Niemiecka prowokacja w Stodołach
Niemcy do końca starali się usprawiedliwiać swoje agresywne plany, dlatego w gazetach ukazywały się kolejne doniesienia o polskiej prowokacji
31 sierpnia 1939 r. – ostatni dzień przed wybuchem II wojny światowej. W zasadzie chyba nikt nie miał już wątpliwości, że wojna z Niemcami wisi na włosku, a pokój lada dzień ustąpi miejsca zmaganiom zbrojnym. Tymczasem Niemcy do końca starali się usprawiedliwiać swoje zaborcze plany. W gazetach miały się ukazać kolejne doniesienia o polskiej prowokacji. Tym razem przeprowadzono ją w podrybnickich Stodołach. Sam Heinrich Himmler miał wydać rozkazy przeprowadzenia akcji o kryptonimie „Eule II”, bo takowy nadano działaniom pod Rybnikiem. Była ona głęboko utajniona, za złamanie tajemnicy groziła kara śmierci. Mimo tak wyjątkowych środków ostrożności, akcja wpisywała się w sytuację panującą w sierpniu 1939 r. na tutejszym odcinku granicy. Ówczesny powiat rybnicki dość ostro „wcinał się” w niemieckie terytorium. Długość granicy liczyła 84 kilometry, dość często przekraczały ją grupy dywersantów. Napadały one m.in. na posterunki celne w Gierałtowicach 24 sierpnia, czy w Żarnowicach, dzień później. Prowokacyjnie ostrzeliwano polskie budynki w Szczygłowicach. Ogólnie rzecz biorąc – gorący sierpień zapowiadał wojenny wrzesień w 1939 roku...
Tomasz Ziętek „Tygodnik Rybnicki” 10 lipca 2007 roku
O SPRAWĘ PYTAMY WOJCIECHA WOLICKIEGO I FRANCISZKA SZWEDĘ ZE STRONY ZAPOMNIANY.RYBNIK.PL
– Zakładanego efektu propagandowego nie osiągnięto. Nazajutrz po dokonaniu prowokacji trwała już regularna wojna. Dlaczego akcja odbyła się tuż przed wkroczeniem wojsk?
– Wojciech Wolicki: Być może cała akcja miała być przeprowadzona wcześniej? Istnieją związki akcji z 31 sierpnia z tym co działo się np. w Chwałęcicach kilka dni wcześniej – 25 sierpnia. Grupy niemieckich bojówkarzy i dywersantów napadły na polskie posterunki graniczne. Po prostu Hitler zmienił datę wybuchu wojny, ale jego „psy gończe” miały zaatakować wcześniej i nie zdążyły się już wycofać...
– Dlaczego na miejsce prowokacji wybrano właśnie Stodoły?
– Wojciech Wolicki: Autorem pomysłu na całą operację był sam Heydrich [szef wywiadu niemieckiego] – podobne plany miał podczas kryzysu Sudeckiego – nic z tego wtedy nie wyszło z powodu uległości mocarstw zachodnich. Dlaczego Stodoły? Pewnie dlatego, że miały korzystne położenie – tzn. były oddzielone od najbliższej innej niemieckiej miejscowości (Rud) lasem, przez co zmniejszało się ryzyko, że ktoś przypadkowo „trafi” na napastników, tak w czasie akcji, jak podczas wycofania się. Musimy pamiętać o tym, że cała operacja odbywała się na terenie Niemiec i dekonspiracja mogła się odbyć jedynie przez obywateli tego kraju.
– Franciszek Szweda: Z drugiej strony należy pamiętać, że w planach, latem 1939 r. niemieccy dywersanci mieli przeprowadzić około 200 zamachów na obiekty w większości znajdujące się w rękach niemieckich, rozmieszczone wzdłuż całej granicy polsko- -niemieckiej. Na Górnym Śląsku takich obiektów przeznaczonych do spalenia czy wysadzenia w planach niemieckich było 39. Były to nie tylko obiekty państwowe jak w przypadku Stodół, ale także wydawnictwa niemieckie, drukarnie, pomniki…
– Kim byli ludzie, którzy przeprowadzali akcję?
