Serowy zgrzyt na jarmarku
Handlowiec z Gdyni poczuł się oszukany. Według Izby Gospodarczej w Wodzisławiu Śląskim nie dotrzymał umowy i popsuł atmosferę.
- Pierwszy raz jestem na tym jarmarku i na pewno ostatni. Trzynaście lat jeżdżę po jarmarkach w Polsce i nigdy w ten sposób nie zostałem potraktowany przez organizatora – mówi Sebastian Parasiński, handlowiec z Gdyni. - Szkoda, że nie wywiązuje się z tego, do czego się zobowiązał - odbija piłeczkę Krzysztof Dybiec prezes Izby Gospodarczej w Wodzisławiu Śl., która organizuje Wodzisławski Jarmark Wielkanocny. - Dla mnie to kolejne doświadczenie i nauczka na przyszłość – dodaje prezes IG. O co chodzi?
Telefon radnej
14 marca zadzwoniła do redakcji radna Grażyna Pietyra mówiąca, że razem z radnym Marianem Plewnią odwiedziła jarmark chcąc zobaczyć, w jaki sposób wszystko funkcjonuje. Spotkali się z dosyć zaskakującą opinią handlowca, który przyjechał do Wodzisławia Śl. z Gdyni. Następnego dnia spotkaliśmy się z handlowcem. - Żeby dostać się na jarmark trzeba wypełnić kartę zgłoszenia. Napisałem w niej, że reprezentuję branżę serów z Podlasia, pierogów z ciasta razowego i serów góralskich. Dostałem wiadomość, że zgłoszenie zostało przyjęte, że mogę się pakować i przyjeżdżać. Dostałem jeszcze telefon, że mamy pilnie zapłacić za jarmark. Zapłaciłem 615 zł i przyjechaliśmy – mówi przedsiębiorca.
Serów nie wolno
Pobrał klucze z domku i zaczął się rozstawiać. Mówi, że po kilku godzinach podszedł do niego organizator, jak się później dowiedział - Krzysztof Dybiec - i nakazał mu się usunąć. - Na moje pytanie „Dlaczego?” odparł, że z powodu tego, iż mam w ofercie sery, o czym nie wiedział. Ja na to, że przecież w karcie zgłoszenia napisałem o serach. Przecież, gdybym nie dopełnił formalności, to nie zostałbym przyjęty i nie dostałbym kluczy. Organizator twierdził, że jego to nie interesuje, że jest druga budka z serami i nie mogę nimi handlować. Powiedziałem, że w porządku, mogę wracać do domu, jeśli pokryje mi koszty, albo odda pieniądze za domek. Powiedział, że nie odda mi pieniędzy i że mam.... uciekać – opowiadał handlowiec. Dodał, że organizator zachowywał się nieelegancko, wręcz groził wyrzuceniem przy pomocy policji czy straży miejskiej. Sebastian Parasiński mówi, że wynajęta do sprzedaży dziewczyna miała zrezygnować w niedzielę, bo miała dość nachodzenia, straszenia. Kiedy spotkaliśmy się z Sebastianem Parasińskim akurat wypisywał informację dla klientów brzmiącą „Szanowni klienci, z powodu celowego i złośliwego odcięcia prądu przez Izbę Gospodarczą zmuszeni jesteśmy do obsługi państwa w utrudnionych warunkach”. Sprzedawca tłumaczy, że musiał kupić wagę na baterię, by w ogóle obsługiwać klientów.
A gdzie pierogi?
