Zatruta Odra jak te płonące kilka lat temu śmietniska
Co łączy ostatni kryzys ekologiczny na Odrze z palącymi się kilka lat temu, jak ogromne stogi siana, wysypiskami śmieci? Systemowa słabość instytucji odpowiedzialnych za ochronę środowiska. Te najpierw były wodzone za nos przez kombinatorów, którzy na składowaniu odpadów robili biznes życia. A dziś nie są w stanie przekonująco ustalić, w jaki sposób zatruto drugą najdłuższą rzekę kraju.
Pamiętacie drodzy czytelnicy jak kilka lat temu, tu na naszym podwórku, nieznani na początku sprawcy pozbywali się nielegalnie odpadów? Tony, dziesiątki ton różnego rodzaju śmieci leżały w polach, przy drogach w Syryni. Jednych sprawców udało się ustalić i ukarać. Pamiętacie jakie kary nałożył na nich sąd? Ja pamiętam. Grzywny od 200 do 1000 zł. Za pozbycie się 150-200 ton odpadów, których normalna, tj. zgodna z prawem utylizacja kosztowałaby dziesiątki tysięcy złotych. Dziś koszt utylizacji odpadów przez wyspecjalizowaną firmę waha się od 350 (odpady budowlane) do 1000 zł za tonę (np. za papę czy wielkogabaryty). Niech tam w 2015 r., kiedy doszło do procederu, ceny były o połowę niższe. Czyż gra i tak nie była warta ryzyka?
Pamiętacie pewnie nie tak dawne gorejące zazwyczaj - a jakże - nocą olbrzymie stosy opon, śmieci i wszelkiego rodzaju opadów, zbieranych na prywatnych placach, w magazynach? By daleko nie szukać - w listopadzie 2018 r. płonęło składowisko opon w Żorach. Co ciekawe służby zapewniały tam, że choć dym z pożaru śmierdzi, to nie truje. Według danych od początku 2016 roku tylko do połowy roku 2019 w Polsce spłonęły 622 składowiska śmieci. Temat w ostatnich latach nieco ucichnął. Może udało się sprawę ukrócić, a może po prostu temat przestał być nośny medialnie.
Teraz nośny na pewno stał sie temat rzek. Wszystko przez to, że w Odrze pojawiły się setki ton śniętych ryb. Założę się, że nagle wszyscy odkryją, że większość rzek w Polsce jest mniej lub bardziej zanieczyszczanych. Zresztą dziś Dziennik Gazeta Prawna podał, że poważnie brana pod uwagę przez władze hipoteza dotycząca zatrucia Odry zakłada splot niefortunnych zdarzeń, tj. suszę na Dolnym Śląsku, która wpływa na małą ilość wody i jej wyższą temperaturę. W efekcie to, co jest regularnie wpuszczane do Odry przy normalnym stanie wód i niższej temperaturze, dziś powoduje masowe śnięcie ryb. To samo obserwujemy w rzece Ner, czyli dopływie Warty, czy niemieckiej Łabie. DGP pisze, że odpowiednie służby powinny wcześniej zareagować i np. wstrzymać... wydawanie pozwoleń wodnoprawnych uprawniających do wpuszczania ścieków do rzeki.
Niedawno podczas rozmowy usłyszałem na ten temat krótką konkluzję: "Kowalskiemu wysyła się drony nad kominy, straże miejskie do kotłowni i do sprawdzenia podłączeń do kanalizacji. Ale możnych i potężnych w tym państwie w kwestii ekologii nikt nie rusza". I coś w tym chyba niestety jest.
Artur Marcisz
Komentarze
3 komentarze
A uwaga Szarego Mieszkańca słuszna - za chwilę znowu jakiś skład sortowanych, za ciężkie pieniądze, plastików lub opon zapłonie, bo "musi być miejsce na nowe" drogo sortowane plastiki i opony - przecież takich milionów dochodu się nie odpuszcza.
Odnośnie Odry radzę się zastanowić nad jedną tylko sprawą - skąd wiecie, jak bardzo "podczyszczone" ścieki wrzucają dzień, w dzień i noc, w noc same tylko oczyszczalnie ścieków komunalnych, które stale są w jakiejś modernizacji, rozbudowie i rewitalizacji? Przypomnijcie sobie ile to lat Kokoszyce wąchały Potok Jedłownicki, do którego "oczyszczone coś" odprowadza malutki Pszów? A takich instalacji, wpiętych ostatecznie do Odry czy Wisły są tysiące i one nie patrzą na to, jaki jest stan wody w okresie suszy. Muszą zrzucić tyle, ile dostarczają mieszkańcy. Dodajcie przemysł i odwodnienia dróg oraz placów publicznych.
W Arabii Saudyjskiej przez 3 (T R Z Y) MIESIĄCE !!! paliło się gigantyczne składowisko zużytych opon. Dym był widziany ze stacji kosmicznej. Strażacy byli i się patrzyli, nie robiono absolutnie nic aby ograniczyć skalę. Ekolodzy, Greenpeace, Greta - siedzieli cicho - żadnych protestów. Petrodolary zrobiły swoje. U nas - ekooszuści załatwili na słupów firmy - dzikie składowiska - zebrali kasę, uciekli (nie wszyscy). Tak jak pisze redakcja - kary były śmiesznie niskie, to zwykły mieszkaniec za spalenie butelki dostawał wyższy mandat.