z Ocic i wyspowiadał go, ja zaś przyniosłem mu Komunię św. i udzieliłem sakramentu namaszczenia chorych. Przy zapalonej świecy, czuwaliśmy przy nim modląc się na różańcu. On z nami, ale coraz słabiej i ciszej, aż zamilkł zupełnie. Po chwili też ustał jego oddech. „Oddał Bogu ducha” – to piękne określenie śmierci miało tu dosłownie miejsce.

Złote gody małżeńskie

Małżonkowie Eryk i Krystyna Ż. mieli obchodzić złote wesele. Termin uroczystości był od dawna ustalony. Jednak kilka tygodni przedtem małżonka – jubilatka zachorowała na raka złośliwego. W galopującym tempie szło ku końcowi; nie było mowy, by uroczystość odbyła się w kościele. Ustaliliśmy z jej mężem i córką, że msza św. odprawiona będzie w domu przy jej łóżku.

Kilka dni przed ustaloną datą przyszła córka z propozycją, by uroczystość domową przyspieszyć, bowiem stan chorej pogarsza się gwałtownie. W pewne więc popołudnie zebrało się kilkanaście osób w jej domu: krewni, przyjaciele i sąsiedzi. Podczas mszy św. wiązałem ręce jubilatów stułą, a oni odnowili swe ślubowanie małżeńskie; słowa „aż do śmierci” brzmiały tu szczególnie. Komunię św. przyjęła pod postacią kilku kropel Krwi Najświętszej. Potem były kwiaty i życzenia. Wzruszenie udzieliło się wszystkim. Jeszcze tej nocy zasnęła w Panu.