Im dłużej słuchaliśmy handlowca, tym mniej chciało nam się wierzyć w jego słowa. To kolejny jarmark organizowany przez Krzysztofa Dybca i Izbę Gospodarczą w Wodzisławiu. Nigdy dotąd nie dotarł do nas sygnał od niezadowolonych wystawców. - Chcemy, aby jarmarki były cykliczne, ale żeby takie były, to wystawcy muszą być zadowoleni. To podstawa – mówi Krzysztof Dybiec. Jednym z warunków powodzenia handlu jest różnorodność oferty, zatem dbanie, by towary w miarę możliwości nie powielały się na stoiskach. - Kiedy więc Izabela Kalinowska (dyr. biura IG) powiedziała, że przyjedzie firma z Gdyni z pierogami, ucieszyłem się. Kiedy potem sprawdzałem wpłaty zauważyłem, że w tytule przelewu z tej firmy pisało „sery”. Dyrektor powiedziała mi, że to wyjaśniła z handlowcem. Głównie miał mieć pierogi, a sery dodatkowo, ale nie korycińskie, ani oscypki, bo by się powielały z ofertą naszego wystawcy, wiceprezesa IG – mówi Krzysztof Dybiec.
Niezdrowa konkurencja
Na wpuszczenie bezpośredniego konkurenta nie mógł sobie pozwolić zwłaszcza, że wiceprezes Izby dodatkowo wsparł organizację jarmarku sceną, namiotami, ludźmi do pomocy. Tymczasem sprzedawca z Gdyni rozłożył się w czwartek 10 marca z samymi serami. - Mówię mu, że nie może tym handlować. On na to, że będzie, że pisał o tym w mailu. Ja mu na to, że przecież przede wszystkim miał mieć pierogi, a nie ma ich wcale. On z kolei, że będzie miał pierogi we wtorek – mówi prezes IG. Wydawało się, że panowie dogadają się – handlowiec z Gdyni zostaje do niedzieli, a prezes Izby zwraca pieniądze za stoisko. Na poniedziałek miał już załatwionego nowego kupca, żeby domek nie stał pusty. - Wysłałem mu w sobotę sms, że w niedzielę po godz. 18.00 odbieram klucz. To zadzwonił, że już naprodukował pierogów i nigdzie się nie rusza – mówi Krzysztof Dybiec.
Bezsilność
Prezes Izby tłumaczył handlowcowi, że nie może wycofywać się z ustaleń. Ten jednak nie dawał za wygraną. - Skończyłem z nim rozmowę, oświadczyłem, że w niedzielę przychodzę odebrać klucze – mówi prezes Izby. Rozmawiał ze strażą miejską, że ma problem z handlowcem, który bez umowy zajmuje budkę. Umowy z handlowcem nie podpisał twierdząc, że nie może tego zrobić, bo sprzedaje inny towar, niż wynikało z ustaleń. Strażnicy oświadczyli, że rozstrzyganie o zajmowaniu domku na podstawie umowy, czy bez nie jest ich kompetencją. Policjanci poradzili, że Izba może dochodzić swoich praw sądownie. Inną możliwością było wynajęcie firmy ochroniarskiej i przymusowe wyprowadzenie z budki. - Mówię mu to, pytam czemu się nie możemy dogadać, obydwaj jesteśmy w biznesie – mówi prezes.
Zepsuty klimat
Handlowiec poczuł się zastraszany i zaczął interweniować, m.in. zawiadomił naszą gazetę, WCK, skąd pochodzą domki, pożalił się radnym. Ostatecznie we wtorek wieczorem spakował się, zdał klucze, Izba rozliczyła się z nim z pieniędzy za domek i wyjechał. - Zachował się wobec nas nieuczciwie i narobił niezdrowej atmosfery. Nam zależy, żeby jarmarki były udane. Nie chcemy tego po prostu odhaczyć, że się odbyło. Dlatego organizujemy imprezy towarzyszące, staramy się, żeby była urozmaicona oferta handlowa, bo chcemy, żeby wystawcy do nas wracali. Owszem, są dwa stoiska z wędlinami, ale to różny asortyment, i dobrze schodzą. Za to mój wiceprezes na jarmarku przed Bożym Narodzeniem z serami wyszedł na zero, więc jakby teraz miał utarg dzielić na pół, to w ogóle handel mijałby się z celem – mówi Krzysztof Dybiec.
Zluzowane przez handlowca z Gdyni stoisko nie zostało puste. Następnego dnia zajął je lokalny przedsiębiorca sprzedający m.in. pierogi.
