Czy to już powrót cenzury, czy tylko małość ludzka? Czyli co nowego na zamku piastowskim - pisze Zbigniew Woźniak, laureat nagrody Mieszko AD, w liście do redakcji Nowin Raciborskich.
Mogło by się wydawać, że brzydki zapach, jaki towarzyszył w końcu zeszłego i w pierwszych miesiącach bieżącego roku wicestaroście Kurpisowi w związku z pokrętnymi okolicznościami towarzyszącymi wybieraniu nowego dyrektora na Zamku Piastowskim już się bezpowrotnie rozwiał, ale – niestety – nie jest tak dobrze.
Co prawda, nie zmieniła się misja zamku, bowiem statut Agencji Promocji Ziemi Raciborskiej i Wspierania Przedsiębiorczości na Zamku Piastowskim w Raciborzu (rozdz. II § 4) nadal wyraźnie mówi, że celem działania Zamku Piastowskiego jest: promocja Ziemi Raciborskiej oraz prowadzenie działalności kulturalnej, ale praktyka to już jakby trochę inna bajka...
W latach 2016 oraz 2017, zawsze w listopadzie, ówczesna pani dyrektor Zamku Piastowskiego wpisywała do programu imprez moje spotkania autorskie, połączone z promocją nowych książek. Były to wydarzenia stricte kulturalne, na których, m.in., aktorzy działającego na zamku teatru recytowali moje utwory.
Ponieważ w druku jest kolejna moja książka, postanowiłem zachować tę tradycję i zwróciłem się z pismem do Agencji (za poprzedniej dyrekcji wystarczyło ustnie, ale – jak to mówią – sicher ist sicher) o wpisanie kolejnego spotkania autorskiego i promocji książki do kalendarza imprez. W odpowiedzi przeczytałem, że miło im będzie udostępnić salę „jako miejsce prezentacji” i zaproponowano mi „wynajem pomieszczeń, zgodnie z cennikiem wynajmu pomieszczeń Agencji”. W sumie, chodzi o zaledwie kilkaset złotych, ale bardziej o zasady.
Rzecz bowiem w tym, że ja nie prosiłem o wynajęcie pomieszczeń, bo to nie żadna impreza komercyjna, typu prezentacja foteli do masażu, a o „wpisanie do kalendarza imprez spotkania promującego moją kolejną książkę”.
Aby rozwiąć wątpliwiści że chodzi – jak w poprzednich latach – o imprezę o charakterze kulturalnym, wysłałem więc kolejne pismo. Tym razem jednak otrzymana odpowiedź była już znacznie mniej uprzejma. Pani dyrektor stwierdziła, że „promocję autorskiej twórczości literackiej (tak jak by mogła być nieautorska twórczość literacka – Z.W.), gdzie prowadzona jest również sprzedaż uważam za prywatne przedsięwzięcie”. Skoro jednak wcześniej traktowano moje spotkanie autorskie jako wydarzenie kulturalne i nie pobierano opłaty, to co się zmieniło?
Spotkanie autorskie ma sens jedynie wtedy, gdy można wejść w posiadanie książki, w dodatku z autografem lub dedykacją autora. Ponadto, pani dyrektor powinna się orientować, że tego typu wydawnictwa nie są w żadnym wypadku przedsięwzięciem obliczonym na jakikolwiek dochód.
Pewnie aby dodać sobie animuszu, pani Jakacka napisała jeszcze, że „jeśli będzie Pan chciał zorganizować wernisaż wystawy obrazów, to wpiszemy Pana w kalendarz wydarzeń i potraktujemy to wydarzenie nieodpłatnie”. Na razie nie maluję obrazów, ale to stwierdzenie napawa mnie otuchą, że pani dyrektor wierzy we wszechstronność moich talentów i... może wykracze...
Tymczasem jednak, w swej nadgorliwości, posunęła się do tego, że – jak wynika z przesłanego mi pisma – już rozmawiała z prowadzącymi Zamkową Grupę Teatralną i uzyskała odpowiedź, że „żaden z teatrów nie jest zainteresowany udziałem w prezentacji Pana nowej książki”.
Ja jednak o to nie prosiłem, bo mam na tegoroczną promocję zupełnie inny pomysł i wcale nie planowałem włączenia w to zamkowych aktorów. Inna rzecz, że aktorzy nic o tym nie wiedzą, że nie są zainteresowani udziałem, za to – ponad wszelką wątpliwość – w minionych latach zainteresowani byli. I to bardzo...
