Niedziela, 28 lipca 2024

imieniny: Aidy, Innocentego, Marceli

RSS

12.01.2011 21:18 | 17 komentarzy | red

Publikujemy felieton Dawida Wacławczyka - radnego RSS Nasze Miasto dotyczący Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Raciborzu.

Droga Orkiestra
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Jednym z ciekawszych kuriozów grudnia 2010, było postawienie w Sianowie pomnika „dziewczynki z zapałkami”. Pomnik ma „upamiętniać” miejscową akcję charytatywną, która w ciągu 5 lat zebrała 15 tysięcy złotych. Na postawienie pomnika wydano 35 tysięcy! Jajo? Koszmar? Głupota? Paranoja? W każdym razie niezły cyrk i powód do głębszej refleksji! Także dla raciborzan…

Historia ta przypomniała mi się w zeszłym tygodniu, kiedy bocznymi drzwiami dotarła do mnie informacja o kosztach, jakie na organizację XIX finału WOŚP przeznaczył z kieszeni raciborskiego podatnika nasz Urząd Miasta, poprzez furtkę o nazwie Raciborskie Centrum Kultury. Mowa o kilkudziesięciu tysiącach złotych. O dokładne dane poprosiłem na piśmie w interpelacji do prezydenta, ale wierzby szumią o okolicach 30 - 40 tysięcy. To cena „charytatywnego” koncertu Łukasza Zagrobelnego i wynajęcia sprzętu potrzebnego do nagłośnienia imprezy oraz kilku drobnych wydatków towarzyszących w stylu hotele, przejazdy, plakaty czy koszty pokazu pirotechnicznego zwanego „światełkiem do nieba”…

W tym miejscu chciałbym jasno i wyraźnie zaznaczyć kilka kwestii.

Po pierwsze – jestem zdecydowanym zwolennikiem idei Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Popieram ją i od zawsze popierałem obiema rękami. Trzykrotnie (tj. w latach 2006 – 2008) byłem współorganizatorem finałów WOŚP w Raciborzu, a sztab prowadziła formalnie Grupa Rosynant. W tym roku także zaliczyłem drobny epizod orkiestrowy, ruszając na 2-godzinny rejs z puszką po raciborskich lokalach gastronomicznych. Nie mam więc zamiaru podnosić ręki na świetną ideę! Wbrew kolejnym wnioskom - mam też pełną świadomość tego, iż żeby coś z kapelusza wyciągnąć, trzeba najpierw w niego trochę zainwestować. Pytanie – ile, kiedy i po co…

Po drugie: jestem pod dużym wrażeniem dzieła wykonanego przez osoby tworzące tegoroczny raciborski sztab WOŚP – czyli przez pracowników Raciborskiego Centrum Kultury. To dobrze, że ciężar prowadzenia sztabu wzięła na siebie ta instytucja. Po to ją między innymi mamy! To profesjonalne i właściwe rozwiązanie. RCK ma własne sale na spotkania wolontariuszy i imprezy, potrzebny sprzęt i profesjonalnych ludzi, którzy orkiestrą zajęli się w ramach swojej pracy. Poprzednie sztaby nie miały tego komfortu, przez co ich robota siłą rzeczy była bardziej partyzancka, improwizowana, przyjmowała charakter pląsów nocnych i akcji „po godzinach”. Spotkania odbywały się w knajpkach, a o salę na sztab i imprezy musieliśmy prosić darczyńców (Hotel Polonia, DK Strzecha). Zawsze z dobrym skutkiem, ale wiadomo, że na cudzym gruncie działa się mniej komfortowo. W tym roku widziałem profesjonalnie zrobioną robotę, a kilka drobnych wpadek (jak sprzedanie za stówkę słynnej sukienki Ani Wyszkoni) nie ma wpływu na całokształt mojej oceny! Rekord w ilości zebranych pieniędzy, sprawne przeprowadzenie zbiórki, obsługa wolontariuszy etc… Panie i Panowie - chylę czoła!

Moją uwagę przykuła przede wszystkim praca wykonana na kilka dni przed finałem przez Annę Jegerską-Michalską i Marka Mansza. Chodzi o precyzyjne podzielenie wolontariuszy na poszczególne ulice i kwartały, obstawienie kościołów, sklepów, imprez etc. To praca kluczowa ze względu na cel akcji WOŚP-u. To najważniejsza część całej akcji! To ona zdecydowała o sukcesie zbiórki!

I tu dochodzimy do sedna sprawy. Celem wielkich finałów WOŚP jest właśnie zbiórka pieniędzy na określony cel i pomoc potrzebującym tego dzieciom. Powtórzę jeszcze raz: celem WOŚP jest ZBIÓRKA pieniędzy. Nie są jej celem same koncerty, pokazy sztucznych ogni, ani nawet zabawa (choć dobrze, by była). Tym bardziej nie jest ich celem udowadnianie światu, że burmistrz, wójt czy prezydent nie szczędzi kasy na darmowe igrzyska dla swoich mieszkańców. Celem akcji jest zbiórka finansów na potrzeby chorych dzieci! Wszystkie pozostałe akcje mają tylko wspomóc tą zbiórkę i zgromadzić w jakimś miejscu ludzi. Zgromadzić po to by zechcieli wrzucić do puszki datek. Oprócz, albo zamiast biletu.

Oczywiście poza samą zbiórką liczą się też efekty społeczne całej akcji: poczucie jedności danej wspólnoty, promocja ciekawych zespołów, stowarzyszeń, akcji, wspólne radowanie się z tego, że w narodzie zdrowy duch, ludzka dusza i chęć do działania. Nie ma nic piękniejszego niż to, że artyści przynoszą swoje prace na aukcje, siatkarze grają tego dnia w hokeja, motocykliści wożą dzieci, bracia kurkowi strzelają z armat, a sportowcy podbijają rekordy. W takim dniu wszyscy pokazujemy, że chcemy i potrafimy dać coś od siebie.