(tora)
Komentarze
27 komentarzy
http://www.nowiny.pl/tag/prevac-olszyny-wodzislaw
Droga redakcjo jak tam wygląda teraz sprawa z tego linku? tyle byłu szumu,a widze ze to tylko przed wyborami był temat.
@mhl999 bardzo dobrze to ująłeś!
Informuję żę jako redakcja nie usuwaliśmy żadnego komentarza w tej dyskusji - to sami internauci poprzez "minusowanie" go ukryli. Pozdrawiamy
@RPR - co do stref inwestycyjnych to rzuć okiem na forbs.com.pl "robi się" forum biznesowe, za udział w którym trzeba zapłacić 50zł. zastanów się czy miasto, które chce przyciągnąć biznes nie stać na pokrycie kosztów dla (max.) 450 osób w Amadeusie? 450x50 = 22.5 tys zł.
poza tym rozbawił mnie też argument, że lokalny przedsiębiorca pojawił się następnego dnia z pierogami. to jest po prostu grubymi nićmi szyte. oby to nie był ponownie wiceprezes od serów, który jak wiadomo działa w gastronomii i tym samym ratował sytuację pustej budki. trudno mi uwierzyć, że wcześniej ów przedsiębiorca nie zgłosił się sam lub uprzedził go biznesmen z pomorza, który w ostatniej chwili robił przelew.
najlepszym podsumowaniem wodzisławskich jarmarków jest właśnie "wyjście na zero". co w kontekście przekazów medialnych o bardzo udanych jarmarkach wzbudzać powinno wątpliwości czy aby to na pewno jest taki sukces. jeśli ktoś porozmawia sobie z handlującymi na tych wodzisławskich jarmarkach to bardzo często można stwierdzić, że są rozczarowani imprezą.
@RPR - Dybiec najwyraźniej nie wie co to jest wolny rynek. W artykule brakuje stanowiska wiceprezesa handlującego serem gdyż to ono w tym sporze powinno być kluczowe. Brakuje także kopii zgłoszenia co jasno by pokazało po czyjej stronie leży wina. Póki co obstawiam niedopatrzenie po stronie IG. Tak w kwestii formalnej prezes niechcący ujawnił tajemnicę przedsiębiorstwa wiceprezesa. Inna kwestia to iż pierogi pierogom nie są równe, podobnie jak sery i na wolnym rynku to klienci decydują co i gdzie chcą kupić. Dobry towar przecież obroni się sam. Prezes jednak chciał być ważny i na 99% mogę stwierdzić, że "łacina podwórkowa" poszła w ruch, a wymienione "uciekać" w artykule to czysta przenośnia, która nadaje się do druku ;-) Prezes zachował się jak buc a nie jak prezes. Odłączenie prądu to już przykład debilizmu i pokaz siły po czym wspaniałomyślne "dogadajmy się" prezesa wparte policją i strażą miejską. Po takiej antyreklamie miasta IG powinna natychmiast wymienić prezesa, który po prostu nad sobą nie panuje.
@starowinda - komentarz nie został usunięty, ale pod wpływem wielu ocen na minus został zakwalifikowany jako komentarz poniżej poziomu. spokojnie go jednak możesz przeczytać ;)
Dlaczego pan Dybiec tak martwi sie o konkurencje,czy ktoś może odpowiedzieć,o co chodzi?
przykładem "pracy" Kiecy i Dybca jest jak wygląda strefa gospodarcza w Kokoszycach czy Wilchwach.W Czyżowicach w strefie powoli brakuje miejsc na firmy,a do Wodzisławia nikt nie chce przyjść,nawet tak głośna sprawa firmy Prevac z Rogów,byla głośna przed wyborami,teraz cisza,każdy omija Wodzisław za rządów tych panów.
Bezsensowne usunięcie komentarza Arteksa przez moderatora. Widziałam, czytałam i nie było w tym nic niestosownego. Daję się zauważyć że moderator usuwa komentarze wg własnego uznania a nie wg ogólnie przyjętych zasad! To już nie pierwszy raz. Jak mu się coś nie podoba to od razu ban, pffffff żenada!
