Sobota, 5 października 2024

imieniny: Igora, Apolinarego, Placyda

RSS

Ksiądz Wojciech Grzesiak: "Nie robię nic złego"

21.12.2016 12:21 | 34 komentarze | kb

Ksiądz Wojciech Grzesiak, dotychczasowy kapelan Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 2 oraz pomysłodawca i szef Misji Paragwaj, został z dnia na dzień pozbawiony posługi w szpitalu. Było to szokiem dla dyrekcji, personelu, pacjentów, mieszkańców i niego. Co ksiądz myśli o tej sytuacji? Jak się teraz czuje? Czy uważa, że zrobił coś złego, skoro biskup odwołał go z zajmowanej funkcji? 

Ksiądz Wojciech Grzesiak: "Nie robię nic złego"
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Czy Ksiądz gwiazdorzy?

Sam użyłem takiego stwierdzenia określając siebie, tak gwiazdorze - nie widzę w tym nic złego, św. Paweł działał podobnie - Boży szaleniec „o gdybyście mogli znieść trochę szaleństwa z mojej strony” mówił (2 Kor 11,1). Są różni księża zarówno tacy wyciszeni, głównie zatopieni w modlitwie, inni lubiący „święty spokój” oraz tacy, jak ja. Wszędzie mnie pełno. Nie mogę usiedzieć na jednym miejscu. Przychodzą mi do głowy różne pomysły. Ta różnorodność stanowi o bogactwie Kościoła. Znamy przecież doskonale księdza Jacka Wiosnę, twórcę Szlachetnej Paczki czy innych znanych duszpasterzy. Moim sposobem wcielenia Ewangelii w życie oprócz pracy duszpasterskiej jest Misja Paragwaj. Wraz z innymi wolontariuszami pomagam ludziom, którzy żyją w skrajnej, niewyobrażalnej biedzie. A to, że o naszym przedsięwzięciu jest głośno, trudno uznać za coś złego. Staramy się przekonać, jak największa liczbę ludzi, aby wsparli nasze działania, aby okazali miłosierdzie.

Co się stało, że zwykły ksiądz diecezjalny postanowił nagle nieść pomoc w Paragwaju?

Moim małym światem jest Paragwaj. Tam czekają na mnie ludzie, którzy oczekują pomocy, nadziei. Tak postrzegam głos Pana Boga, który nakłada na mnie również i to zadanie, bo mnie tam zaprowadził. Po prostu spotkałem na swojej drodze ludzi, którzy pokazali mi inny, pełen nędzy świat. Nie deprecjonuję też pracy kapelana w szpitalu, bo i tutaj są ludzie potrzebujący księdza. Zarówno tam w Ameryce Południowej, jak i tutaj w Polsce można bliźniemu okazywać miłosierdzie. Jedno nie wyklucza drugiego.

Niektórzy zarzucają Księdzu brak pokory.

To prawda, że jestem krnąbrny, ale jest u mnie pokora. Przyjąłem wszystkie decyzje arcybiskupa, które podjął w stosunku do mnie. Nie oznacza to, jednak, że się z nimi w pełni zgadzam i że je wszystkie do końca wykonam. Mogę swoją postawę określić, jako zimne posłuszeństwo. To przecież przyrzekałem otrzymując święcenia kapłańskie. Zresztą teraz sam do końca nie wiem, co jest głosem Pana Boga, czy niesienie pomocy biednym, czy słuchanie biskupa, który mi tego zakazuje.

Co Ksiądz ma na myśli, mówiąc, że nie wszystkie dekrety biskupa do końca wykona?

Chodzi o przerwanie Misji Paragwaj. Gdybym to zostawił Misja zakończyłaby swoją działalność. Nie jestem w stanie tego porzucić. Jak nie w tej diecezji, to w innej będę ją kontynuował. Nic nie powstrzyma mnie od pomocy biednym, chorym ludziom, o których wszyscy zapomnieli. Ja nie robię przecież nic złego. Modlę się z tymi ludźmi, spowiadam ich, udzielam sakramentów, pomagam medycznie. Ludzie, czy w tym jest coś nagannego?

