Choroba wcale nie musi obniżać poczucia własnej wartości
Operacja wyłonienia stomii to zabieg, który albo ratuje życie, albo zdecydowanie wpływa na poprawę jego komfortu. Wciąż jednak dla wielu to temat tabu. – Stomia to symbol zwycięstwa – przekonuje Aldona Kościukiewicz, mieszkanka powiatu wodzisławskiego, a zarazem stomiczka, która wzięła udział w sesji zdjęciowej razem z aktorką Marianną Kowalewską.
Zamiast podróży poślubnej, konsultacje lekarskie
11 marca 2019 r. lekarze wyłonili pani Aldonie ileostomię. Jest to stomia wytworzona na jelicie cienkim, czyli operacyjne wyprowadzenie światła jelita cienkiego na powierzchnię brzucha, umożliwiające wydalanie płynnej treści jelitowej. – Co czułam w pierwszych chwilach po operacji? Ogromny ból, ogromne cierpienie, wstręt do własnego ciała, które moim zdaniem zostało oszpecone – wspomina bluszczowianka. – Wrzodziejące zapalenie jelita grubego załatwiło moje jelito w niespełna sześć tygodni – dodaje ze smutkiem. Pani Aldona wspomina, że po marcowej operacji lekarze mówili, że jej stomia jest czasowa i możliwe będzie odtworzenie ciągłości przewodu pokarmowego. Niestety te marzenia i wiązane z nimi nadzieje legły w gruzach. – Wszystko na miesiąc przed najważniejszym dniem w moim życiu, czyli moim ślubem – mówi bluszczowianka. Ponadto potrzebne były dwie kolejne operacje. – Na dwa tygodnie przed tym, kiedy miałam wypowiedzieć sakramentalne „tak” wyszłam ze szpitala. Miałam cudowny ślub i piękne wesele, ale zamiast jechać ze swoim mężem w podróż poślubną, musieliśmy jechać na kolejną konsultację lekarską, ponieważ moje rany nie chciały się goić – wspomina pani Aldona. Wdrożono antybiotykoterapię, dzięki której bluszczowianka czuje się coraz lepiej.
Mama aniołem, a mąż superbohaterem
Podczas trudnych chwil związanych z chorobą pani Aldona miała duże wsparcie w swojej rodzinie. – Mama była ze mną w każdym dniu tej mojej katorgi, przez wiele tygodni chorowała w zasadzie razem ze mną. To prawdziwy anioł, który czuwał przy mnie przez cały czas – mówi. Dodaje, że męża nie mogła sobie wymarzyć lepszego. – Dawid to cudowny człowiek. Nie przestraszył się tego, że w pewien sposób zostałam oszpecona. Więc jest dla mnie naprawdę superbohaterem – dodaje. Pani Aldona podkreśla, że gdyby nie olbrzymie wsparcie rodziców, siostry, męża i całej rodziny, nie wytrzymałabym nawet połowy z tego, co jej się przydarzyło. - To cudowne, że mogę na nich polegać. To właśnie dla nich żyję – dodaje.