Młody rolnik: Widzę swoją przyszłość w rolnictwie, choć to ciężki kawałek chleba [WYWIAD]
Z Sebastianem Jaroszem, 30-letnim mieszkańcem Ponięcic (gm. Rudnik), a zarazem przewodniczącym Związku Śląskich Rolników na terenie powiatu raciborskiego rozmawiamy o tym, jak to jest być młodym rolnikiem. Pytamy o problemy i perspektywy. Rozmawia Dawid Machecki.
- Problemów w rolnictwie nie brakuje. Wysokie ceny nawozów, drożejące paliwo... Mówiliście chociażby o tym na spotkaniu sprawozdawczym raciborskiego Związku Śląskich Rolników.
- Żyjemy w niepewnych czasach. Wpłynęła na to pandemia koronawirusa, ale i wojna w Ukrainie. Dla przykładu w wyniku wysokich cen nawozów część rolników ograniczyła używanie nawozów azotowych, które są najbardziej plonotwórcze. To zmniejszy zbiory w Polsce, co dodatkowo napędzi inflację. Wysokie ceny nawozów mogą też przyczynić się do tego, że zabraknie żywności – nie w Europie, ale na świecie. W konsekwencji istnieje ryzyko, że ludność Afryki Północnej w pogoni za żywnością będzie migrować do Europy.
Problem są też bardzo drogie maszyny, a dofinansowanie ze strony Państwa w programie modernizacja gospodarstw rolnych jest niezmienna od 2014 roku – to 200 tys. zł kosztów kwalifikowanych. W 2014 roku żeby optymalnie wykorzystać dofinansowanie mogliśmy kupić ciągnik z kilkoma maszynami rolniczymi. Dzisiaj nie wystarczy pieniędzy na sam ciągnik. W efekcie coraz mniej rolników będzie decydować się na taki zakup. Mało tego, dopłaty bezpośrednie. Dzisiaj część gospodarzy zastanawia się, czy brać w nich udział, bo są niskie. Dopłata z zazielenieniem obecnie wynosi coś ponad 800 zł, co jeszcze kilka lat temu równoważyło się to mniej więcej z wartością jednej tony pszenicy. Dzisiaj jest to niecałe pół tony, więc niby dofinansowanie zostało prawie to samo, pomijając uzupełniającą płatność podstawową (UPP), która i tak nie jest duża, bo to zaledwie 40 zł do hektara.
Ogólnie rzecz ujmując, problemem jest galopująca inflacja. Państwo powinno więc zwiększyć wysokość dopłat.
Muszę też wspomnieć o ASF-ie (Afrykański Pomór Świń to zakaźna choroba wirusowa, świń dzików i świniodzików. Śmiertelność tych zwierząt po zakażeniu sięga nawet 100% - przyp. red.). W mojej ocenie rząd nie robi z tym nic, aby zażegnać ten problem, obarcza jedynie rolników kolejnymi restrykcjami. Uważam, że Państwo musi zająć się depopulacją dzika, bo jeśli w przyrodzie jest go dużo, to prawdopodobieństwo rozszerzania się tego wirusa jest większe.
- Widzi pan swoją przyszłość w rolnictwie?
- Obecnie tak, ale nie wiem, czy to się nie zmieni. Jestem jeszcze młody, więc jakieś zmiany mogę wprowadzić. Mam kilka planów, które chcę zrealizować, ale nie daję głowy, że rolnictwu poświęcę całe życie chociaż bardzo bym chciał; wszystko zależy od tego, jak ta rzeczywistość będzie się zmieniała.
- W takim razie widzi pan w tym zawodzie przyszłość swoich dzieci?
- Będę wspierał swoje dzieci zawsze, obojętnie w którym kierunku będą chciały pójść. Rolnictwo to ciężki zawód, ale jeśli będą miały do tego predyspozycje, to poprę ich. Wybiorą to, co będą chciały w życiu robić.
Ludzie:
Sebastian Jarosz
Radny Gminy Rudnik
Komentarze
3 komentarze
Pochwalam, bynajmniej chce pracować, hodować. A nie jak inni rolnicy tylko orać ,siać i zbierać . Praktycznie tylko trzy miesiące w roku pracują. I to gdy ładnie na dworze. I do wszystkiego dopłaty.
rolnik dokłada - tak szanowny pan mówi - a z czego jak ponoć jest goły ? Bida i bida ale rolnikiem będę . Ciekawe , pokrętne i tak w ogóle. A praca w przemyśle czy własny biznes to obecnie luksus ? Rządzący pomagają rolnikom a przedsiębiorców grabią taka to prawda - populizm i tyle byle u koryta pozostać !
Brawo dla chłopaka, mówi jak jest!