Poniedziałek, 24 czerwca 2024

imieniny: Jana, Danuty, Janiny

RSS

Bar Piccolo – włoskie pizze w raciborskim wydaniu (1)

24.12.2014 15:39 | 0 komentarzy | OK

Kiedy w listopadzie 1979 roku raciborskie Społem postawiło na pierwszy bar, w którym serwowano pizze i tosty, nikt nie przypuszczał, że od razu podbiją one serca raciborzan, a niewielki lokal przy ulicy Długiej stanie się popularnym miejscem spotkań tutejszej młodzieży.

Bar Piccolo – włoskie pizze w raciborskim wydaniu (1)
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Bar był pierwszą placówką gastronomiczną, która po przebudowie ulicy Długiej 3 otwarła swe podwoje po jej nieparzystej stronie. Nazwa Piccolo (z włoskiego mały) mówi sama za siebie. Niewielkich rozmiarów bar miał 122 m kw. Razem z zapleczem kuchennym i serwował tylko dwa dania: pizzę i tosty z jajkiem. Formalnie bar nie był bowiem samodzielną placówką tylko podlegał pod restaurację „Raciborską”, którą do 1981 roku kierowała Wiesława Siatkowska a później Janusz Kopeć.

Nowością, jak na tamte czasy, był piec do pizzy. Składał się z trzech komór a w każdej z nich można było wypiekać po dwie pizze. To i tak nie zaspokajało apetytów przychodzącej tu tłumnie młodzieży z pobliskiego ekonomika. Co takiego było w daniach serwowanych w barze, że cieszyły się ogromną popularnością? W czasach kartek na mięso i wędliny, pizza była serwowana tylko w jednej postaci, czyli z pieczarkami, cebulą i serem a tosty, robione z chleba tostowego wypiekanego w piekarni „Gigant” spółdzielni Społem, podawano z jajkiem i serem. – Kiedy dostałam propozycję pracy w „Piccolo” byłam przerażona bo o pizzach nie wiedziałam niczego i bałam się że sobie nie poradzę – mówi Grażyna Młynarska. – Na szczęście technolog spółdzielni – Barbara Wadowska przygotowała nam przepis na ciasto i wkrótce nasze pizze podbiły cały Racibórz. Za tę pizzę dostałam nawet nagrodę z PSS–u – dodaje. Ponieważ bar był niewielki, a jego kuchnia jeszcze mniejsza, farsz przygotowywano w restauracji „Raciborskiej”. Jeśli brakowało pieczarek robiono wersję spolszczoną, czyli z kiszoną kapustą. Zdarzało się nawet, że w dzień targowy, czyli czwartek, przed godziną 10.00 pod drzwiami ustawiała się już kolejka. – Sprzedawaliśmy nawet 800 pizz dziennie. Pierwsza zmiana przychodziła do pracy na 6.00 rano i zaczynała od wyrabiania ciasta na pizzę. Klientów mieliśmy aż do wieczora bo pracowaliśmy do 18.00 – mówi pracująca tam w latach 80–tych Jadwiga Kopciuch. Bar stał się szybko miejscem codziennych spotkań po szkole uczniów z pobliskich szkół, którzy znajdowali tu namiastkę tego, co serwowało się na Zachodzie. Jaki był przepis na ten sukces? – Drożdże rozrobione w letniej wodzie i mąka – mówi ze śmiechem pani Grażyna i dodaje, że ciasto było przepyszne, dlatego robi je w domu według starej i sprawdzonej receptury do dziś. – Z 10-gramowych porcji ciasta formowało się małe, okrągłe pizze. Przed otwarciem baru musiałyśmy mieć przygotowanych przynajmniej 100 pizz. To była praca na okrągło, ale bardzo miło te lata wspominam – podsumowuje Grażyna Młynarska.

Na zdjęciach zrobionych przez Bolesława Stachowa widać stojącą na ladzie coca–colę, ale to nie ona a osławiony napój firmowy był następnym kultowym produktem baru. – Robiony był z koncentratu pomarańczowego rozcieńczanego wodą  i tak wszystkim smakował, że do dziś przyjeżdżają do mnie Niemcy i pytają czy ten napój firmowy jeszcze jest – mówi ze śmiechem Janusz Kopeć, który w maju 1990 roku przejął bar od PSS-u i do dziś go prowadzi.

Katarzyna Gruchot, zdjęcia archiwalne Bolesław Stachow, zdjęcia współczesne Jerzy Oślizły


Czytaj także inne odcinki: