To są informacje z frontu. Jak radzą sobie tam pielęgniarki ze szpitala zakaźnego w Raciborzu
- Kiedy tu wchodzimy, to naszego szpitala nie poznajemy - mówią doświadczone pielęgniarki o raciborskiej lecznicy przekształconej w placówkę zakaźną. Bo inaczej pachnie, inaczej wygląda, a nawet brzmi. Kiedyś gwar, dziś cisza. Wcześniej ciągły ruch, teraz pustka i skupienie.
Pracownicy wchodzą do szpitala innym wejściem niż kiedyś, specjalnie wytyczoną trasą. Po drodze mijają się z innymi członkami personelu. - Nie sposób kogoś rozpoznać kiedy ktoś nosi kombinezon. Jednak wszyscy się witamy jak dobrzy znajomi, pozdrawiamy. Bo teraz tworzymy jedną wielką szpitalną rodzinę, która jest tutaj w jednym celu - słyszymy od naszych rozmówczyń, które zgodziły się opowiedzieć, jak wygląda praca szpitala od środka. Nie mówią pod nazwiskiem, bo taką zasadę przyjęły od pierwszych kontaktów z prasą. Zdecydowały się nań wystraszone przyszłością w szpitalu, jak tylko dowiedziały się - z mediów - że przestają pracować w szpitalu rejonowym, a zaczynają w zakaźnym.
Nie sposób myśleć o czymś innym
Jedna z pań przyznaje, że praca w warunkach pandemii pochłonęła ją bez reszty. - W domu bywamy, tutaj żyjemy. Ciężko się w domu na czymkolwiek innym skupić. To, co jest tutaj, jest bardzo angażujące - mówi. Czy czuje się na Gamowskiej bezpieczna? Styka się z zakażonymi. Ludzie chcą się schować przed koronawirusem, a ona jest tak blisko niego. - Przy takich zabezpieczeniach, jakie mamy, nie powinnyśmy się bać. Uczyłyśmy się jak używać sprzętu, nabieramy doświadczeń z każdym wejściem w strefę brudną. Ale jakiś niepokój wciąż nam towarzyszy. Chodzi o to odczucie, że znajdujemy się w tym najbardziej niebezpiecznym miejscu, na wyciągnięcie ręki przy zakażonych covidem. Psychika robi swoje - zauważa pracownica szpitala.
Własnymi rękami
Pielęgniarki były cały czas obecne w czasie przekształceń organizacyjnych i budowlanych na terenie szpitala, odkąd w Katowicach zapadła decyzja, że Racibórz będzie miał szpital zakaźny dla całego województwa. - Można powiedzieć, że nadzorowałyśmy te prace. Było mnóstwo podpowiedzi, korekt pierwotnych planów. Po prostu czuć tu naszą rękę, nasz wkład w każdym detalu. To nam dało w efekcie dobrą funkcjonalność, lepiej się pracuje w miejscu przez siebie przygotowanym - mówią nam panie z jednego z oddziałów.
Wiele już widziałyśmy w naszej pracy, ale tego co teraz się dzieje, nie da się porównać do niczego takiego, z czym miałyśmy wcześniej do czynienia - słyszymy od pielęgniarek z długoletnim doświadczeniem.
Od świtu do zmierzchu
Do pacjenta wchodzi się po raz pierwszy o poranku. To najdłuższy pobyt w tzw. strefie brudnej, zajmuje nawet 3 godziny. Podaje się leki, zakładane są kroplówki, odbywa się poranna toaleta, zmiana pampersów. Druga wizyta dzienna ma miejsce w porze obiadowej. Wtedy zwykle wykonuje się zalecenia lekarza. Trzecie wejście odbywa się nocą. - Trzeba poświęcić jakieś 1,5 godziny. Myjemy pacjenta, podajemy mu leki - opowiadają przedstawicielki personelu szpitalnego.
Jak słyszymy, praca na zakaźnym jest bardzo wyczerpująca. - Ruchy w kombinezonach są spowolnione, a uniformy tak szczelne, że można zemdleć. Najgorzej jest z okularami, które bardzo szybko parują, a przecierać ich nie wolno. Wtedy idziemy "na ślepo", albo się wycofujemy. Zaparowania trzeba unikać, panować nad oddechem. Tutaj nie ma miejsca na panikę, bo łatwo o błąd, który narazi nas wszystkich. Kogoś wystraszonego trzeba szybko wycofać, ewakuować - wyjaśniają nasze rozmówczynie.
Po każdym powrocie ze strefy brudnej jest kąpiel. Potrzeb krótkiej regeneracji, także psychicznej. - Trzeba odreagować, pomyśleć o czymś weselszym - przyznają. Nie stronią wtedy od żartów. - Wcześniej w torbie nosiłyśmy tylko mundurek pielęgniarski, a teraz zabieramy z domu kilka par bielizny. Mężowie się z nas śmieją, gdzie my tak naprawdę pracujemy na tych nockach - mówią rozbawione.
Niania pomaga
Chory może zabrać do strefy brudnej telefon. Ten jest później odkażany, aby można go było nadal używać. Ten środek łączności jest bardzo ważny w kontakcie z pielęgniarkami. Komórka jest stale w dyżurce. Pomocne są też tzw. nianie, których używa się w opiece nad niemowlakami. Podarowali je szpitalowi raciborzanie. Wiele zależy od podejścia pacjenta. Jedni są chętni do współpracy, pomocy na zamkniętym oddziale. - Zajrzą do sąsiada, sprawdzą, czy czegoś nie trzeba. Wielu jednak paraliżuje sytuacja, w jakiej się znaleźli - przyznają opiekujące się nimi panie. Wcześniej w szpitalu było wielu samodzielnych pacjentów, teraz przybywa leżących, wymagających zwiększonej uwagi.
Komentarze
13 komentarzy
Komentarz został usunięty ponieważ nie jest związany z tematem
Szacunek dla was brawo
Dziękujemy komentarz zbędny niema słów którymi by szło określić wasza odwagę i poświęcenie ,
Podziękowania należą się tez Lilu Play i innym. Lilu Play zainicjowało całą akcję a w My Party Shop wiszą Nadesłane rysunki dzieci.
Wielki szacunek, uznanie, podziękowanie dla personelu medycznego, szczególnie dla pielęgniarek.
Życzenia wiary, nadziei, wytrwałości, zdrowia i wszystkiego dobrego.
Dziękujemy za wszystko lekarzom i pielęgniarka szacunek za dobrą pracę trzymajcie się
Dziewczyny trzymajcie się szacunek dla Was pozdrawiam koleżanka po fachu.
My też pracujemy tylko w innych warunkach.
" ŚWIĘCI " wśród nas , Wielkie brawa Życzenia siły, wytrwałości ,a przede wszystkim ZDROWIA !!! w służbie dla nas !, My dla Was zostajemy w domu.!!! / dotyczy WSZYSTKICH , WSZYYYYYYYSTKICH którzy nie muszą wychodzić
Do Jana N. Twoja nienawiść do nauczycieli świadczy o trudnym dzieciństwie,proponuję skorzystać z porady psychologa.
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia regulaminu
Szacunek i podziw dla tych, którzy tam pracują...
Oczywiście
Chyba 180 stopni ;)