Do mechanika przyjechał na kołach, a wyjechał na lawecie
Samochód, jak każde mechaniczne urządzenie może się zepsuć i to przytrafiło się Eugeniuszowi Juraszczykowi z Chałupek (na zdj.). Pewnie nic w tym dziwnego, gdyby nie perypetie, jakie z tą naprawą przeżywali zarówno właściciel mercedesa, jak i szef radlińskiego warsztatu samochodowego.
– Jechaliśmy z żoną do lekarza w Katowicach. Wcześniej zatrzymaliśmy się na stacji w Chałupkach po paliwo. Nie pamiętam czy sam tankowałem, czy obsługa stacji. Po przejechaniu 10 km samochód zaczął szarpać. Na wysokości Gorzyczek zawróciliśmy do domu – opowiada.
Znajomy mechanik wymienił filtr paliwowy, a ponieważ auto dalej stwarzało problemy, polecił warsztat samochodowy w Radlinie. Pan Eugeniusz w rozmowie telefonicznej dowiedział się, że powodem może być sekcja pompy wtryskowej, a koszt naprawy to 1500 zł. Zwiózł tam swoje auto 13 października ub.r. Mechanicy zajęli się wtryskami, jednocześnie informując, że naprawy wymaga instalacja elektryczna. Nie zrobią jej jednak, ponieważ w warsztacie jest tylko dwóch dochodzących elektryków. – Przywiozłem samochód do was, zróbcie coś – domagał się pan Eugeniusz. W odpowiedzi usłyszał, że za trzy tygodnie może podjąć się tego elektryk z Wodzisławia, a naprawa będzie kosztowała ok. 1000 zł. Syn pan Eugeniusza znalazł więc innego w Bieńkowicach, gdzie zawieziono mercedesa na lawecie, na rachunek właściciela. W sumie pan Eugeniusz zapłacił za naprawę wtrysków, łącznie z kosztami przewozu auta do elektryka 2572 zł. Ten uporał się ze stykami w trzy dni, ale samochód dalej nie jeździł. Mercedes na lawecie wrócił do Radlina, gdzie znów wyjęto wtryski. I to wtenczas okazało się, że zamiast oleju napędowego w baku samochodu jest benzyna. O jej dolanie obwiniono elektryka, a pana Eugeniusza poinformowano, że trzeba kupić nowy bak i przewody. Koszt naprawy powoli przewyższał wartość samochodu, dlatego ten nie zgodził się: – Być może ja zatankowałem benzynę, ale przyjechałem do mechanika na kołach, a nie jestem w stanie wyjechać bez lawety – oburzył się. Postawiono go przed faktem: jeśli zgodzi się uiścić należność, wówczas na nowo zrobione zostaną wtryski. Pan Eugeniusz uważał jednak, że skoro ma na nie gwarancję, a nie przejechał autem ani kilometra, to dlaczego ma ponownie płacić?
Z synem udali się do właściciela warsztatu. Kiedy rozmowa zrobiła się głośna i niecenzuralna, ten wezwał ochronę, a syn pana Eugeniusza – policję. Poniesienie dodatkowych kosztów skłoniło właściciela mercedesa, pod koniec listopada, do zabrania go z radlińskiego warsztatu. Wcześniej sporządzono protokół, że samochód jest niesprawny. Pan Eugeniusz odstawił go do swojego mechanika, który m.in. wyczyścił bak i uruchomił auto.
O swojej racji przekonany jest natomiast właściciel Auto–Ekspert w Radlinie Leszek Ostrzołek. – Jeśli klient ma wątpliwości może wziąć rzeczoznawcę – uważa. I wyjaśnia, że w samochodzie naprawiono wtryski, ale ponieważ przy zapalaniu iskrzyło na kablach, nie próbowano go uruchomić przed naprawą instalacji elektronicznej. – Po przedstawieniu propozycji cenowej właściciel nie zgodził się jej dokonać u nas, ale skorzystał z tańszej usługi w innym warsztacie – wyjaśnia szef Auto–Ekspert. Przekonany jest, że to właśnie tam za wszelką cenę próbowano uruchomić samochód. Kiedy nie udało się, przewieziono go znów do Radlina. Przy ponownym wymontowaniu wtrysków mechanik wyczuł, że w samochodzie jest benzyna.
– Jeśli samochód nie byłby uruchamiany, nie zniszczono by wtrysków. Kiedy jednak do na wrócił, na cztery wtryski, trzy wymagały ponownej regeneracji a jeden zdeformowany, spuchnięty – wymiany. Benzyna daje bardzo wysoką temperaturę w komorze spalania, jeśli więc ktoś na siłę próbował samochód uruchomić uszkodził wtryski – uważa Leszek Ostrzołek. I dodaje: – Moim zdaniem w czasie pobytu w innym warsztacie dolano benzyny, samochód został uruchomiony i wykonano jazdę próbną, w czasie której przerywało i samochód stanął. Gdyby go nie uruchomiono, nie zostałyby popalone końcówki wtryskiwaczy.
Komentarze
16 komentarzy
Dlatego trzeba wiedzieć komu się samochód oddaje. zła opinia się szybko rozciąga. W tym zawodzie trzeba mieć smykałkę i analityczne myślenie. Ja już od 10 lat do tego samego warsztatu odstawiam i przynajmniej wiem czego się spodziewać. Nie leci na byle jakich częściach tylko delphi montuje, samochód później jest testowany dokładnie. Nie zdarzyło mi się żeby np klocki piszczały po wyjechaniu z warsztatu.
