Wtorek, 5 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Sławomira, Zachariasza

RSS

Niebezpieczny żłobek w centrum osiedla

14.08.2012 14:20 | 44 komentarze | raj

W pustostanie dwukrotnie wybuchł pożar. W ubiegłym tygodniu ulatniał się gaz.

Niebezpieczny żłobek w centrum osiedla
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

 

Budynek przy ul. Leszka w Wodzisławiu znajduje się w centrum największego osiedla, pomiędzy wielkimi blokami. "Zasłyną" już w 2009 r. z uwagi na maszt telefonii komórkowej, który na nim zainstalowano. Jego powstanie oprotestowali mieszkańcy. Maszt do dzisiaj nie działa. Sprawą zajmowało się kilka instytucji. Obecnie utknęła na linii wojewoda - Główny Inspektor Nadzoru Budowlanego. Procedura się przeciąga.

Dzieci biegają po dachu

Teraz o byłym żłobku jest ponownie głośno. Przed laty stał się on własnością spółki, którą tworzą miejscowi lekarze. Budynek niszczeje, został wystawiony na sprzedaż. Póki co korzystają z niego bezdomni i… złomiarze. W ubiegłym roku dwukrotnie (w kwietniu i październiku) interweniowali tutaj strażacy. Gasili pożar, podczas którego zapaliły się śmieci w piwnicy. Na miejscu byli także strażnicy miejscy. Ponownie odwiedzili to miejsce w ubiegłym tygodniu, po tym jak istniało zagrożenie wybuchem gazu. Nieznani sprawcy zdemontowali instalację gazową. Ulatniający się gaz wyczuł jeden z przechodniów. Wezwał pogotowanie gazowe. Wyciek zabezpieczono.

Były żłobek jest notorycznie dewastowany. - Kiedyś dojdzie tutaj do poważnego wypadku. Dzieci biegają po dachu i nikt z tym nic nie robi - mówi Karol Hojka, mieszkający w pobliskim bloku. Boi się także Elżbieta Kiermaszek. Kobieta mieszka kilka metrów od byłego żłobka. - Najpierw problemy z masztem, teraz problemy z samym budynkiem. Nie ma spokoju - żali się wodzisławianka.

Na razie tylko słowa

Strażnicy miejscy dotarli do jednego z właścicieli budynku i zobowiązali go do zabezpieczenia budynku. W sprawie interweniował także Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Wodzisławiu. On również nakazał wykonanie dodatkowych zabezpieczeń, by nie dochodziło tutaj do niebezpiecznych zdarzeń. - Skoro są sygnały, że tego nie zrobiono, ponownie udamy się na miejsce i skontrolujemy sprawę. Jeśli okaże się, że niebezpieczeństwo nadal istnieje, w stosunku do właścicieli budynku wyciągniemy konsekwencje - mówi Piotr Zamarski, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego.

(raj)