Sobota, 5 października 2024

imieniny: Igora, Apolinarego, Placyda

RSS

Pierwsze powstanie śląskie w Rybniku w oczach uczestników

16.08.2024 07:30 | 0 komentarzy | (q)

Wspomnienia i pamiętniki są niewątpliwie jedną z najciekawszych form pisarstwa historycznego. Na ich stronach suche fakty i daty zyskują nowy „uczuciowy” wymiar.

Pierwsze powstanie śląskie w Rybniku w oczach uczestników
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Pożółkłe kartki pamiętników

Zyskują nowe życie... Przed powstaniem Pierwszy narodowy zryw Górnoślązaków wywołało kilka przyczyn. „Za miedzą” powstało niepodległe państwo polskie, a mocarstwa europejskie wahały się w kwestii przynależności państwowej Śląska. Wzrastała świadomość społeczna polskich Ślązaków, robotników i chłopów. Wzmagało się zwykłe ludzkie poczucie niesprawiedliwości w traktowaniu ich przez wyżej postawionych Niemców. Wreszcie budziła się polska świadomość narodowa. Nie inaczej było w Rybniku.

Kto by się tam obawiał nawet śmierci

Aniela Wolnikówna z Paruszowca była jedną z osób zaangażowanych wówczas w agitację narodowościową. Wspomina ona pierwszy rybnicki wiec, który odbył się 24 listopada 1918 roku na prywatnej polanie obok cegielni. Kolejną polską manifestacją był pochód trzeciomajowy w 1919 roku, na czele którego niesiono polski proporzec. Wolnikówna wspomina także o sztandarze polskim gminy Paruszowiec, który przechowywany był w ich domu. Udzielała u siebie w domu lekcji języka polskiego i historii. Z prostotą opowiada o organizowaniu broni, a także samym wybuchu powstania 18 sierpnia: „Polacy nie poszli do pracy wyruszając przeciw Grenzschutzowi, który szedł od Wielopola (...) Nasza linia bojowa biegła wzdłuż toru kolejowego prowadzącego do Żor. Niestety była nas tylko garstka i broni było mało przeciw uzbrojonemu wojsku”.

Z bronią i bez broni

Górnośląskie powstanie 1919 roku nie było skoordynowaną akcją. W zasadzie powstanie nie posiadało centralnego dowództwa. Nie udało się nawet ujednolicić daty wybuchu na całym obszarze. Jeszcze gorzej wyglądała sprawa z wyposażeniem powstańców w broń czy choćby ubranie. Tylko niewielka część z nich posiadała wartościowy wojskowy sprzęt. Polscy bojownicy broń podkupywali od zdemoralizowanych Niemców, granaty wyrabiali chałupniczo – wykorzystując kopalniany dynamit. Trudno mówić w tej sytuacji o porównaniu sił walczących stron. Niemcy byli w pełni uzbrojeni, posiadali poparcie polityczne – rządu berlińskiego, przemysłowców, partii politycznych. Polacy nie mieli żadnego z tych atutów. Wobec braku odgórnych rozkazów zaimprowizowane akcje zbrojne podejmowali niżsi powstańczy przywódcy. Był taki i w Rybniku.

Na niebie pryskały szrapnele

Wojciech Zdrzałek dowodził trzema sekcjami powstańców, które 18 sierpnia operowały w okolicach Zebrzydowic. Barwnie opisuje potyczkę z oddziałami Grenzschutzu, która rozegrała się w lesie zwanym „Rosochocz”. W jego wspomnieniach widać jak na dłoni braki w uzbrojeniu i wyposażeniu powstańców 1919 roku: jego oddział używał w walce broni... myśliwskiej. Uderza także dysproporcja sił – np. udział w walce po stronie Niemców pociągu pancernego, który kursował na trasie Zebrzydowice – Jejkowice – Rybnik. Z jego pamiętnika wyłania się wspomniany brak koordynacji wśród Polaków: posiłki powstańcze z Jejkowic i Szczerbic przyszły za późno. Wojciech Zdrzałek relacjonuje: „(...) Rzuciliśmy się na wroga. Chodziło nam o odbicie jeńców. Deptaliśmy wojsku po piętach i ścigaliśmy cofający się Grenzschutz (..) aż pod sam most kolejowy. Strzelaliśmy gęsto z karabinów i rzucaliśmy granaty ręczne. Wszystko jednak bez skutku, bo niemieccy żołnierze usunęli się za nasyp kolejowy i pod jego osłoną wycofali się w stronę Rybnika”. Ostatecznie przewaga Niemców wzięła górę i Wojciech Zdrzałek wraz z towarzyszami broni musieli uciekać za granicę – na terytorium Polski.

Tomasz Ziętek “Tygodnik Rybnicki”