Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Od didżeja do dyrektora. Marian Wasiczek po ponad 30 latach żegna się z krzanowicką kulturą: "Do tej pracy potrzebna jest motywacja i determinacja" [WYWIAD]

14.04.2023 07:00 | 2 komentarze | mad

Jeszcze dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury w Krzanowicach, a niedługo wicedyrektor Ośrodka Sportu i Rekreacji w Raciborzu mówi Nowinom co sprawiło, że z miejscową jednostką kultury związał się na ponad 30 lat; opowiada o początkach, zmianach i potrzebach. - Z wykształcenia jestem pedagogiem i wiem, że do każdego ucznia trzeba dopasować klucz. Podobnie jest w kulturze, bo trzeba dopasowywać się do potrzeb. Jeśli się na to właściwie odpowie, wie, jak to zrobić, to można coś zdziałać i z tą społecznością się bardzo dobrze współpracuje - mówi Marian Wasiczek. Rozmawia Dawid Machecki.

Od didżeja do dyrektora. Marian Wasiczek po ponad 30 latach żegna się z krzanowicką kulturą: "Do tej pracy potrzebna jest motywacja i determinacja" [WYWIAD]
- Żeby robić coś interesującego w życiu, trzeba mieć ogromną motywację i determinację. Ja to miałem od początku, bo chciałem coś zrobić ciekawego dla mieszkańców gminy - mówi Nowinom Marian Wasiczek. Dyrektor do zdjęcia pozuje z koncepcją modernizacji sali widowiskowej krzanowickiego MOK-u oraz z dwoma segregatorami wypełnionymi dokumentami w tej sprawie. Niestety, jak na razie nie udało się sięgnąć po rządowe wsparcie na ten cel
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

- Nie szkoda zostawiać panu Krzanowic?

- Tak. Zostawiam tutaj kawał serca, ale w życiu czasami trzeba coś zmienić, na co się zdecydowałem.

- Przed tygodniem, w krótkiej rozmowie z Nowinami, wspominał pan początki swojej pracy zawodowej dla gminnej kultury: wówczas jedynego w gminie Domu Kultury w Borucinie.

- Wystartowałem wtedy w konkursie na kierownika Domu Kultury w Borucinie i wygrałem. Było wtedy inaczej – lata 90. więc czas burzliwych przemian w Polsce, co też miało wpływ na kulturę w gminie Krzanowice. Ale było też inaczej pod każdym względem. Dla przykładu dzisiaj, żeby gdzieś zadzwonić, to wystarczy mieć telefon komórkowy. Kiedyś musiałem podnieść słuchawkę, na poczcie w Krzanowicach była centrala i u telefonistki zamawiałem rozmowę, później czekałem na połączenie, którego jakość była fatalna. Z punktu kogoś, kto miał za zadanie inicjować kulturę i chciał coś załatwić np. w Katowicach, to było coś niezwykle trudnego. Dziś te czasy wspominam z uśmiechem, ale wtedy było różnie. Patrząc na zarządzanie, to też zmieniło się wiele. Byłem kierownikiem, więc nie mogłem zatrudniać czy zwalniać ludzi. To wszystko się działo na polecenie wójta. Zarządzanie było więc trudniejsze, ale z drugiej strony ponosiłem mniejszą odpowiedzialność, niż w chwili, kiedy takie możliwości otrzymałem jako dyrektor.

- A jak się inicjowało kulturę? Zwłaszcza 24-letniemu chłopakowi, bo tyle miał pan wtedy lat.

- Żeby robić coś interesującego w życiu, trzeba mieć ogromną motywację i determinację. Ja to miałem od początku, bo chciałem coś zrobić ciekawego dla mieszkańców gminy, chciałem też udowodnić, że potrafię, bo byłem młodym chłopakiem i wielu zastanawiało się, czy sobie poradzę.

Chciałem wszystkim udowodnić, że sobie poradzę i wydaje mi się, że to się udało, bo zostałem na tym stanowisku, który z kierownika przeobraził się w dyrektora na ponad 30 lat.

- 30 lat później gmina z wiejskiej stała się miejsko-wiejską, a na jej terenie działają trzy ośrodki: w Krzanowicach, Borucinie i Bojanowie. Oprócz tego ma pan „pod sobą” hotel Moravia i halę sportową z orlikiem.

- Dużo się zmieniło przez ten czas, ale to był proces. Po kolei dołączaliśmy ośrodki, a jak już powstały placówki w Bojanowie i Krzanowicach to powołano Gminny Ośrodek Kultury w Krzanowicach z siedzibą w Borucinie, co też się nie wszystkim podobało, bo siedziba nie mieściła się w stolicy gminy. Zawsze wtedy tłumaczyłem, że gdyby nie Borucin, to tej kultury w tej gminie nie byłoby wcale wtedy, bo wychodziliśmy właśnie od tego domu kultury. Po latach Krzanowice odzyskały prawa miejskie i radni miejscy stwierdzili, że fajnie byłoby gdyby nazwa zmieniła się na Miejski Ośrodek Kultury w Krzanowicach, która istnieje do teraz.

- Dlaczego związał pan się z kulturą? Przypadek, czy chciał pan tego?

- Ja w domu kultury w Borucinie bywałem od kiedy tylko pamiętam, m.in. na imprezach, gdzie byłem didżejem. Kiedy szukano kierownika, przyszedł do mnie radny – pan Grzesiczek, zachęcał mnie, że skoro spędzam w tym miejscu tyle czasu, to może spróbuję swoich sił w konkursie. Posłuchałem się wtedy i nie żałuje tamtej decyzji.

Ludzie:

Marian Wasiczek

Marian Wasiczek

Radny Krzanowic, wicedyrektor Ośrodka Sportu i Rekreacji w Raciborzu