Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Choroba wcale nie musi obniżać poczucia własnej wartości

08.02.2020 19:00 | 1 komentarz | juk

Operacja wyłonienia stomii to zabieg, który albo ratuje życie, albo zdecydowanie wpływa na poprawę jego komfortu. Wciąż jednak dla wielu to temat tabu. – Stomia to symbol zwycięstwa – przekonuje Aldona Kościukiewicz, mieszkanka powiatu wodzisławskiego, a zarazem stomiczka, która wzięła udział w sesji zdjęciowej razem z aktorką Marianną Kowalewską.

Choroba wcale nie musi obniżać poczucia własnej wartości
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

BLUSZCZÓW Stomia to chirurgicznie wytworzone połączenie części jelita z powierzchnią ciała. Zazwyczaj jest konieczna przy chorobach takich jak: nowotwór jelita grubego, w chorobach zapalnych, polipowatości jelita grubego czy w przypadku choroby Leśniowskiego-Crohna. Dzięki zastosowaniu stomii wypróżnianie i wydalanie gazów odbywa się przy pomocy specjalnego worka stomijnego. Szacuje się, że w Polsce żyje ponad 50 tys. osób z wyłonioną stomią. Jedną z nich jest 23-letnia mieszkanka Bluszczowa Aldona Kościukiewicz.

Druzgocąca diagnoza

Choroba pani Aldony zaczęła się w styczniu zeszłego roku. - Na początku zaobserwowałam niewielkie krwawienia podczas wypróżniania. Myślałam, że to nic groźnego, prawda okazała się jednak inna - wspomina. 8 lutego usłyszała druzgocącą diagnozę - wrzodziejące zapalenie jelita grubego. Po tygodniu od rozpoznania choroby lekarze zastosowali u pani Aldony żywienie pozajelitowe, ale nie dało ono żadnego efektu. - Było coraz gorzej. Nie mogłam nawet samodzielnie pójść do toalety. Ból z każdym dniem był coraz większy i nie do opisania. Krwotoki zdawały się nie mieć końca - mówi. Pod koniec lutego została przeniesiona z oddziału wewnętrznego Powiatowego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Wodzisławiu Śl. na tamtejszą chirurgię, a stamtąd do specjalistycznego oddziału Gastroenterologii w Sosnowcu, gdzie miało zostać wdrożone leczenie biologiczne. Tamtejsze leczenie również okazało się nieskuteczne. - Ból był tak silny, a krwotoki na tyle częste i obfite, że traciłam przytomność kilkanaście razy dziennie. Wtedy lekarze stwierdzili, że nie ma wyjścia i trzeba operować. Ratowali moje życie - przyznaje pani Aldona.