Słodycze – gorzki smak reglamentacji (4)
Nic tak mocno nie kojarzy się z dzieciństwem jak smak słodyczy. Te z lat 80. były wyjątkowe nie tylko z racji ich reglamentacji, ale i licznych zamienników.
Peerelowski blok miał udawać chałwę, wyroby czekoladopodobne – czekolady a oryginalne produkty Wedla czy Goplany były dostępne często w opakowaniach zastępczych. Dominowały tzw. szyszki z preparowanego ryżu i karmelu, landrynki na wagę i oranżada w proszku, przed którą ostrzegano by nie spożywać jej bezpośrednio z torebki. Tych, którzy nie robili sobie nic z ostrzeżeń, można było poznać po języku.
W „Słodyczach” przy ul. Długiej Bolesław Stachow uwiecznił na swojej fotografii trzy uśmiechnięte młode dziewczyny, które znalazły tu pracę w listopadzie 1979 roku. Były to kierowniczka sklepu Lucyna Tymoń, jej zastępczyni Renata Wija (dziś Bugla) i Urszula Kampka. Pracownice Społem prezentowały swoje nowe jasnoróżowe fartuszki z wyhaftowanym na kieszonkach inicjałem pierwszej litery imienia.
Renata Bugla pamięta dość bogaty, jak na ówczesne czasy, asortyment sklepu. Czekolady z Wedla, bombonierki z Goplany i krajanka orzechowa „Michałki” z raciborskiego Ślązaka cieszyły się wśród raciborzan dużą popularnością. Do szczególnych rarytasów zaliczały się wtedy ciasteczka Delicje no i oczywiście kawa naturalna, której braki już wtedy były odczuwalne na rynku. Ponieważ kawę sprzedawano w „Słodyczach” dość długo bez reglamentacji, przed sklepem, od wczesnych godzin rannych ustawiały się kolejki.
Większość towaru ze sklepu podlegała reglamentacji. W ciągu miesiąca na osobę można było dostać 100 g kawy, 250 g cukierków typu landryny i 100 g wyrobów czekoladowych. Podobno uczniowie jednej z raciborskich szkół wysłali do Warszawy list, w którym zwracali uwagę na pewną niekonsekwencję wprowadzających reglamentację. Wskazywali na to, że jedna czekolada nie może im wystarczyć na cały miesiąc, bo ten ma 30 lub 31 dni a kostek w czekoladzie jest 28. List nie przyniósł oczekiwanych rezultatów, ale łasuchom przyszli z pomocą ci, którzy kartki na słodycze wymieniali chętnie w zamian za te na papierosy i alkohol.
„Słodycze” z Długiej pani Renacie przyniosły szczęście, bo właśnie w tym sklepie poznała swojego przyszłego męża, wtedy klienta, z którym jest szczęśliwa do dziś. Ostatnie kartki na „wyroby czekoladopodobne” zlikwidowano w marcu 1988 roku.
Po „Słodyczach” Społem otworzyło w tym samym lokalu perfumerię, której kierowniczką została Maryla Gabryś. W 1990 roku lokal przejęła Ryszarda Sikorska, która przez ponad dwadzieścia lat prowadziła tam również perfumerię.
Katarzyna Gruchot, zdjęcia archiwalne Bolesław Stachow, zdjęcia współczesne Jerzy Oślizły
Czytaj także inne odcinki:
- Bar Piccolo – włoskie pizze w raciborskim wydaniu
- Kawiarnia Pod Arkadami – słodkości w ludowym klimacie
- Winiarnia – procenty z demoludów
- Słodycze – gorzki smak reglamentacji
- Towarzystwo Miłośników Ziemi Raciborskiej – 30 lat przy ul. Długiej
- Ruch i Tonpress – papierosy na kartki i winyle z kolejki
- Biuro Wystaw Artystycznych – galeria sztuki współczesnej
- Kosmetyka i Higiena – raciborzanki w kolejce po urodę
- Perfumeria Jola – zapach eleganckiej kobiety
- Dom Mody Elegancja – francuski szyk i polska solidność
- Fotooptyka – przez różowe okulary
- Rzemieślnik – kryształy z Raciborza i gdańskie bursztyny
- DESA – Dzieła Sztuki i Antyki