No i podsumowująca pismo do mnie konkluzja – „W związku z powyższym nie widzę naszej roli jako współorganizatora wydarzenia. Przyjmuję do wiadomości, że zorganizuje Pan wydarzenie w innym miejscu i życzę dalszych sukcesów”.
A co to ma wspólnego z wicestarostą Kurpisem?
Bardzo wiele. Przecież to on był największym orędownikiem zatrudnienia obecnej pani dyrektor na tym stanowisku, a jednocześnie obsesyjnym wręcz przeciwnikiem mojej kandydatury. Poza tym, to do jego obowiązków należy nadzór nad tą jednostką organizacyjną. Teraz razem (bo jakoś nie wierzę, że pani dyrektor nie konsultowała tej sprawy ze swym przełożonym, znając stan naszych relacji) decydują co jest wydarzeniem kulturalnym a co nim nie jest, nawet jeśli w poprzednich latach było. To pierwszy krok do wprowadzenia cenzury, która (w czasach PRL-u) decydowała co wystawione zostanie, a co nie. Czasy jednak już nie te.
Zamek Piastowski to nie prywatny folwark, panie wicestarosto, i osoba sprawująca funkcję samorządową (w interesie i z woli obywateli) powinna wznieść się ponad osobiste urazy czy animozje. Może jednak już niedługo temat będzie nieaktualny, bo idą wybory a funkcja wicestarosty – na szczęście – nie jest dożywotnia...
Zbigniew Woźniak
Opinie oraz treści zawarte w rubryce Publicystyka przedstawiają wyłącznie własne zdanie autorów i mogą ale nie muszą odzwierciedlać poglądów redakcji. Masz coś ciekawego do przekazania szerszemu gronu - zapraszamy na łamy portalu nowiny.pl - opublikujemy Twój felieton bezpłatnie. Wyślij swoje przemyślenia na adres portal@nowiny.pl. Redakcja zastrzega sobie prawo odmowy publikacji materiału.
Ludzie:
Marek Kurpis
Etatowy Członek Zarządu Powiatu Raciborskiego
Komentarze
15 komentarzy
No i zong. Funkcja wicestarosty nie jest dozywotnia - to fakt. Ale jeszcze 5 lat potrwa.
Do: MarianGDYBYŚtowidział – Rozumiem, że mogłeś mieć problem ze "strawieniem" fragmentu książki, bo do tego potrzebna jednak jest elementarna wyobraźnia i wiedza, ale największy twój problem polega na tym, poza twoimi możliwościami pojmowania leży kwestia o co naprawdę w artykule chodziło. Myślę, że bardziej byś zabłysnął jako krytyk kulinarny, bo znasz się na "niestrawnych, zgniłych parówkach". Tak trzymaj, ale rób to w swoim imieniu a nie udawaj że jeszcze kogoś reprezentujesz. Ta wazelina do Jakackiej, też ci wiarygodności nie dodaje.
Bardzo dobrze Mariola, tak trzymaj. Widziałem kiedyś to, co sam autor nazywa "literaturą", próbowałem nawet przeczytać fragment, ale było tak niestrawne, jak zgniłe parówki. Grafomaństwu, bufonadzie i zawiści mówmy stanowcze nie!
Ty Jakkończyfacet, zaciekawiłeś mnie bardzo, bo książka na którą plują kołtuny i mohery, zawsze jest warta przeczytania. W księgarniach już jej nie ma, ale skoczę do pałacu w Wojniwicach. Może jeszcze mają. Promocji nowej na pewno nie przegapię.
Do ~ JakKończyFacet.
Nie wiem czy pani Jakacka by się ucieszyła słysząc że ma jaja, ale ona nawet nic nie wiedziała że na zamku bywały promocje książek p. Woźniaka. Nie mogła więc książek oceniać i ujawniać swych jaj. Ty akurat nie dość że jesteś frustratem, to jeszcze sprzedawczykiem i działasz na zamówienie. Jak byś bowiem chciał być uczciwy, to byś stwierdził że na 250 utworów w książce, znalazła się (bardzo zresztą refleksyjna i ciekawa) "biblijna historia o kutasie", ale obok jest i "agresja" i "cud ciągłego odkrywania świata", jak również całe rozdziały o historii, tradycji, przyrodzie itd. A przy okazji, pewnie nie słyszałeś o tym, że dewizą prawdziwych humanistów jest: "nic co ludzkie nie jest mi obce". Jakoś mnie nie przekonałeś do swojej tezy a słowo żenada, czy kiepska, bardziej pasuje do twojej zaściankowości.
Co zaś do użytkownika ~jaROBOT, to wyraźnie nie masz w pracy co robić, więc postanowiłeś wylać trochę jadu. Wszystko jest nie takie. Na szczęście ty jesteś doskonały.