Tak czy inaczej fakt jest taki że w baku była benzyna a nie ropa. Koniec kropka. Co to za mechanik co nie sprawdził tego, mając info że po za tankowaniu auto nie pracuje prawidłowo. To nie jest mechanik, po ifno że problemy zaczeły się po zatankowaniu mógł spuścić całe paliwo, a przy wymianie filtra paliwa też mógł sie kapnąć, następne warsztaty zamiast to sprawdzić widziały ino kasę za wymianę wtrysków, oczy im zaszły gotóweczką za wymianę czegoś co można wymienić aczkolwiek nie koniecznie wymaga wymiany. Ja mam dobrego mechanika, ale z tego co rozmawiałem z ludźmi, to dobrze tez jest sie znać na autach, panuje opinia że większośc mechaników to złodzieje. Są mechanicy którzy naprawią ci auto ale nie zawsze, różnie to jest. Jak mechanik ma w tygodniu do wymiany kilka razy olej albo rozrząd to zarobi na siebie i ma w życi klienta. ważne że zarobi.
Dziwne że mechanicy, którzy wymieniali wtryski za pierwszym razem nie zorientowali się że jest benzyna. Obwiniają elektryka, który rak nie wsadza do wtrysków i paliwa tylko do podłączenia. Mechanicy z Radlina najwidoczniej mają za mała wiedze, a ich szef broni ich i sam się pogrąża.
Mieć auto za kilkanaście tyś i nie wiedziec co sie tankuje? Czysta głupota,a za głupote sie płaci :)
co bytu nie pisać prawda jest taka że mechanik to po prostu partacz albo wyrachowany naciągacz ja ostatnio też nalałem przez swoją nie uwagę prawie cały zbiornik benzyny do vw caddy 2.0 tdi na stacji cirkle K w Wodxislawiu na Jedłowniku dojechałem do Wodzisławia na Światła przy urzędzie i wtedy zabłysło co ja kuż-a wlałem biore paragon który leżał na siedzeniu obok i już wiem laweta i do mechanika ale do mechanika nie do partacza wyczyścił zlał to paliwo nowe filtry 300 zł o dalej jazda żadnych problemów auto chodzi jak chodziło a partacze niech sie uczą na własny koszt a nie na koszt klienta należy zadać pytanie na forum o ten warsztat to się państwo dowiedzą o jego profesjonalizmie
Jak można nie pamiętać kto lał paliwo. Ewidentnie właściciel auta kłamie a afery narobił jego syn który chciał zabłysnąć kto zna ten wie o co chodzi . Nazwisko też pewnie specjalnie źle podane
Właściciel na pewno przez pomyłkę zatankował benzynę , ale mechanik powinien się od razu zorientować o co biega ale widać ze to mechanik od siódmej boleści i naraził gościa na duże straty , choć sam nie jest bez winy !
w chalupkach na stacji benzynowej orlen jest monitoring proste wrzucic na pendrive i na policje
Zacznijmy od początku - na stacji benzynowej są kamery - można ustalić kto tankował. Jest możliwość odszukania paragonu - stwierdzimy, co zatankowano. Po nitce do kłębka.
Stare to jest dobre ale wino
Mechanik to partacz bo właściciel prawdopodobnie zatankował przez pomyłkę benzyny do diesla i mógł dojechać do warsztatu bo w baku była jeszcze pewna ilość ropy która się wymieszała z benzyną i przez to przerywał. To powinien stwierdzić przy wymianie filtra gdy się go czyści i naprawie wtrysków. Zwalanie winy na elektryka to bezczelne tłumaczenia bo jak mógł dolać paliwa do pełnego baku a sprawdzić musiał i on i właściciel wykonaną swoją pracę. W tym przypadku to zwykłe bezczelne pomawianie kogoś za swoje brakorubstwo i nieudolność.
Trza było lać disla.
ble ble ble gówno prawda nic się nie dzieje po prostu zgaśnie silnik i na tym sie sprawa kończy wymiana paliwa filtra i jazda dalej tylko mechanicy pożal się boże uczą się na nasz koszt
zatankowoł bynzyny do dizla a tyn pod po 10 km proste a mechanik pi da
Mam podobny problem oddałem auto sprawne mechanik mówi że przeskoczył mi rozrząd (nie wiem jakim cudem skoro autem dojechałem do niego) niestety na własny koszt musiałem sprowadzić auto do siebie na podwórko jak na razie zaczynamy rozbiórkę silnika ze znajomym by dociec co zostało w nim uszkodzone i czy w ogóle jest szansa na jakiekolwiek zadość uczynienie czy faktycznie do usterki doszło w sposób losowy (w co wątpię) auto straciło nagle kompresję na wszystkich cylindrach !!! (co jest wręcz niesamowite)
Nie rozumiem problemu dziś jest wszystko do sprawdzenia wystarczy pojechać na stację benzynową i sprawdzić jakie paliwo było zatankowane wykonać kopię paragonu a jeżeli okaże się że była to benzyna prosto do adwokata, ponieważ nie sprawdzono odpowiednio co było przyczyną awarii. Dodam jeszcze coś od siebie jeżeli chodzi o mechaników kiedyś szukano przyczynę i naprawiano ją dziś mechanik potrafi wymienić pół samochodu a auto dalej nie pojedzie i tu się powinno wiele zmienić to powinno być uregulowane jakimś przepisem jeżeli wymienione elementy nie usuną usterki obowiązkiem mechanika powinno być wymontowanie ich i włożenie starych sprawnych części z powrotem, i jeszcze jedna rzecz mechanik który chce montować tylko nowe części ja bym u niego nawet hulajnogi nie zostawił.