Dlaczego Ksiądz ma porzucić Misję, która przecież pomaga innym?

Nie wiem. To jest pytanie do Kurii Metropolitalnej Archidiecezji Katowickiej.

Wrócił Ksiądz z kolejnej misji do Paragwaju a tu dekret odwołujący z posługi kapelana szpitalnego.

Liczyłem się z tym, ale mimo wszystko było to dla mnie dużym zaskoczeniem. Miałem przygotować kaplicę do Świąt Bożego Narodzenia, rozliczyć misję. W głowie kłębiły mi się nowe plany. A tu nagle z dnia, na dzień odwołanie. Z dnia, na dzień moje życie zawaliło się.

Podobno Ksiądz miał prosić o urlop zdrowotny?

Kuria nie otrzymała ode mnie żadnego zwolnienia lekarskiego. Owszem, po tym, co stało się, kiedy wróciłem z Paragwaju i skutki tego na moim zdrowiu, w pełni kwalifikują mnie do przebywania na takim zwolnieniu. To wszystko odbiło się na moim ciele i psychice. Dlatego poprosiłem o czas urlopu. Nie czuję jednak, aby ten stan ograniczał mnie w robieniu dobrych dzieł dla innych, potrzebujących ludzi.

Co Ksiądz odpowie na zarzuty, że w Polsce jest bieda i najpierw trzeba tutaj pomagać?

Trzeba wstać z fotela, odłożyć piwo i wziąć się do roboty społecznej. Wszystko można zrobić, czy tutaj w Polsce, czy tam w Paragwaju, czy gdziekolwiek indziej. Nie wystarczy tylko gadać i krytykować, ale trzeba działać. Każdy ma tu pole do popisu. Im więcej ludzi zrobi coś sensownego, tym lepiej. Nie chodzi tutaj o jakąś chorą konkurencję. Każdy, kto chce pomagać jest przyjacielem.  Wiele dobrego robi WOŚP, Caritas, Szlachetna Paczka, Ochojska i wiele innych organizacji. Nikt nie jest lepszy, czy gorszy.

Z Księdza wypowiedzi przebija brak zrozumienia u bezpośrednich przełożonych. Jaki więc powinien być Kościół katolicki?

Problemem Kościoła jest jego zamknięcie na świat. Biskupi nie mogą zamykać się na ludzi, na ich problemy, na życie. Zamykanie się w kościołach, kuriach i odgradzanie od wiernych obrzędowością nie jest tą drogą, w jakim kierunku Kościół powinien zmierzać. Zresztą dobitnie mówi to papież Franciszek. Z drugiej strony, mamy takich biskupów jak bp. Grzegorz Ryś, który wychodzi do ludzi, rozmawia z nimi, stara się zrozumieć drugiego, uszanować odmienne zdanie. I to są duszpasterze, jakich nam potrzeba. Wychodzenie do ludzi jest trudne, ale niektórzy odgradzają się murem liturgii, murem pałaców biskupich, murem przepychu, murem współpracowników, którzy przyklaskują każdej decyzji. Wielu z oficjeli kościelnych nie wie nawet, ile kosztuje bochenek chleba, jogurt, czy kilogram mięsa. Wszyscy, ja również, mamy coś do poprawy. Jest coś, co zraża ludzi w Kościele. Czuję to jako ksiądz.

Ale przecież każdy ksiądz może porozmawiać z biskupem o dręczących go wątpliwościach. Mówi się, że biskup jest takim ojcem duchowym.

Bynajmniej dla mnie arcybiskup Wiktor Skworc nie ma w sobie nic z ojcostwa wobec kapłanów. To jest opinia większej liczby księży. Na rozmowę z nim musiałem czekać aż dwa lata i to dopiero, kiedy wysłałem e-maila, że o wszystkim powiadomię nuncjusza apostolskiego. Przez ten cały czas nie zasługiwałem nawet na chwilę rozmowy. Gdybym czekał dwa lata na taki kontakt z własnym ojcem, to dzisiaj byłbym chyba jakimś wykolejeńcem. Moim ojcem jest tylko Wiesław Grzesiak. Bogu dzięki za niego…

Co Ksiądz usłyszał, kiedy już doszło do tej rozmowy?