Ponieważ znam p. Woźniaka dobrze, to jestem przeknany że promocję swojej nowej książki zrobi, jak co roku, w listopadzie i w równie prestiżowej lokalizacji. No i daj Boże, by ta nowa była taka "kiepska" jak poprzednie.
Nowiny Raciborskie to ciekawe "medium". Lubują się w insynuacjach. Publikują każde g.wno, które prześle im byle frustrat.
Brawo! Świetnie! Jak widać ani Winiarski, ani Kurpis ani pani Grażyna nie mieli tyle jaj co mała Jakacka. Ktoś musi „wiersze” o tytułach „biblijna historia o kutasie”, „grandoza cipioza” i inne poezje o minetach - nazwać żenadą a nie sztuką. Za zamek płacić powinien każdy. Nie ma różnicy między sprzedażą garnków a kiepskich książek...
bezposrednim przełozonym dyr Jakackiej -jest starosta Wniarski,który nie widzi nic złego w agitkach partyjnych na Zamku oraz nie reaguje kiedy imprezy kulturalnej nie można zrealizować.
a po wyborach jak starostą zostanie Wacławczyk albo ktoś od niego-bedzie tylko gorzej
Najlepsza to była reforma szkół. Najpierw łączenie ekonomika budowlanki i zawodówki. Zostaje tyle samo budynków i kadry. Ogłoszenie sukcesu i po roku rozdzielenie ekonomika. Oczywiście nadal tye samo budynków w sumie. Koszty łączenia i podziału i mnostwo niepotrzebnej pracy czyli kasy za pracę .
Trudno wierzyć że to było przemyślane i przeanalizowane za pieniądze podatników.
Wybory może to zmienią. Stanowiska nie są dożywotne i całe szczęście.
Konfliktu interesu przy naborze ,gdy znajomy W. był w komisji oceniającej Jakacką, nie było nie ma konkretnego przepisu a logika nie ma znaczenia. Natomiast jest konkretny cel zapisany ale niestety czytamy to jak nam sie podoba. Czy to jest poważne za nasze pieniądze. Jeśli to bylaby prywatna działalność to ok ale tu mam wątpliwości czy to ok.
Czyli krótko mówiąc pan K. robi sobie co chce, kiedy chce i komu chce, a statuty, regulaminy itp. można sobie wsadzić tam gdzie słońce nie dochodzi... Ale jak wspomniano w tekście - stanowisko na szczęście nie jest dożywotnie... A do tego gościa na samym dole: ty się nie podpieraj nazwiskiem naszego Narodowego Wieszcza, bo nie byłbyś godzien mu nawet butów pucować!
Z tego tekstu wynik, że realizacja wizji i celu Agencji chyba jest uznaniowa bez precyzyjnych kryteriów. Ciekawe jakby zestawić różne wydarzenia na zamku te płatne i bezpłatne co by wyszło i jak to się ma do celu Agencji.
Panie Mickiewicz, widocznie znasz mało kulturalnych ludzi, więc o jakiejkolwiek twórczości nikt z tobą nie rozmawia. Kreujesz się na wybitnego psychologa i bardzo łatwo przychodzi ci ocenianie innych, natomiast sam przybrałeś sobie nick Mickiewicz. Szkoda, że nie Napoleon Bonaparte a najlepiej sam Pan Bóg. Nie potrafisz natomiast zrozumieć istoty opisanego przez p. Woźniaka problemu, że od widzi mi się urzędnika samorządowego, który manipulował konkursem na dyrektora zamku, od jego osobistych urazów i niechęci zależy czy coś będzie udostępnione czy nie. To żywcem powrót do cenzury rodem z minionej epoki. A co do p. Woźniaka, to zobacz sobie ten artykuł w wersji papierowej i zamieszczone zdjęcie, na którym widać jak byk, że jest on laureatem nagrody Mieszko, przyznawanej przez Starostę (a właściwie przez wieloosobową kapitułę) za dorobek kulturalny oraz nagrody Filar Ziemi Raciborskiej. Za margarynę tego nie dostał. Więc nie marudź już o narcyzmie i samouwielbieniu a zajmij się swymi kompleksami albo i pracą w biurze (bo może właśnie odwalasz pańszczyznę).
Pan Woźniak potwierdza powyższym swój narcyzm i samouwielbienie. Nie znam nikogo, kogo by interesowałaby jego twórczość bardziej niż wypracowanie dzieci w szkole podstawowej. A jego pretensje do całego świata o to, że nie biją mu ukłonów, zakrawa na coś poważniejszego niż przesadnie wysoka samoocena.