Piątek, 1 listopada 2024

imieniny: Seweryna, Wiktoryny, Warcisława

RSS

Czesi płacą więcej, więc polscy pracodawcy mają problem

27.01.2017 07:00 | 7 komentarzy | mak

Bezrobocie w powiecie wodzisławskim spada. Tak dobrze dawno nie było. Czy zatem możemy mówić o rynku pracownika? W których branżach to pracownicy mogą przebierać w ofertach? O tym rozmawiamy z dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Wodzisławiu, Anną Słotwińską–Plewką.

Czesi płacą więcej, więc polscy pracodawcy mają problem
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Jakie jest bezrobocie w powiecie wodzisławskim?

Anna Słotwińska–Plewka, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Wodzisławiu Śl. (ASP): W grudniu ubiegłego roku było zarejestrowanych 3813 bezrobotnych.

Czyli bezrobocie spada?

W zestawieniu z poprzednimi latami jest dużo lepiej. Cały 2016 rok był jednym z lepszych, odkąd bezrobocie jest rejestrowane. Porównujemy go z najlepszym 2008 rokiem, kiedy to we wrześniu było zarejestrowanych około 3400 bezrobotnych. Był to najniższy poziom bezrobocia w powiecie wodzisławskim.

Czy w tej sytuacji, kiedy bezrobocie jest niskie, możemy mówić o rynku pracy pracownika?

To pojęcie, które zaczyna funkcjonować, ale dotyczy tylko niektórych branż. Na pewno obserwujemy rynek pracownika w transporcie, branży budowlanej czy gastronomicznej. Natomiast nie ma rynku pracownika chociażby w oświacie czy wśród osób z humanistycznym wykształceniem: filozofów, socjologów czy politologów.

Wśród zawodów nadwyżkowych, czyli takich, gdzie ofert pracy jest mniej niż chętnych, są górnicy oraz operatorzy maszyn i urządzeń wydobywczych. To duże zaskoczenie.

Stało się tak, ponieważ absolwenci szkół górniczych utracili podpisane wcześniej gwarancje zatrudnienia. Teraz, po zmianach w górnictwie, zaczęto znów przyjmować absolwentów i są zapowiedzi, że proces ten będzie kontynuowany. Ale warto przypomnieć, że dwa lata temu, gdy przed absolwentami szkół górniczych zamknięto bramy kopalń, przygotowaliśmy dla nich program alternatywnego zatrudnienia poza branżą górniczą i okazało się, że ogromna większość tych młodych ludzi znalazła pracę, bo mieli wykształcenie techniczne. Byli zatrudniani w szeroko pojętej branży przemysłowej lub na takich stanowiskach pracy, gdzie wymagano wykształcenia technicznego.

Niedawno przeczytałam, że 51 proc. zatrudnionych oczekiwałoby w tym roku podwyżki płac. Wierzy pani w to, że pracodawcy będą podnosić pensje?

Pracodawcy są w trudnej sytuacji, gdyż podwyżka wynagrodzenia powinna być powiązana z wydajnością pracy. W tym roku wzrosła płaca minimalna, co oznaczało dla pracodawcy podwyższenie płacy minimalnej o około 180 zł dla najmniej zarabiających, a tym samym brak funduszy na podwyżki dla całej załogi. Do tego dochodzi kwestia konkurencyjnego zatrudniania w Czechach.

No właśnie. Czesi chętnie zatrudniają pracowników z naszego powiatu.

To prawda, Czesi zaanektowali dużą część polskich pracowników. Zaczęło się od tego, że nieaktywne zawodowo kobiety z gminy Godów stopniowo podejmowały pracę u naszych sąsiadów. Oceniano to pozytywnie. Jednak po pewnym czasie liczba nowych miejsc pracy w Czechach – głównie w strefie przygranicznej wokół Ostry – zaczęła gwałtownie rosnąć. Ubiegły rok to była eksplozja. Przynajmniej kilka tysięcy miejsc pracy do obsadzenia. Czesi zaczęli spoglądać w stronę Polski, a pracujący mieszkańcy powiatu wodzisławskiego zauważyli, że nasi sąsiedzi płacą więcej i dodatkowo organizują i ułatwiają dojazd do miejsca pracy. Wiele osób skorzystało z tej oferty.

Jak duże są te różnice w zarobkach?

Osoba, która w Polsce pracuje za najniższą krajową, tam może otrzymać około 2,5– 3 tys. zł netto, a dodatkowo zaplecze socjalne, na przykład bony żywnościowe i zwrot kosztów dojazdu. Dlatego nasi pracodawcy stanęli przed ogromnym problemem. Pracodawcy z Czech niejako wyssali pracowników z polskich firm przygranicznych, z kolei mieszkańcy np. Wodzisławia czy Rydułtów, którzy mogliby zostać zatrudnieni na zwolnionych stanowiskach, mają problem z dojazdem do pracy do gmin przygranicznych naszego powiatu.

Brak mobilności to nadal duży problem?

Ogromny. Najtrudniej mają mieszkańcy bardzo małych miejscowości. Niejednokrotnie praca w trybie zmianowym w ich wypadku jest niemożliwa. Dojazd komunikacją publiczną na 6.00 rano jest trudny, a powrót po godz. 22.00 graniczy z cudem. Dlatego często takie osoby podejmują pracę poniżej swoich kwalifikacji, ale blisko miejsca zamieszkania.