– Franciszek Szweda: Dziś o sprawcach zbyt wiele nie wiadomo. Nawet ustalenie dowódcy całej akcji nastręcza trudności. Najczęściej spotkałem się z trzema nazwiskami: Hansa Trummlera, Sturmbannführera Hoffmana i Józefa Grzimka z Gliwic. Być może jednak oni wszyscy brali udział w napadzie.
– Wojciech Wolicki: Plan ataku przygotował Oberführer SS Herbert Mehlhorn. Operacją w Stodołach dowodził Standartenführer Trummler. Akcję przeprowadzali esesmani z SS-Standarten nr 23 i 45, które to stacjonowały w rejonie miast Gliwice – Bytom – Opole. Musieli mówić w języku polskim. – Jak w skrócie przebiegła akcja w Stodołach i jaką rolę w niej odgrywało gestapo?
– Franciszek Szweda: Około 4.00 nad ranem esesmani przebrani w polskie mundury pod wodzą wspomnianego Hoffmana lub też Hansa Trummlera upozorowali atak na budynek Urzędu Celnego w Stodołach i zdemolowali go. Następnie prawdopodobnie inna grupa dywersantów podrzuciła na miejsce napadu ciała zamordowanych osób, wybranych z obozów koncentracyjnych i przebranych w polskie mundury. Miało to „unaocznić” wszystkim, że sprawcami napadu byli Polacy. – Wojciech Wolicki: Rzekomą „polskość” prowokatorów miały potwierdzać też głośno wykrzykiwane przekleństwa pod adresem Niemiec i polskie pieśni przez nich śpiewane. Udział gestapo był następujący – szef gestapo Müller po prostu „dostarczył” zwłoki więźniów obozów koncentracyjnych zabitych zastrzykiem z trucizną, które przebrane w polskie mundury i „wyposażone” w polskie książeczki żołdu itp. zostały już po akcji podrzucone pod atakowane obiekty.
– Czy ten „spektakl” w wykonaniu Niemców powiódł się czy nie?
– Franciszek Szweda: Czas bardzo szybko pokazał, że nie. Opinia publiczna na świecie a także rządy wielu krajów, przede wszystkim brytyjski i francuski, uznały agresję niemiecką za akt niczym nie sprowokowany ze strony Polski, co przejawiło się wypowiedzeniem przez te kraje wojny Niemcom 3 września 1939 r.
– Kto był głównym odbiorcą tego typu wojennych przedstawień? Opinia publiczna w Polsce, Ślązacy czy sami Niemcy?
– Franciszek Szweda: Ani Polacy, ani Ślązacy czy Niemcy. Akcja była prowokacją, która miała dotrzeć do światowej opinii. Zresztą na miejsce w Stodołach mieli zostać zaproszeni dziennikarze. Chodziło o stworzenie wrażenia niespokojnej granicy, na której Polacy co chwilę dopuszczają się gwałtów. Był to więc jeden z serii pretekstów służących do usprawiedliwienia ataku na Polskę 1 września 1939 r. Wojciech Wolicki: Dla samych Niemców też to było potrzebne – nie wszyscy byli zwolennikami wojny o Gdańsk i korytarz do Prus Wschodnich. Takie przedstawienia ukazywały fałszywie, że ich Führer podejmuje tylko obronę przed agresywnymi Polakami.
– Czy dziś o stodolskiej prowokacji wiemy już wszystko?
– Wojciech Wolicki: No cóż, sprawa po wojnie miała epilog sądowy – jeden z esesmanów Josef Grzimek, dosyć dobrze opisał całą sprawę podczas procesu, w wyniku którego został skazany. Był to zbrodniarz – oprócz akcji w Stodołach, miał na sumieniu mordy na ludności żydowskiej. Dziś znamy miejsce, autorów akcji, wykonawców oraz cele, jakie miały być osiągnięte – być może umknęły nam jakieś szczegóły...
– Franciszek Szweda: Moim zdaniem – nie. Wciąż jest wiele pytań, niejasności. O ile prowokacja w Gliwicach jest już chyba dość dobrze opisana, to wydarzenia ze Stodół wciąż czekają na zbadanie.