Młody rolnik: Widzę swoją przyszłość w rolnictwie, choć to ciężki kawałek chleba [WYWIAD]
Z Sebastianem Jaroszem, 30-letnim mieszkańcem Ponięcic (gm. Rudnik), a zarazem przewodniczącym Związku Śląskich Rolników na terenie powiatu raciborskiego rozmawiamy o tym, jak to jest być młodym rolnikiem. Pytamy o problemy i perspektywy. Rozmawia Dawid Machecki.
- Mówi pan o tym, że praca rolnika nie jest łatwa. Wydaje się więc, że łatwiej na chleb zarabiać więc np., za granicą...
- Oczywiście. Kiedyś się nawet nad tym zastanawiałem, ale dzisiaj sobie tego w ogóle nie wyobrażam. To jest rozwiązanie, ale czasowe. Mam żonę i dzieci, wiem, że nie chciałbym żyć daleko od nich. Moja praca pozwala mi być z nimi. Rolnictwo to ciężki kawałek chleba, ale ja po prostu to też lubię.
- Przewodniczy pan Związku Śląskich Rolników na terenie powiatu raciborskiego. Proszę więc o ocenę, czy dużo jest młodych rolników na terenie Raciborszczyzny?
- Dosyć sporo.
- Panuje jednak przekonanie, że młodzi do roli nie chcą iść...
- Oczywiście, dużo ucieka i nie ma się temu co dziwić. Będąc rolnikiem, trzeba mieć wiedzę z różnych obszarów. Oczywiście można współpracować ze specjalistami w każdej dziedzinie, ale to wszystko kosztuje, a tutaj chodzi o rentowność.
- Ale jeśli obecnie coraz mniej młodych osób chce przejmować gospodarstwa po swoich rodzicach, to za kilka lat chętnych znów będzie o połowę mniej. Zna pan receptę jak odmienić ten trend?
- Znam. Potrzebna jest ziemia, która zaspokoi obecny głód. Bo jeśli gospodarstwa będą miały więcej areału, to automatycznie staną się opłacalniejsze.
Jestem członkiem Komitetu Państwowa Ziemia dla Rolników 2023, który otworzył pan Łukasz Mura, radny powiatowy z Owsiszcz. Walczymy o to, aby cały areał dzierżawiony od Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa (KOWR), na którym obecnie gospodaruje Agromax, a jest własnością Skarbu Państwa, trafił do rolników. Trzeba zdać sobie sprawę, że to ostania ziemia, która może pomóc mniejszym gospodarstwom na rozwój. Jeśli jej nie będzie, to w obecnej firmie przetrwają może jeszcze z 10 lat…
Komitet walczy przede wszystkim o to, żeby wszystkie procedury były egzekwowane zgodnie z prawem. Obecnie KOWR nie może przedłużyć umowy dzierżawcy, który nie wyłączył 30% areału dzierżaw w tym czasie, w którym miał to zrobić. A ziemia, która wróci do KOWR-u w pierwszej kolejności musi być przekazana na utworzenie i/ lub powiększenie gospodarstw rodzinnych. Na szczęście wspiera nas poseł Michał Woś, wiceminister sprawiedliwości.
Także mamy nadzieję, że sprawiedliwości stanie się zadość.
Ta ziemia nie może być jednak rozdysponowana byle jak. Komitet ma na to pomysł. Chcemy, aby były to przetargi ograniczone, aby w efekcie mogły trafić tylko do rolników indywidualnych. Pojawiają się dwie opcje: przetargi licytacyjne i ofertowe. Te pierwsze w mojej ocenie wiążą się z dużym zagrożeniem dla gospodarstw, bo wygra silniejszy – ziemia nie trafi tam, gdzie powinna. W przypadku tych drugich składamy oferty według ściśli określonych zasad, w ramach których przyznawane są punkty – to sprawiedliwsze.
- Był pan jednym z uczestników spotkania z Norbertem Kaczmarczykiem, wiceministrem rolnictwa. W Warszawie jako rolnicza delegacja z naszego regionu rozmawialiście o „głodzie ziemi”. W ocenie pana da się pogodzić wszystkie strony?
- Wydaje mi się, że się nie da. Ale po spotkaniu w Warszawie widzę dużą nadzieję, że rolniczy „głód ziemi” zostanie zażegnany. Widzę, że rządzący chcą nam pomóc.
Ludzie:
Sebastian Jarosz
Radny Gminy Rudnik
Komentarze
3 komentarze
Pochwalam, bynajmniej chce pracować, hodować. A nie jak inni rolnicy tylko orać ,siać i zbierać . Praktycznie tylko trzy miesiące w roku pracują. I to gdy ładnie na dworze. I do wszystkiego dopłaty.
rolnik dokłada - tak szanowny pan mówi - a z czego jak ponoć jest goły ? Bida i bida ale rolnikiem będę . Ciekawe , pokrętne i tak w ogóle. A praca w przemyśle czy własny biznes to obecnie luksus ? Rządzący pomagają rolnikom a przedsiębiorców grabią taka to prawda - populizm i tyle byle u koryta pozostać !
Brawo dla chłopaka, mówi jak jest!