środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Kosmetyka i Higiena – raciborzanki w kolejce po urodę (8)

06.02.2015 12:30 | 0 komentarzy | OK

W grudniu 1979 roku w Spółdzielni Pracy Kosmetyka i Higiena w Katowicach odbyło się zebranie w sprawie utworzenia przy ul. Długiej w Raciborzu salonu kosmetyczno-fryzjerskiego. Zaproszono na nie kosmetyczki: Urszulę Woźnicę, Irenę Pytlik i Gabrielę Mężyk a także fryzjerki Natalię Klimę i panią Bronisławę. Na spotkaniu wybrano kierowniczkę salonu, którą została Urszula Woźnica. Salon otwarto na początku 1980 roku. Wkrótce do zespołu dołączyła Maryla Szymańska, również kosmetyczka i Helena Mączka, która była manicurzystką.

Kosmetyka i Higiena – raciborzanki w kolejce po urodę (8)
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

– Kiedy zaczynałam pracę w Raciborzu, miałam już dziesięcioletnie doświadczenie kosmetyczne w „Praktycznej Pani” w Pszowie – wspomina Irena Pytlik. – Zakład, jak na tamte czasy, był świetnie wyposażony. Miałyśmy oryginalne włoskie przyrządy do czyszczenia twarzy, sprowadzane przez spółdzielnię w Katowicach i polskie kosmetyki, które jakością wcale nie odbiegały od tych zagranicznych – dodaje.

Salon od samego początku swego istnienia cieszył się ogromną popularnością. Klientek było tak dużo, że już niebawem do zespołu dołączyła Lucyna Walaszek, która zajęła się prowadzeniem recepcji. Umawiała panie na wizyty od 7.00 rano do 21.00 wieczorem włącznie z sobotami, kiedy zakład otwarty był od 7.00 do 14.00. Nawet praca w systemie zmianowym nie zmniejszała kolejek. – Pamiętam wiele takich sytuacji, kiedy panie do henny były sadzane na dodatkowych krzesełkach, bo brakowało nam już miejsca, żeby je zmieścić. Nawet w tych trudnych warunkach wszyscy byli zadowoleni – opowiada Irena Pytlik. Oprócz zakładu fryzjerskiego i salonu z dwoma stanowiskami kosmetycznymi był pokój, w którym pracowała manicurzystka oraz osobne pomieszczenie, w którym panie, za parawanem, wygrzewały się w promieniach kwarcówki.  – W stanie wojennym musiałyśmy mieć przepustki. Mieszkałam w Wodzisławiu, więc docierałam po drugiej zmianie do domu dość późno – wspomina Gabriela Mężyk, która trafiła na Długą po rocznym stażu w gabinecie kosmetycznym w Rybniku. –  Miałam do wyboru zostać tam albo przejść do Raciborza. To był właśnie moment otwarcia ul. Długiej po remoncie i mnie się tam bardzo podobało. To było naprawdę prestiżowe miejsce– wspomina pani Gabrysia.

Salon na Długiej jak na owe czasy był bardzo luksusowy. Raciborzanki przychodziły tu nieraz po prostu z ciekawości. –Trafiało do nas dużo młodych kobiet, głównie na zabiegi oczyszczające i pielęgnacyjne. Rzadziej robiłyśmy makijaże wyjściowe czy ślubne. Najważniejsze było jednak to, że każdą dziewczynę było na takie usługi stać – podkreśla Gabriela Mężyk.

Helena Mączka robiła manicure, pedicure, masaż ciała i obsługiwała tzw. biosaunę. – To była absolutna nowość. Klientka wchodziła do niej cała tak, że wystawała jej tylko głowa i pod wpływem pary całe jej ciało odprężało się i odpowiednio nawilżało – mówi Irena Pytlik. Pani Helena dodaje, że zazwyczaj po biosaunie proponowało się masaże. – Korzystały z nich nie tylko panie, ale i panowie. Podobnie było z manicurem. Oczywiście panom wystarczały wypielęgnowane dłonie, nasze klientki chciały iść jednak z duchem czasu. Wybierały paznokcie w migdałki w różowych i czerwonych kolorach – wspomina Helena Mączka.

– Nie dysponowałyśmy oczywiście takimi urządzeniami jak teraz, ale świetnie dawałyśmy sobie radę – wspomina kosmetyczka Maryla Szymańska. – Nie było wapozonów, więc serwowałyśmy paniom maseczki ziołowe zaparzane gorącą wodą. Często same przygotowywałyśmy kremy. Robione były na bazie euceryny, którą kupowałyśmy w aptece – tłumaczy. Gabriela Mężyk dodaje, że aby dostać półprodukty do robionych na miejscu kosmetyków konieczne były znajomości w aptekach. – Na szczęście farmaceutki były naszymi klientkami więc wzajemnie się wspierałyśmy i pomagałyśmy sobie – mówi pani Gabrysia. Panie pracowały na bazie naturalnych kosmetyków: bezzapachowych, bez konserwantów i wszystkie zgodnie twierdzą, że nie zdarzyło się by którykolwiek z nich kogoś uczulił. A skoro już natura zagościła na dobre, każdej klientce podczas zabiegu proponowano filiżankę ziół lub szklaneczkę soku z marchwi, przygotowywanego na miejscu w sokowirówce.

Kiedy w 1983 roku do salonu przy ul. Długiej trafiła na staż Dorota Jasita, pracowały tu już: pani Bronisława, Natalia Klima, Małgorzata Żymełka i Natalia Skrobek. Panie, tak jak kosmetyczki, przychodziły na dwie zmiany i nigdy nie narzekały na brak klientek. Prowadziły tylko fryzjerstwo damskie, oczywiście w oparciu o kosmetyki polskich firm. Wyjątek stanowiła niemiecka Londa. Najmodniejsze w latach 80. były trwałe ondulacje i pasemka. – Po sukcesie serialu „Powrót do Edenu”, wszystkie klientki chciały mieć fryzurę jak główna bohaterka Tara – opowiada pani Dorota. Skończyła Zasadniczą Szkołę Zawodową przy ul. Fornalskiej w Raciborzu ale wszystkie tajniki zawodu poznała dopiero podczas stażu. – Wszystkiego nauczyła mnie nieżyjąca już pani Bronisława, która po dwóch latach zaproponowała mi etat – wspomina pani Dorota, która pracowała tu jeszcze w latach 90., kiedy firma znalazła się już w prywatnych rękach dotychczasowej kierowniczki – Urszuli Woźnicy.

Sentyment do ul. Długiej i czasów świetności salonu pozostał wszystkim moim bohaterkom. – Tu była wyjątkowa atmosfera. Byłyśmy młode, bardzo z sobą zżyte i zadowolone z tego, że  pracujemy w najlepszej placówce w mieście – mówi Irena Pytlik. – Samo miejsce było bardzo prestiżowe – dodaje Gabriela Mężyk (Kozielska). – Chciałam się nim kiedyś pochwalić dzieciom i przywiozłam je do Raciborza, żeby pokazać jego najpiękniejszą ulicę – tłumaczy. Po latach czar jednak prysł. Pozostały zdjęcia i to co najpiękniejsze – wspomnienia, którymi z ogromnym entuzjazmem podzieliły się ze mną wszystkie panie.

Katarzyna Gruchot, zdjęcia archiwalne Bolesław Stachow, zdjęcia współczesne Jerzy Oślizły


Czytaj także inne odcinki: