Zabijanie to nie rozwiązanie [WYWIAD]
- Aktualnie obowiązujące przepisy dotyczące nutrii są nielogiczne i bezduszne. Dlaczego po sterylizacji, kastracji i chipowaniu, te zwierzęta nie mogą wrócić do swojego naturalnego środowiska? Przy odpowiednich zabezpieczeniach można by minimalizować szkody, a populacja wygasłaby naturalnie - mówi Arkadiusz Stec, aktywista z Rybnika.
- Jak zareagował pan na wiadomość, że w Rybniku strzelają do nutrii?
- Na wiadomość o odstrzale nutrii zareagowałem głębokim smutkiem i rozczarowaniem. Gdy dotarłem na miejsce, niestety, było już po wszystkim. Choć podjęto działania zgodne z przepisami, aby wstrzymać tę bezprecedensową akcję, nie udało się zapobiec tej masakrze. Warto podkreślić, że w tym samym czasie stowarzyszenie Pet Patrol z Rybnika prowadziło akcję odławiania nutrii do tworzonego azylu. To absurdalna sytuacja i ktoś powinien zostać rozliczony z podjęcia decyzji, które do tego doprowadziły. Priorytet powinny mieć działania mniej drastyczne, a nie brutalne zabijanie.
Nie potrafię zrozumieć, dlaczego w naszym mieście, w biały dzień, uzbrojone komando, chronione przez policję (policja informowała, że była w tym rejonie, aby pilnować porządku, a nie "eskortować" czy "chronić" przedstawicieli firmy zajmującej się uśmiercaniem nutrii - red.), dokonuje eksterminacji zwierząt, które od lat są częścią lokalnego krajobrazu i w dużym stopniu oswojone. Radni, moim zdaniem, także zawiedli – powinni poważnie zająć się kwestią nutrii, rozważyć alternatywy dla ich zabijania.
- Czym aktualnie zajmują się osoby zaangażowane w ratowanie tych zwierząt?
- Obecnie prowadzone są dwie zbiórki funduszy – jedna na azyl powstający w Zagrodzie 3 Siostry, która współpracuje z Urzędem Miasta w Rybniku, a druga na azyl tworzony przez panią Agnieszkę Kułakowską. Prace są na ukończeniu i wkrótce pierwsze zwierzęta znajdą tam schronienie, o ile uda się zebrać środki na sterylizację, chipowanie i żywność. Niestety, przepisy są bezduszne – zamiast inwestować 500 tysięcy złotych w tworzenie schronień dla nutrii, wybrano prostsze rozwiązanie: ich uśmiercanie. Koszty są ogromne – sterylizacja, kastracja i chipowanie to ok. 650 zł na jedno zwierzę. Trudno także oszacować koszty miesięcznego utrzymania, które również będą wysokie. Pragnę przypomnieć, że jedno z miejsc, gdzie czeka 60 nutrii, nadal oczekuje na zgodę Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Ludzie wspierają to miejsce, przekazując żywność.
>>> Zbiórka pieniędzy na azyl dla nutrii (pomagam.pl)<<<
- Dlaczego zaangażował się pan w ratowanie rybnickich nutrii?
- Zaangażowałem się w tę sprawę, ponieważ w moim systemie wartości nie mieści się zabijanie jako rozwiązanie problemu. Jako społeczeństwo ponosimy odpowiedzialność za sytuację, w której się znaleźliśmy. Nutrie się same nie wprosiły do naszego kraju, tylko były importowane w celach wiadomych. Moim zdaniem powinniśmy dążyć do wygaszenia populacji nutrii w sposób humanitarny, ale zadziałała bezduszność urzędników i niedoskonałość przepisów, które nie uwzględniają lokalnych uwarunkowań relacji między człowiekiem a zwierzęciem. Od lat zajmuję się ochroną przyrody, wspieram organizacje prozwierzęce i pomagam przy adopcjach psów północy – sam jestem opiekunem dwóch husky i łajki. Dlatego nie mogłem przejść obojętnie, kiedy w moim mieście miała się odbyć eksterminacja oswojonych zwierząt.
- Ludzie mają różne podejście do tej sprawy. Nie brakuje obrońców zwierząt, ale są też i tacy, którzy mówią wprost: nutrie to gatunek inwazyjny, który trzeba wyeliminować. Stawiają znak równości między nutriami i szczurami. Zwracają uwagę, że nikt nie płacze z powodu szczurów, które są uśmiercane w trakcie deratyzacji.
