środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

10.11.2024 06:59 | 0 komentarzy | red, ż

- Złoto naszych pragnień, tęsknot, marzeń, to jest, jak objaśniłem, złoto naszego pragnienia Boga, złoto naszej tęsknoty za Bogiem, złoto naszego marzenia o Bogu - pisze ks. Łukasz Libowski.

Piękno złota
Rembrandt Harmenszoon van Rijn (1606-1669), „Ahaswer, Haman i Estera”, 1660 rok, olej na płótnie, 73 x 94 cm, Muzeum Sztuk Pięknych im. A.S. Puszkina, Moskwa.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

5.

Moment rozjarzania się złota naszych pragnień, tęsknot i marzeń warto, jak sądzę, zarejestrować. Śmiałbym nawet stwierdzić, że moment ten zarejestrować wypada koniecznie. Tym bardziej, że złoto to w pokoju, którym jesteśmy, nie promienieje zawsze. Kiedy bowiem złożone w nas złoto pragnień, tęsknot i marzeń zamienia się w lampę, w lampę, która świeci, pali się, żyje się nam łatwiej. Raźniej. Tak, bo żyje się łatwiej, raźniej, gdy pragnie się Boga. Gdy tęskni się za Bogiem. I marzy się o Bogu. Ponieważ pragnąć Boga, tęsknić za Bogiem i marzyć o Bogu to już go w jakiejś mierze mieć. Posiadać. Znać. To już w jakiejś mierze z nim być związanym. Zjednoczonym. Scalonym. A z Bogiem, powtórzę, w życiu jakoś łatwiej. Raźniej. Oczywiście to moje osobiste przekonanie, z którym nie trzeba się zgadzać.

Jun’ichirō Tanizaki jest zdania, że złote płaszczyzny znajdujące się w głębi tradycyjnego arystokratycznego japońskiego pokoju są piękne. Pisze, że kiedy płaszczyzny te, całowane przez światło, jaśnieją, wówczas odsłaniają swoją urodę w najbardziej przejmujący sposób. Przyjmuję, że tak samo jest z nami. Ludźmi. Piękne jest złoto w nas umieszczone. Złoto naszych pragnień, tęsknot, marzeń. A całą swoją krasę okazuje ono, gdy, dotknięte różdżką czarodzieja światła, z wdziękiem, dostojnie emanuje majestatycznym bladym poblaskiem.

Oddaję głos Tanizakiemu opowiadającemu o doświadczeniu mrocznego japońskiego pokoju, rozjaśnionego złotą poświatą: „Przechodząc obok, wielokrotnie oglądamy się za siebie, aby jeszcze raz nasycić oczy tym widokiem, a kiedy się oddalamy, pozłacana płaszczyzna papieru coraz hojniej promieniuje głębokim, stonowanym blaskiem. Nie migocze nerwowo, świeci niespiesznie, coraz intensywniej, przypominając potwora-olbrzyma, który nadyma się i purpurowieje na twarzy. Niekiedy odkrywamy, że tafla złota, która jeszcze chwilę wcześniej odbijała tępe światło, nagle rozjarza się, jakby stanęła w płomieniach i nie możemy się nadziwić, że tyle światła można zamknąć w ciemności. Zaczynamy rozumieć, […] dlaczego ściany arystokratycznych siedzib ozdabiano złotem”.

Podoba mi się to westchnienie zachwytu Tanizakiego: „Tyle światła można zamknąć w ciemności!”. Ale nie myślę tu już, jak on, o japońskim pokoju. Nie. Myślę tutaj o człowieku. Jak wspaniale, że w tej ciemności, którą jest, w tej ciemności, z którą się zmaga, którą dźwiga na swoich barkach, zamknięto tyle światła!

6.

Jun’ichirō Tanizaki surowo sądzi współczesnych i współczesność. W kwestii złoceń w tradycyjnych japońskich wnętrzach wyrokuje tak: „Współcześni, mieszkający w jasno oświetlonych mieszkaniach, nie rozumieją, na czym polega piękno złota”. A czy z piękna złota, które w nas jest złożone, my, „współcześni, mieszkający w jasno oświetlonych mieszkaniach”, cośkolwiek wyrozumiemy?

ks. Łukasz Libowski