Niedziela, 24 listopada 2024

imieniny: Emmy, Flory, Jana

RSS

Do mechanika przyjechał na kołach, a wyjechał na lawecie

17.02.2018 19:00 | 16 komentarzy | eos

Samochód, jak każde mechaniczne urządzenie może się zepsuć i to przytrafiło się Eugeniuszowi Juraszczykowi z Chałupek (na zdj.). Pewnie nic w tym dziwnego, gdyby nie perypetie, jakie z tą naprawą przeżywali zarówno właściciel mercedesa, jak i szef radlińskiego warsztatu samochodowego.

Do mechanika przyjechał na kołach, a wyjechał na lawecie
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

– Kiedy ponownie wrócił do nas od razu wyczuliśmy benzynę. Dlaczego w tamtym warsztacie, gdzie pracują specjaliści – elektrycy, nikt tego nie zauważył? – komentuje Leszek Ostrzołek.

W jego opinii, jeśli do diesla wcześniej dotankowano by benzynę, to nie byłoby możliwości dojechania takim samochodem z Chałupek do warsztatu w Radlinie. Mógłby on przejechać 1 – 2 km i nic dalej. Przy czym taki układ udaje się uratować bez potrzeby naprawy wtryskiwaczy. – Mechanicy wyczuliby benzynę w warsztacie lub stwierdziliby jej obecność po uszkodzeniach końcówek wtryskiwaczy – przekonany jest szef warsztatu.

– Potraktowano nas jak kozła ofiarnego, oskarżano, że to u nas dolana została benzyna – oburza się. I przyznaje, że zaproponował, aby właściciel mercedesa zapłacił za zniszczony wtryskiwacz, usunięcie pompy i wyczyszczenie całego układu, natomiast regeneracja trzech wtrysków wykonana zostałaby poniżej kosztów. Zapewnia też, że nie zamierzał wymieniać ani baku, ani instalacji.  Leszek Ostrzołek oburzony jest tym, jak go potraktowano: – Ja rozumiem, że chcieli wywalczyć bezpłatną naprawę, ale bardzo wulgarny sposób w jaki zachowali się wobec mnie i pracowników był nie do przyjęcia – tłumaczy, dlaczego wezwał ochronę.

(ewa)