- Porównywanie nutrii do szczura jest błędem – choć oba zwierzęta należą do grupy gryzoni, pochodzą z zupełnie innych rodzin. To stereotyp, który wynika z powierzchownych obserwacji. Strach przed szczurami często rodzi się z uprzedzeń i obrzydzenia, co sprawia, że ludzie niechętnie podchodzą także do nutrii.
- Czy pan współpracuje z Pet Patrolem, czy też działa w porozumieniu z jakimiś innymi organizacjami? Bo obecnie głośno jest o konflikcie między obrońcami zwierząt. Ofiarą tego konfliktu padli właśnie działacze Pet Patrolu, oskarżeni o konszachty z firmą Kaban.
- Nie współpracuję bezpośrednio z Pet Patrolem, ale byłem obecny na spotkaniu z osobami zaangażowanymi w ratowanie nutrii. Jestem osobą niezależną i na miarę możliwości staram się wspierać każdego, kto działa transparentnie i chce ratować te zwierzęta.
- W całej tej sprawie bardzo obrywa się władzom miasta, w szczególności prezydentowi Piotrowi Kuczerze, choć to nie miasto ogłosiło przetarg na odłów i eliminację nutrii, a jego możliwości działania w tej kwestii są ograniczone. Czy uważa pan, że władze miasta mimo wszystko powinny uderzyć się w pierś, że mogły zrobić w tej sprawie więcej?
- Miasto powinno dbać o swój "inwentarz" – w tym przypadku o zwierzęta żyjące w jego granicach. Niestety, mieszkańcy zostali pominięci w tej sprawie. Próbowaliśmy spotkać się z prezydentem Kuczerą, ale do sensownej rozmowy nie doszło. Co więcej, to Wydział Ochrony Środowiska zwrócił się do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska o rozwiązanie "problemu", co rozpoczęło procedury "naprawcze". Szkoda, że nie udało się wcześniej spotkać i ustalić wspólnego planu działania. W mojej ocenie korzystanie z wizerunku nutrii do celów promocji miasta w kontekście tej sytuacji było wielkim błędem.
- Dziś mamy sytuację, w której kilkadziesiąt nutrii zostało odłowionych przez obrońców zwierząt. Kilka zostało uśmierconych. Część zwierząt wciąż jest na wolności. Co pana zdaniem powinno się teraz stać?
- Obecnie około 60 nutrii przebywa u mieszkanki Rybnika, która formalnie nie ma jeszcze zezwolenia na ich posiadanie, co rodzi dodatkowe obawy. Kolejne 30 nutrii znajduje się pod opieką Pet Patrolu i Zagrody3Siostry – te zwierzęta są już w trakcie chipowania i sterylizacji, ale miejsce, gdzie miałyby docelowo przebywać, nie jest jeszcze gotowe. Za kilka dni będzie można zasiedlić azyl stworzony u pani Agnieszki Kułakowskiej, jednak jak będzie to liczba, w głównej mierze zależy od zebranych środków. Nie podam tutaj dokładnej liczby ani lokalizacji nutrii, które wciąż żyją na wolności, ponieważ są one realnie zagrożone. Jednak monitorujemy ich populację i planujemy ich odławianie w najbliższym czasie. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie dla wszystkich znajdzie się miejsce i problem znowu wróci, bo nutrie dość prężnie się rozmnażają. Moim zdaniem należy przyjrzeć się przepisom i dostosować je, żeby promować bezkrwawe scenariusze wygaszania populacji. Aktualnie obowiązujące przepisy dotyczące nutrii są nielogiczne i bezduszne. Dlaczego po sterylizacji, kastracji i chipowaniu, te zwierzęta nie mogą wrócić do swojego naturalnego środowiska? Przy odpowiednich zabezpieczeniach można by minimalizować szkody, a populacja wygasłaby naturalnie. Mity o przenoszeniu przez nutrie chorób i pasożytów są przesadzone – każdy gatunek, w tym człowiek, przenosi choroby, więc obawy te są zdecydowanie na wyrost.
- Na ratunek rybnickim nutriom 16 wiadomości, 94 komentarze w dyskusji, 58 zdjęć
Komentarze
7 komentarzy
Arkadiusz_Stec- Jaki gatunek jest inwazyjny, to ustalają to przyrodnicy i naukowcy. Bażant jest obcy, ale nie inwazyjny, tak samo jak karp, ale sumik karłowaty jest już rybą obcą i inwazyjną. tak samo jak rak pręgowany , jak złowisz raka pręgowanego czy sumika karłowatego to prawo mówi że nie możesz ponownie wpuścić do stawu. Tak samo jest z roślinami, są obce a niektóre inwazyjne. Inwazyjne to takie, które zagrażają naszym rodzinnym gatunkom i prowadzą do zmiany ekosystemu. A nutrii nikt celowo nie wypuszczał, bo była u nas chodowana w klatkach, co nie podobało się takim jak ty i postanowili je wypuścić i takie są właśnie efekty działań pseudo obrońców zwierząt.
