Słowo na niedzielę: Dotyk łaski Bożej
„Łaska Boża jest koniecznie potrzebna do zbawienia” – stwierdza katechizm. Dlaczego jedni są wierzącymi, inni nie? Dlaczego jednakowo wychowani i wzrastający w podobnych warunkach, są później tak różni? Dlaczego z jednej rodziny wychodzi święty i nicpoń?
Z łaską Bożą trzeba współpracować
Obok Chrystusa wisieli dwaj łotrzy: jeden i drugi mieli przed sobą ten sam widok cierpiącego Chrystusa, obydwaj oczekiwali śmierci skazani na krzyż za swe czyny, jednemu przykład Jezusa pomógł do pokornego zwrócenia się doń z prośbą: „Wspomnij na mnie, gdy wejdziesz do Twego królestwa”; drugiego sprowokowało do sarkastycznej, pełnej bezsilnej złości, odzywki: „Jeżeli jesteś Mesjaszem, wybaw samego siebie i nas!”.
Znałem kapłana z byłego NRD, który miał brata służącego w osławionej Stasi (czyli po naszemu był Ubekiem). Obydwóch wychowali ci sami katoliccy rodzice.
W książce Władysława Kluza pt. „Czterdzieści siedem lat życia” są zestawione dwa życiorysy: św. Maksymiliana Kolbego i komendanta obozu Auschwitz Rudolfa Hessa. Start życiowy obydwu był podobny: pochodzili z rodzin katolickich, należeli do Kościoła i byli ministrantami. Rajmund Kolbe został zakonnikiem, Rudolf zaś, który wg pragnień rodziców też miał zostać kapłanem, zbuntował się, przywdział mundur wojskowy, a po jakimś czasie czarny mundur SS. Obydwaj spotkali się w Oświęcimiu – choć może nie osobiście. Jeden był więźniem, który poświęcił swe życie za współbrata, drugi był tu komendantem – katem, odpowiedzialnym za sprawne uśmiercanie setek tysięcy ludzi. Obydwaj zginęli w Oświęcimiu: jeden w 1941 r. w bunkrze głodowym, drugi w 1947 r. na szubienicy skazany za zbrodnie przeciw ludzkości. Może jednak obydwaj spotkali się także w niebie: jeden jako męczennik miłości bliźniego, drugi dzięki łasce nawrócenia w ostatnich godzinach życie. Może łaskę spowiedzi i Komunii św. przed śmiercią wyprosił mu św. Maksymilian, podobnie jak św. Szczepan dla św. Pawła, który jako Szaweł pilnował jego szaty przy kamienujących go katach?