Komentarz poniżej pewnego poziomu [Wyświetl komentarz]
@likwidowacwszystko - nie jestem oderwany od rzeczywistości, w Rybniku na mieście co raz więcej lokali gastronomicznych się otwiera (tej wiosny 4 premiery) a to wynika z tego, że ludzi na mieście jest "masa" i stąd każdy widzi możliwość dalszego rozwoju. Twój defetyzm może wynikać z tego, że ludzie leniwi lubią się tłumaczyć, że nie ma pracy, a dobrych miejsc pracy na Śląsku jest dużo... Czasami jest inny problem, że firmy które zatrudniają na umowę o pracę i mają dobre stawki - nie mają chętnych. Bo wielu po prostu nie chce pracować. W Rybniku w tej chwili bezrobocie jest na poziomie Wlk. Brytanii czyli ok. 5%. Pracowników szukają DB Schenker, Sare, PKP Cargo. A taka lista zawodów gdzie pracownicy mogą sobie stawiać wysokie warunki bo jest ich na rynku pracy tyle co na lekarstwo: http://www.nowiny.pl/biznes/116659-praca-rybnik-aktualne-oferty.html W Wodzisławiu na pewno jest gorzej bo pracodawców jest mniej ale jeśli ktoś się postara też znajdzie pracę. A władze miasta dobrze, że organizują taki jarmark - zawsze to przyciągnie trochę ludzi na Rynek.
Arteks masa ludzi gdzie na gliwickiej w Rybniku ? czy na odwyku w almedzie w Wodzislawiu albo Gorzycach ? to sie z toba zgodze zy masa ludzi :) Ty chyba jestes oderwany od rzeczywistosci zyjesz bo zyjesz nie ma pracy i nie bedzie kto bedzie chcial inwestowac w Wodzislawiu nikt sie tak traktuje ludzi
Prezes - wiceprezes - wicewiceprezes. Czy nie prościej było panowie prezesi i wiceprezesi pozostać przy prezesowaniu ? Biznes wam nie idzie, to prezesurami się zajęliście. Tylko czemu winien jest ten handlowiec z serem i pierogami ? On nie chce prezesować tylko zarabiać sprzedażą pierogów. A u was ciągle socjalizm ...
Wedle artykułu Panie Dybiec, zamiast prezesować zająłby się Pan bajzlem jaki macie w firmie. Parę budek stoi na krzyż i takie niedopatrzenie. Wstyd! Gość wypisał dokładnie czym handluje, jakaś wasza pracownica nie doczytała i z takiej pier*oły wychodzi na to, że nie potraficie prostego problemu w profesjonalny sposób załatwić. Konkurencja i tak prędzej czy później was wykończy.
"Za to mój wiceprezes na jarmarku przed Bożym Narodzeniem z serami wyszedł na zero, więc jakby teraz miał utarg dzielić na pół, to w ogóle handel mijałby się z celem – mówi Krzysztof Dybiec.".... i to jest puenta całego zachowania Dybca i on ma reprezentować biznes i szanować konkurencje , śmiechu warte.
@Arteks masz racje tu nie ma ofert pracy , bo jeden nieudacznik jak Kieca zwąchał się z innym nieudacznikiem jak Dybiec i myślą ze robią wielka atmosferę dla biznesu. Prawda jest taka że firmy się wręcz wyprowadzają z Wodzisławia żeby nie mieć nic do czynienia z tymi pajacami. Biznes ma dość problemów na co dzień żeby się użerać z zakompleksionym Kiecą i jego pajacem szefem izby. Kieca jest taki probiznesowy że ustawił podatki od nieruchomości na wyższych stawkach niż dominujące miasta śląskie.... zresztą szkoda klawiatury. Wesołych Świąt.
