Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Hamburger zamiast książki? Fast food za księgarnię

12.05.2024 05:46 | 24 komentarze | KaBa
Ostatnia aktualizacja: 11.05.2024 22:46

Wielu mieszkańców kojarzy, że przy ulicy Mazowieckiej od niepamiętnych czasów znajdowała się księgarnia. Jakiś czas temu została zamknięta. Podobno w jej dawnych pomieszczeniach ma znajdować się fast food, czyli bar szybkiej obsługi. Każdy ma gusta kulinarne, jakie ma, ale taka zamiana nie każdemu musi się podobać.

Hamburger zamiast książki? Fast food za księgarnię
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Pamiętam czasy, kiedy książka była przedmiotem szczególnym. Nie łatwo byłą ją zdobyć, a niektóre tytuły były sprzedawane spod lady. Może młodsze pokolenie nie uwierzy w to, że każda szanująca się rodzina szczyciła się posiadaniem „Pana Tadeusza”, czy „Krzyżaków”. Każdy, kto uczył się w szkole podstawowej, znał treść tych utworów. Wstyd było przyznać, że się nie czytało. Księgarnia na Mazowieckiej była takim miejscem, gdzie można było „zdobyć” właśnie takie tytuły. Czasem przydawała się znajomość z panią sprzedającą w tym niezwykłym sklepie. Niezwykłym, bo zaspokajającym nasze potrzeby obcowania z literaturą. Każde też dziecko najpierw tam udawało się po podręczniki, lektury, czy inne atrybuty szkolne. Sama wystawa już mogła pobudzać wyobraźnię, gdyż znajdowały się na niej co ciekawsze książki, często nowości. Były też reprodukcje obrazów. Powie ktoś, że to tylko reprodukcje, ale za to jakich malarzy -Chełmońskiego, Kossaka, Malczewskiego. Wiele z moich książek, które mam w swojej domowej bibliotece pochodzi właśnie z tej księgarni. Zresztą nie jestem chyba w tym odosobniona.

Co wybieramy: księgarnię czy bar?

Co wybieramy: księgarnię czy bar?

I nadszedł czas, kiedy księgarnia została zamknięta. Z mapy naszego miasta znikło, można powiedzieć, kultowe miejsce.  Cóż, chyba książki przestały być opłacalnym przedmiotem handlu. Bezlitosne prawa ekonomii zrobiły swoje.  Miejsce po byłej księgarni jest na tyle atrakcyjne, że podobno ma się tam rozgościć fast food. Nie mnie oceniać gusta kulinarne bywalców tego rodzaju obiektów gastronomicznych. Każdy ma, jakie ma i jest to jego sprawa. Trudno jednak pogodzić się z tym, że w miejscu, gdzie kupowaliśmy dzieła polskiej i światowej literatury, będziemy mogli zamówić przysłowiowego kotleta, burgera z wołowiną czy frytki. Nie sposób uciec od zaspokajania swoich potrzeb biologicznych, jaką jest dostarczenie organizmowi energii w postaci pożywienia, ale przecież nie samym chlebem  człowiek żyje.

Nie można też mieć pretensji do przedsiębiorcy, że chce w taki, a nie inny sposób wykorzystać lokal. Nie zawiniły tutaj nawet prawa ekonomii, bo one przecież nie istnieją w oderwaniu od człowieka. No właśnie, to człowiek (ludzie) zdecydował, że woli wydać swoje ciężko zarobione pieniądze na podwójny burger z serem i porcją frytek w towarzystwie słodkiego i naładowanego chemią napoju. Trudno przekonać amatorów tego typu potraw, że jednak lepiej zrobiliby, kupując poezję Czesława Miłosza, Wisławy Szymborskiej, czy nawet podręcznik szkolny o albumie malarstwa już nie wspominając. Doznania estetyczne schodzą na drugi plan, a dzięki temu człowiek unika dylematów moralnych bohaterów – życie jest prostsze, łatwiejsze i przewidywalne. W końcu skonsumowanie wołowiny z sosem czosnkowym ma wyrazisty smak, nie to, co jakiś tam wiersz biały lub monografia historyczna. W tej ostatniej już samo przebrnięcie przez wstęp jest wyrazem heroizmu intelektualnego.

Czasy się zmieniają i ludzie też – to żadna nowość. Tam, gdzie kiedyś była księgarnia, może być bar. Strach pomyśleć, co w przyszłości będzie znajdować się w budynkach teatrów, kin, muzeów. Już teraz (o zgrozo!) do galerii chodzimy na zakupy i zamiast dzieł sztuki podziwiamy buty, pralki, lodówki  i inne niezbędne dla człowieka artykuły. Refleksję nad wymową artystyczną dzieła, zastępuje szok cenowy i euforia, w przypadku promocji. O tempora, o mores!