W odpowiedzi na komentarz @Bambinista, nie mam zamiaru nikogo pouczać, zwłaszcza w dobie powszechnego dostępu do wiedzy. Oczywiście, nutria nie jest rodzimym gatunkiem. W wywiadzie użyłem określenia „środowisko naturalne” w odniesieniu do miejsc, gdzie nutrie lokalnie zasiedliły się (skrót myślowy). Trudno mi jednak prowadzić dialog z kimś, kto posługuje się terminem „szkodnik”. Kto właściwie ustala, kiedy dany gatunek staje się szkodnikiem, a kiedy nie?
Odnoszę się tutaj do nutrii z Rybnika, które w większości były oswojone i traktowane jako część lokalnego "krajobrazu". Nie jestem przeciwny kontrolowaniu populacji, jednak sprzeciwiam się rozwiązaniom proponowanym w ustawie o gatunkach inwazyjnych obcych (IGO). Co więcej, jeśli nutria jest uznana za gatunek inwazyjny (IGO), dlaczego podobne kryteria nie dotyczą bażanta? A co z karpiem, którego wielu ludzi spożywa? Karp również jest gatunkiem obcym, wprowadzonym sztucznie w celach gospodarczych.
W mojej opinii, definicja IGO powinna być bardziej precyzyjna i uwzględniać kontekst gospodarczy – zamiast tego terminu lepiej byłoby użyć określenia „gatunki wprowadzone sztucznie w celach gospodarczych”. Określenie „inwazyjny” sugeruje, że gatunek samodzielnie i agresywnie zasiedlił nasze środowisko, co wprowadza w błąd. W rzeczywistości to człowiek celowo sprowadził te gatunki do natury, często z powodów gospodarczych. Tym samym nie są one "najeźdźcami", lecz efektem naszych własnych działań.
Rozwiązanie to zarabianie a zabijanie to tylko środek by zarobić.
Winni są właśnie pseudo ekolodzy, którzy wypuszczali nutrie z ferm hodowlanych i takie są efekty, w latach 60 i 70 to był dobry biznes, dobre futra były a także kiełbasy, ale woleli sztuczne futra, gdzie chemia zabijała wody, teraz za to mamy wszystko z Chin i Indii.
Nutria pochodzi z Ameryki Południowej, więc zanim zaczniesz mnie pouczać może sam się doedukuj.
Tak się właśnie działa, że wprowadza się też prawo specjalne prawo - The Nutria Eradication and Control Act, w stanach - stany takie jak Louisiana, czy niedawno Kalifornia - tam sami ludzie łapią za strzelby i usuwają nutrie, bo jest szkodnikiem. Jest sporo osób, które nie zna obowiązujących przepisów, a obecny szum medialny właśnie im uświadomi, że mogą pójść do więzienia lub dostać karę za trzymanie nutrii
do bambinista- likwidujące się hodowle już wypuściły nutrie na wolność w ciągu ostatnich 2 lat. Jak już chciałeś się mądrością popisać,to trzeba było rzetelnie zgłębić temat...A w USA nutria jest zwierzęciem rodzimym,nie gatunkiem inwazyjnym...
Jak ktoś już się wypowiada w temacie to może by wypowiedział coś więcej niż już wiadomo. Nutrie wypuszczone z powrotem do środowiska nadal są gatunkiem inwazyjnym szkodzącym przyrodzie. Jak chce Pan aktywista prozwierzęcy szukać tych nutrii, które jeszcze nie zostały wysterylizowane - czy nieustannie będzie odbywać się ich wyłapywanie i sprawdzanie czy ta akurat nutria nie może się już rozmnażać? Co w wypadku jak ktoś wpadnie na pomysł, żeby nad Nacynę podrzucić nutrie trzymaną nieleglanie, bo w końcu tam jest ich "naturalne siedlisko" i znowu zaczną się rozmnażać. Gdyby rozwiązanie problemu było takie proste to pół świata nie walczyłoby z tymi gryzoniami - proszę poczytać, co się dzieje z nimi w USA.