@kulturalny - to są takie przesadyzmy głównie wypowiadane przez młodych ludzi dla których praca w korporacjach to szczyt marzeń a po 2-3 latach czują się zmęczeni i wykorzystani. Na szczęście nie wszyscy chcą pracować w wielkich korporacjach! A dla pozostałych oferta pracy u nas jest na podobnym poziomie bo prawnik, lekarz, taksówkarz, listonosz, pracownik fabryki, kolejarz czy urzędnik w ZUS zarabiają wszędzie podobnie... Różnica między Wodzisławiem a Rybnikiem jest taka, że u was nie ma prawie w ogóle w niczym miejsc pracy i za każdą pracą trzeba wyjeżdżać do innych miast. Oferta Rybnika jest całkiem bogata. O wiele większym problemem są wyjazdy zagraniczne bo faktycznie w ich przypadku nie trzeba nic umieć żeby dużo więcej zarabiać... Wystarczy znać język i zarobić 3-4x tyle co w Polsce zmywając gary czy pracując w logistyce. No ale to problem ogólnopolski. Jeśli kiedyś trafisz do Londynu to spotkasz tam ludzi z Wrocławia, Warszawy, Krakowa, Wodzisławia, Rybnika, Pragi czy Ostrawy... I to mnie nie dziwi bo tam zarobki i poziom życia są naprawdę na wysokim poziomie. Poziom życia we Wrocławiu czy Rybniku niewiele się różni. Ale wyjazd do Wrocławia żeby dowartościowywać się pracując w jakieś filii zachodniego koncernu i być jakimś trybikiem... Totalny bezsens. Zamieniłbym Górny Śląsk na Monachium czy Londyn - ale nigdy nie zamieniłbym go na Wrocław czy Warszawę bo nic by mi to nie dało... Mentalność, zawiść i wyścig szczurów jeszcze gorsza niż u nas, a np. mój zarobek w SR jest satysfakcjonujący. Poza tym cieszę się, że moje podatki zostają na miejscu. Zapraszam na Rynek do Rybnika - naprawdę dużo ludzi od rana do późnego wieczora. :)
Arteks wiesz co to jest masa ludzi duzo ludzi ?zapraszam do Wrocławia :) i we Wroclawiu znajdziesz ludzi z Rybnika z Jastrzebia z Wodzislawia spytasz sie dlaczego wyjechali i jak im sie zyło.Tu nie chodzi o wyjątkowo złą reklamę zeby komus robil bo tak samo ktos z Wodzislawia lub Rybnika moze byc potraktowany w Gdyni lub w innym miescie na jarmarku lub targach zywnosciowych a tam tlumy przychodza przyjezdzaja by Cie zdeptali :)
@kulturalny - mów za siebie, a nie za cały Śląsk. W Rybniku na Rynku masa ludzi o każdej porze, a jarmark bardzo chwalony przez sprzedawców. Dwa razy w roku przyjeżdżają z całej Polski bo... dobrze na tym wychodzą finansowo. :) Nie wierzysz - przyjedź i przekonaj się. U nas centrum miasta żyje. A ten przedsiębiorca z Gdyni będzie wyjątkowo złą reklamę robił Wodzisławiowi za amatorskie potraktowanie przez organizatorów.
Czy ta Izba Gospodarcza z Wodzislawia jezdzi po calej Polsce po targach zywnosci ? przeciez to jest wielki wstyd !!!!!!!!!
Dybca to ja akurat znam osobiście i wiem, że jest do tego zdolny. Do tego i wielu innych rzeczy.
Profesjonalizm obu stron wręcz poraża i jest proporcjonalny do "sukcesu" tejże imprezy lokalnej.
pożalił się radnym buhahaha, pewnie Kalinowskiej na Kalinowską
K...., czy w tym miescie nie ma innych problemów??
W tym Wodzislawiu taka pustka masakra nie to co bylo 15 -20 lat .Wyjechali ludzie do innego województwa lepsze zycie praca itd .Śląsk wymiera!!!!
Następnego dnia zajął je lokalny przedsiębiorca sprzedający m.in. pierogi. no i pogadane