środa, 13 listopada 2024

imieniny: Stanisława, Mikołaja, Krystyna

RSS

Nie wybrałem sobie zawodu za karę. Wywiad z dyrektorem I LO w Rybniku

12.10.2022 19:00 | 0 komentarzy | żet

O kluczowych momentach historii "Powstańców", wielkim entuzjazmie młodego nauczyciela i spojrzeniu doświadczonego dyrektora na problemy w systemie oświaty rozmawiamy z Tadeuszem Chrószczem - dyrektorem I LO w Rybniku.

Nie wybrałem sobie zawodu za karę. Wywiad z dyrektorem I LO w Rybniku
- Młodzież jest spontaniczna. Nie wymagajmy od młodzieży zanadto, żeby żyła przeszłością. Ale jednocześnie musimy tej młodzieży przeszłość pokazywać. Musimy młodzież zachęcać do tego, aby uczestniczyła w tej szkolnej tradycji - mówi dyrektor I LO w Rybniku Tadeusz Chrószcz.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

- Czy dzisiejsi uczniowie w ogóle czują łączność z tą tradycją? Przecież dla nich schyłek PRL-u to zamierzchłe czasy. Mało tego, oni nie doświadczyli nawet niedostatków lat 90-tych XX wieku. Czy im da się w ogóle zaszczepić to przywiązanie? Otwartość, świat - tak, to jest dziś na czasie, ale powstańcy?

- Trzeba byłoby zapytać samej młodzieży. Gdyby zapytał pan mnie jako ucznia, na ile mnie w czasach młodości interesowała czy obchodziła przeszłość tej szkoły, odpowiedziałbym panu, że nie za bardzo. Im bardziej się starzejemy, tym więcej w nas sentymentu. Młodzież jest naturalna. Młodzież jest spontaniczna. Nie wymagajmy od młodzieży zanadto, żeby żyła przeszłością. Ale jednocześnie musimy tej młodzieży przeszłość pokazywać. Musimy młodzież zachęcać do tego, aby uczestniczyła w tej szkolnej tradycji - chociażby przez ślubowanie na sztandar. Staramy się tę tradycję zaszczepić i mamy nadzieję na to, co naszym nauczycielom udało się w stosunku do nas. Czyli, że po upływie kilku, kilkunastu czy kilkudziesięciu lat zaczynamy o tej tradycji myśleć i np. posyłamy do tej szkoły nasze dziecko. To jest bardzo ciekawe u nas, dlatego że mamy mnóstwo takich rodzin, które są rodzinami "Powstańców" (mam na myśli szkołę) w kolejnym już pokoleniu.

- Wyraźnie akcentujecie, że historia I LO zaczęła się sto lat temu, choć szkoła działała tu już wcześniej, tyle że niemiecka. Dlaczego odcinacie się od tych korzeni? Podam przykład z naszego regionu, z Raciborza, gdzie Zespół Szkół Ekonomicznych szczyci się ponad dwustuletnią historią. Oni początki szkoły łączą z Królewskim Gimnazjum Ewangelickim.

- My współcześni na pewno nie mamy żadnych emocji związanych z pruskim gimnazjum. Budynek, który pozostał po tej szkole, jest jednym z najpiękniejszych w Rybniku. Szkoła zapewne osiągała wysoki poziom. Ale była też bastionem niemczyzny. Nie łudźmy się, wtedy nie chodziło o to, żeby uczyć tożsamości regionalnej, śląskiej. To była szkoła państwowa, której program wychowawczy zakładał kształtowanie niemieckiej elity intelektualnej. Myślę, że ci, którzy w czasach polskich byli tutaj przed nami, przestali się powoływać na tamtą historię z powodu braku ciągłości. Szkoła niemiecka zakończyła tu działalność w 1922 roku bez wydania świadectw. Szkolne archiwum zostało wywiezione do ówczesnego Breslau czyli Wrocławia. Nie było nauczycieli. Nie było uczniów, bo władze polskie nie zdecydowały się na automatyczną promocję. Kontynuacją nauczania niemieckiego była natomiast prywatna niemiecka szkoła mniejszościowa. Do niej poszli wszyscy ci, którzy nie dostali się do szkoły polskiej. Tradycja tej szkoły ("Powstańców" - red.) ukształtowała się w 1947 roku, kiedy postawiono sprawę jasno: szkoła zaczęła się w 1922 roku. Tamto pokolenie zapewne kierowało się przede wszystkim traumą II wojny światowej.

Gdybyśmy mieli spojrzeć w oczy tamtym ludziom i powiedzieć im, że ich polska szkoła jest kontynuacją szkoły niemieckiej, to byłoby to dla nich nie do zaakceptowania.

Natomiast jasne, że po jednej i po drugiej stronie, w szkole niemieckiej i w szkole polskiej, byli rybniczanie, synowie naszej ziemi. To jest bezwzględną prawdą. Tak samo jak prawdą jest, że powstania śląskie były dramatem. Natomiast nikt przed nami nie dokonał w tej tradycji zmiany, ludzie się z nią identyfikują i my pozostajemy jej wierni.

- Mówił pan, że dziadkowie, rodzice, dzieci są absolwentami I LO. Ale tych dzieci jest coraz mniej. Czy odczuwacie skutki niżu demograficznego, czy też przechodzicie przez ten problem suchą stopą, bo macie renomę, wysoki poziom, znanych absolwentów.

- Do tej pory przechodziliśmy suchą stopą. Niezależnie od wielkości rocznika, kandydatów do naszej szkoły jest znacznie więcej niż dostępnych miejsc. Bieżący i przyszły rok szkolny to bardzo trudne lata dla wszystkich szkół średnich, bo w naborze bierze udział nie jeden rocznik, a półtora rocznika. To efekt przeprowadzonej kilka lat temu reformy, która spowodowała, że w pewnym momencie do klasy pierwszej szkoły podstawowej poszły sześciolatki. Dlatego w tej chwili musimy się mierzyć z sytuacją napełnienia obiektu do maksimum.

- Tyle, że to jest sytuacja tymczasowa.

- Tak, jest to tymczasowy stan. Za dwa lata wszystkie szkoły średnie będzie czekał problem odwrotny - problem ograniczonego naboru. Ponieważ reforma goni reformę w naszym systemie edukacyjnym, musimy się z takimi zmianami borykać co jakiś czas. Do tej pory daliśmy sobie z tym radę. Uczniowie głosują nogami i przez te wszystkie lata głosują wspaniale. Dla tych, którzy się czasem nie dostają, jest to jakiś mały życiowy dramat, bo nabór jest elektroniczny, system jest bezwzględny. Ci ludzie później z dużą determinacją dzwonią, pytają, czy nie zwolniło się jakieś miejsce, bo chcieliby chodzić do "Powstańców". Chciałoby się, żeby wszyscy mogli chodzić, gdzie chcą, ale system nigdzie nie działa idealnie.