I tu stawiam pytanie: czy organizowanie bardzo drogich koncertów gwiazdek drugiej ligi i jednego sezonu, za które prezydent płaci z naszej wspólnej kasy jest tym, o co powinno chodzić w WOŚP-ie? Nie mam nic przeciwko Łukaszowi Zagrobelnemu, choć w sensie muzycznym WOŚP kojarzy mi się z jej korzeniami: rock’n’rollem, ostrym graniem, punkiem, reggae, metalem, klimatami undergroundowymi. A dalej: ze społecznym ruchem, pozytywną energią, zaangażowaniem wszystkich Polaków. Z graniem za darmo, ew. po kosztach dojazdu, maksymalnie za symboliczne kilka stówek na głowę: na dojazd, hotel i jedzenie. Kiedy słyszę, że na finał WOŚP-u zaproszono miłego chłopca, który za koncert wziął 2 - 3 razy więcej niż UM daje na ogólnopolskie festiwale kulturalne z długą tradycją. Mam wrażenie, że gdzieś zgubiliśmy poczucie sensu idei WOŚP-u i przehandlowaliśmy ją za dobry wizerunek… Czyj? Na to pytanie proszę odpowiedzieć sobie samemu…

Ale mniejsza o moje młodzieńcze sentymenty. Gorsze od tego jest nieuzasadnione szastanie pieniędzmi! Panie i Panowie – nie o to chodzi, by ze sztandarem WOŚP-u i uczestnictwa w akcji charytatywnej w ciągu jednego wieczoru wydać z miejskiej kasy tyle, ile wszystkie organizacje pozarządowe działające w obszarze kultury wydają przez pół roku! Nie o to chodzi, by „charytatywnie” zabawić się przez 4 godziny z idolem nastolatek, za równowartość tego, co w innym terminie pozwoli ściągnąć „komercyjnie” zespoły typu T.Love, Hey, Maleńczuk czy Voo Voo. I ostatecznie - nie o to chodzi, by połowę tego co armia 150 wolontariuszy marznących w śniegu i mrozie zbierze do puszek  WOŚP, wydać z drugiej kieszeni ich rodziców na honorarium dla jednego zespołu umilającego wieczór. Oczywiście wynagrodzenie przypadło tylko dla „gwiazdy”, bo raciborscy artyści mają się cieszyć z tego, że „zyskali możliwość promocji” i grają za friko przed głównym bohaterem wieczoru. No, ale raciborski artysta jak wiadomo nie je, nie pije i nie płaci rachunków…

Uważam, że bez względu na świetny przebieg całej akcji – szastanie publicznym (grubym) pieniądzem, zwłaszcza przy okazji akcji charytatywnej – jest demoralizujące, anty-mobilizujące i demotywujące – zarówno dla wolontariuszy, jak i pozostałych mieszkańców. Ukrywanie wysokości ponoszonych kosztów (kilkadziesiąt tysięcy złotych) jest zaś formą nabierania i oszukiwania społeczeństwa!

Na koniec można sobie zadać pytanie: czy można zrobić finał WOŚP-u za darmo, albo o wiele taniej? Czy to możliwe? Zapewniam, że tak. Pamiętam dokładnie, że przed 5, 4 i 3 laty „nasze” finały kosztowały raciborski UM odpowiednio: 0 (zero), 3,5 oraz 5 tysięcy złotych. Rekordy ilości zebranych środków też padały, bo jak pisałem: wynik zbiórki zależy od tego jak zostanie ona przeprowadzona, czy odwiedzi się dyskoteki, zadba o samochody przerzucające wolontariuszy, jak zostaną oni podzieleni na ulice etc., a nie od tego, kto zagra i zaśpiewa. Impreza nie ma wpływu na wyniki zbiórki, jest tylko miłym dodatkiem.

Ponieważ sam nie cierpię krytyki, która nie niesie żadnych rozwiązań, stawiam w tym miejscu konkretny wniosek o to, by Pan Prezydent dopilnował tego, by na organizację kolejnych raciborskich finałów WOŚP przeznaczać z miejskiej kasy maksymalnie 20% kwoty, jaką udało się zebrać na poprzednim finale. Chodzi o kwotę wydaną łącznie przez UM i wszystkie podległe gminie jednostki typu RCK, OSiR itd. To rozsądna granica, która nie naraża organizatorów ani na zarzut rozrzutności, ani śmieszności, ani też przesadnego sknerstwa czy oszołomstwa. Idąc tym tropem: w przyszłym roku byłoby to najwyżej 15 tysięcy złotych. Przy wyjściu do lokalnych organizacji pozarządowych, pubów i wszystkich zespołów lokalnych, (czego zabrakło w tym roku) - nie będzie najmniejszego problemu z organizacją świetnej imprezy w tej cenie. Pod warunkiem, że zabierze się za nią odpowiednio szybciej – czyli we wrześniu, a nie z początkiem grudnia…

Dawid Wacławczyk


Opinie oraz treści zawarte w rubryce Publicystyka przedstawiają wyłącznie własne zdanie autorów i mogą ale nie muszą odzwierciedlać poglądów redakcji. Masz coś ciekawego do przekazania szerszemu gronu - zapraszamy na łamy portalu nowiny.pl - opublikujemy Twój felieton bezpłatnie. Wyślij swoje przemyślenia na adres portal@nowiny.pl. Redakcja zastrzega sobie prawo odmowy publikacji materiału.