Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Słodkie życie Szytenhelmów

21.06.2024 09:27 | 0 komentarzy | (q)

- Nigdy nom się to nie zmierzło, ani praca, ani ciastka – żartował Jan Sztenhelm, rybnicki cukiernik.

Słodkie życie Szytenhelmów
Witold Szytenhelm w swoim zakladzie cukierniczym
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Kiedy był mały przybiegał do cukierni ojca na lody domowej roboty. Czasem, już po zamknięciu sklepu, wybierał smakowite resztki z termosów. Dorastał wśród zapachu ciast, pierników, kremów. Dzisiaj nie żałuje, że poszedł w ślady ojca i został cukiernikiem. – Wiedziałem, że chcę być cukiernikiem. Ta praca wciąga mnie i bawi – mówi Jan Szytenhelm, cukiernik z Rybnika.

Pracuje w tym zawodzie już 31 lat. Ojciec – Witold Szytenhelm zmarł osiemnaście lat temu. Starsi rybniczanie pamiętają z dawniejszych lat jego cukiernię przy placu Wolności. Pierwsza mieściła się pod numerem 6, a potem została przeniesiona pod nr 15. Zakład został założony w 1956 roku. W 2006 roku obchodził pięćdziesiąt lat istnienia. Mieścił się w piwnicy rodzinnego domu, niezmiennie od pół wieku używane było to samo narzędzie do ubijania, w którym został wymieniony tylko silnik.

Paw z karmelu zrobiony przez Witolda Szytenhelma

Paw z karmelu zrobiony przez Witolda Szytenhelma

Pan Jan wspominał, jak ojciec potrafił wyczarować z cukru prawdziwe cuda, którymi zachwycali się także zagraniczni dziennikarze na międzynarodowej wystawie w Katowicach. Witold Szytenhelm przygotował na nią cukrowego pawia z mieniącymi się piórami, karetę z cukru z końmi z marcepana, także cukrowego muchomora, pod którym grała orkiestra krasnali. – Pamiętam, jak jechaliśmy na tę wystawę trasą do Katowic z prędkością 20km/h, żeby tego nie połamać – wspominał ze śmiechem cukiernik – syn. Dodał, że ojciec miał anielską wręcz cierpliwość do robienia takich ozdób i talent plastyczny. Nie zrażał się nieudanymi próbami. Cierpliwie gotował wodę z cukrem, aż powstawał odpowiedniej konsystencji syrop. Potem wylewał go na marmurową płytę, żeby nieco ostygł, a następnie ciepłą, plastyczną masę zwijał w kulę i nakładał na tak zwaną dmuchawkę. Później, podobnie jak przy produkcji szkła dmuchanego, „wydmuchiwał” z masy cukrowej piękne ozdoby.

Rybnicki cukiernik na wystawie w Katowicach

Rybnicki cukiernik na wystawie w Katowicach

Jan lubił wymyślać nowe przepisy. Eksperymentował, próbował. Sprawiało mu to wiele radości. Niedawno wymyślił ciasto „snikers”. Powrócił także do rodzinnej tradycji wyrobu kremów i kremówek, tak jak w dawnych czasach. Jak oka w głowie strzegł rodzinnych przepisów na firmowe serniki wiedeńskie, ciasto francuskie, eklery i kołaczyki na maśle. były one chlubą Szytenhelmów.

Jan Szytenhelm z żoną Gabrielą

Jan Szytenhelm z żoną Gabrielą

W prowadzeniu zakładu, przy sprzedaży ciastek pomagała mu żona Gabriela oraz siostra Sylwia. Syn Krystian studiował politologię, a córka Patrycja była w gimnazjum. W wolnych chwilach Jan Szytenhelm ćwiczył kung-fu i tai-chi. Czasem nazywany był cukiernikiem w kimono.

Iza Salamon “Tygodnik Rybnicki” 14 listopada 2006 roku