Biskup mówił mi, że być może przydzieli mnie do hospicjum, być może da mi inne zadanie, że będę mógł kontynuować Misję Paragwaj. Cała rozmowa była zresztą pompatyczna. Biskup siedzący za biurkiem. A wymiana zdań w zasadzie prowadzona bardziej z pozycji siły, przewagi, niż zrozumienia. A efektem tej rozmowy i obiecanek jest… stan rzeczy, jaki znamy.

Proponowano Księdzu pracę na misjach kościelnych?

Tak, nie mogłem jej przyjąć ze względu na swój stan zdrowia. Mam przewlekłą chorobę, która uniemożliwia mi stałe przebywanie na misji. Kuria o tym doskonale wie. Boże drogi, gdym ja mógł jechać, to bym to zrobił! Bez najmniejszej chwili wahania.

Czy jednak Misja Paragwaj nie odciągała Księdza od pracy w szpitalu?

Na misję jadę w ramach swojego miesięcznego urlopu. Mógłbym w tym czasie leżeć we Włoszech nad Adriatykiem na gorącym piasku i nie byłoby żadnego problemu. Zresztą robi tak wielu księży i jest wszystko w porządku. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego zabrania mi się w ramach mojego wolnego czasu pomagać w Paragwaju. Sam opłacam koszty podróży, nie czerpię z tej pracy żadnych dochodów. Nigdy, powtarzam nigdy nie pojmę, dlaczego komuś to przeszkadza.

Zarzuca się Księdzu interesowność w działaniach?

Nie kieruje mną potrzeba zysku. W szpitalu zarabiałem 1050 zł na miesiąc, do tego czasami dochodziły intencje mszalne. Nie mam własnego mieszkania. Mój samochód liczy 12 lat. Niczego więcej mi nie trzeba. Moim pragnieniem jest jedynie pomoc innym. Zobaczyłem w Paragwaju ludzi, którzy żyją w beznadziejnych warunkach i ich tam nie zostawię.

Jak Ksiądz się teraz czuje, w tej całej sytuacji?

Jestem psychicznie wykończony. Miałem rozpocząć przygotowanie kaplicy do Świąt, miałem rozliczać Misję. Powinienem rozpocząć przygotowania do kolejnego projektu. Muszę znaleźć siły, aby się do tego zabrać. Obecnie zajmuję się przeprowadzką do Jankowic Rybnickich, do rodziców. Niedługo Boże Narodzenie, chciałbym spokoju. Narodzenie Pana Jezusa przyniosło pokój życzę go wszystkim. Zwróciłem się do Kurii, do kanclerza z prośbą o pojednanie, o zezwolenie mi na Paragwaj, z przeprosinami za moją krnąbrność. Nie doczekałem się żadnej odpowiedzi.

Liczy się Ksiądz z tym, że zostanie suspendowany przez biskupa, czyli otrzyma zakaz wykonywania wszelkich czynności przynależnych dla księży?

Kocham swój Kościół, nasz Kościół. Uważam, że wiele dobrych rzeczy można zrobić będąc księdzem. Można wspaniale próbować być wiernym Ewangelii poprzez miłosierdzie dla drugiego człowieka, poprzez pomoc, jaką mu się okazuje. Wiara to nie tylko puste słowa, czy gesty, które nic nie znaczą. Co do ewentualnego suspendowania - wszystko może się zdarzyć. Na to nie mam wpływu. Przyjmę każdą decyzję. Zawszę pozostanę na służbie i będę szukał miejsca gdzie będę ją mógł pełnić. Kościół to nie tylko archidiecezja katowicka.

Czego Ksiądz chciałby życzyć czytelnikom na Święta Bożego Narodzenia?

Na samym początku chcę podziękować za każde wsparcie Misji Medycznych. Mówię to w moim imieniu, imieniu Wolontariuszy i Paragwajczyków… Dzięki za wszystko…

A wszystkim czytelnikom życzę z serca - Bóg jest większy… od wszystkiego i jest pokojem… Feliz Navidad y Prospero Aňo Nuevo… Benndiciones para todos.