Sobota, 27 lipca 2024

imieniny: Natalii, Aureliusza, Jerzego

RSS

Unia Europejska. Być albo nie być Polski

29.05.2024 10:50 | 63 komentarze | KaBa

20 lat temu Polska stała się członkiem Unii Europejskiej.  Zdecydowali o tym nie tylko politycy, ale naród, głosując w referendum. Część z nas pamięta ten entuzjazm, kiedy staliśmy się pełnoprawnym członkiem demokratycznych struktur europejskich. Dzisiaj pojawiają się głosy, że Unia ogranicza Polskę, a nawet uderza w jej suwerenność. Powiem bez ogródek, to nie tylko dowód niezrozumienia procesów historycznych, ale jest wymierzone przeciwko żywotnemu interesowi naszego kraju.

Unia Europejska. Być albo nie być Polski
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Może zacznijmy od konkretów. Od wejścia do Unii Europejskiej w ciągu 19 lat do Polski napłynęło z niej ok. 160 mld euro netto. PKB liczone na głowę mieszkańca naszego kraju podskoczyło z 50 do prawie 80 proc. średniej unijnej. Jak tłumaczą ekonomiści, „wielkim skarbem” jest wspólny rynek towarów, usług, ludzi i kapitału. Efekty korzystania z tego są trzykrotnie wyższe niż gdyby tego rynku nie było (prof. W. Orłowski). Nie mniej ważna jest wolność słowa, demokratyczny system polityczny i – bezwzględnie – poszanowanie prawa. To właśnie ono jest sercem całego mechanizmu wspólnoty, ale też chroni nas, obywateli przed nadmiernym wtrącaniem się państwa w nasze życie i wykorzystaniem swojej siły przeciwko nam.

Od jakiegoś czasu słyszymy, że Unia Europejska zabiera nam suwerenność, a nawet jest drugim Związkiem Radzieckim (ZSRR). Tego ostatniego nie da się nawet komentować. Z czym kojarzy się ZSRR – komunizmem, terrorem, ludobójstwem, władzą narzucaną siłą, brakiem szacunku dla człowieka, jak i całych społeczeństw. Nam, Polakom z miejscami kaźni: Katyniem, Ostaszkowem, Starobielskiem. I tak można by wymieniać…

Co do suwerenności - wstępując do Unii Europejskiej zgodziliśmy się przekazać jej część na rzecz tej instytucji politycznej. Nasza Konstytucja mówi o tym, że prawo europejskie ma wyższość nad prawem krajowym (Art. 87, Art. 91). Żadnej „Ameryki” tutaj nie odkrywam. Zresztą to samo dotyczy pozostałych państw członkowskich. Najważniejsza jest oczywiście Konstytucja, jednak ma ona na tyle ogólny i fundamentalny charakter, że nie rozstrzyga kwestii szczegółowych, bo te są domeną ustaw, a następnie rozporządzeń.

Przed nami wybory do Parlamentu Europejskiego. Nie dajmy sobie wmówić, że niewiele znaczą! Przed wspólnotą stoją poważne wyzwania – bezpieczeństwo (wojna na Ukrainie); ekspansja ekonomiczna Chin na naszym kontynencie; problem imigrantów, inspirowany przez Rosję; wojna hybrydowa z Rosją, która już trwa; reforma ustroju UE – aby była w stanie podejmować efektywne decyzje. A tego wszystkiego nie da się osiągnąć bez silnej gospodarki, jej ciągłego rozwoju i unowocześniania.

Czy naprawę są rozsądnie myślący ludzie, że Polska leżąca w środku Europy, będąca państwem frontowym, jest z tym wszystkim sama sobie poradzić? Samodzielni już próbowaliśmy być. W XVIII wieku, kiedy z wielkim hukiem nasze państwo, niegdyś potężna,  Rzeczpospolita Obojga Narodów poszła na dno. Czegoś takiego świat nie widział! Wtedy też padały głosy, że jesteśmy niezależni, silni, niezwyciężeni i Bóg oraz Matka Boska czuwają nad nami – wyszło, jak wyszło. Spójrzmy dalej – gehenna powstań narodowych, a później szczęście niepodległości w 1918 r. w wyniku nieustępliwości Polaków, ale też korzystnego dla nas układu zbiegu okoliczności w ówczesnej polityce. 1939 rok – najazd Niemiec i Związku Radzieckiego. Wtedy też byliśmy sami. Polityka rządu polskiego poniosła katastrofalne fiasko. Historycy mówią, że mimo wszystko można było rozegrać to inaczej. Zginąć na barykadzie – brzmi dumnie, ale skutek żaden.

Lata 1939-1989 to półwieczna niewola. W tym czasie, po wojnie, Europa Zachodnia, poszła po rozum do głowy i zaczęła się integrować. Na początku postawili na gospodarkę jako fundament. Potem przyszły decyzje polityczne. I tak w 1992 roku w Maastricht podpisano traktat o Unii Europejskiej.

9 czerwca wybieramy, jaką drogą pójdzie Polska i Europa. Chcemy, silnej, zintegrowanej Unii Europejskiej, która stawi czoło tym wszystkim wyzwaniom? A może postawimy na ludzi, którzy będą tę organizację rozsadzać od środka, czyniąc ją bezużyteczną, słabą. Zgadnijcie Państwo, kto z tego będzie się cieszył?

Mamy do wyboru: Bycie w UE, gdzie fakt, faktem, trzeba iść na kompromisy, a znaczenie państwa jest wynikiem jego siły i sztuki dyplomacji albo – stać się satelitą innego, wrogiego nam państwa (to już było).  Może to brutalne, ale w pełni niezależni w tym układzie nigdy nie będziemy. Innego układu nie ma w dającym się przewidzieć czasie.