Jakie jest najmilsze słowa, które można powiedzieć/usłyszeć?
Słowo jest jak kamień wrzucony do wody. Jej fale rozchodzą się i nigdy nie wrócą, by kamień wydobyć. Fale brudnej wody zanieczyszczają wszystko, co napotykają, w klarownej wodzie kręgi oczyszczają - pisze Ks. Jan Szywalski.
Niszcząca moc słowa
Nie wolno kimś gardzić, poniżać, podeptać czyjąś godność, ośmieszać – nawet dziennikarzom.
Zrobiono kiedyś eksperyment: Podzielono grupę wychowanków na trzy grupy. W jednej tylko chwalono, czyli stosowano metodę marchewki; w drugim użyto metody bata, czyli ganiono i karano; w trzeciej grupie wychowawcy zachowali się biernie, byli obojętni na dobro i zło. Najlepsze wyniki osiągnięto w grupie pochwały, najgorsze tam, gdzie zachowano się obojętnie. Wydaje się, że mądry wychowawca będzie zarówno pochwalał jak i przyganiał, jednak zawsze z miłością.
Niedopuszczalne są słowa wrzucania w czarną dziurę: „jesteś zerem”, „nic z ciebie nie będzie”, „nic nie jesteś wart”, „zawiodłeś mnie na całej linii”. Z takich słów wyrastają osoby z kompleksami, a takie są bardzo groźne. Jeżeli w przyszłości nadarzy się im sposobność pokazania, że jednak mogą się wykazać, nie nie będą miały hamulców. Z takich ludzi wyrośli zbrodniarze i tyrani, oskarżani przez historię nawet o zbrodnie ludobójstwa. Pokazali światu, że nie są zerem, ale są panami życia i śmierci.
Innym skutkiem poniżania są depresje. Dziewczyna, dla której ojciec miał tylko pogardliwe słowa tego rodzaju co: „Nic nie umiesz, a wyglądasz jak beczka.”, doprowadziły ją do skraju samobójstwa. Zniknęła za granicą.
Pozwólcie na pewną historię zasłyszaną w dzieciństwie, która utkwiła mi głęboko w sercu. Powtarzali ją ludzie w naszej miejscowości jako ostrzeżenie, że „tak nie można”. Pewien gospodarz przyjął do swego domu sierotę. Może w tym geście była litość, ale też wyrachowanie: dziewczynę uważano za narzędzie pracy. Jej zadaniem było m.in. paść gęsi, częste wtedy zajęcie dla dzieci. Pewnym późnym wieczorem – jak wspominali ludzie – dziewczyna wróciła do domu zalękniona i drżąca, bo gęsi popłynęły rzeką w dal. Gospodyni była bezwzględna; „Idź, i nie wracaj bez gęsi!” Słowa miały fatalny skutek, dziewczyna poszła do wody i … już nie wróciła!
Liczmy się ze słowami, przewidujmy ich skutki, wypowiedziane lub napisane, rozchodzą się jak fale, które czyszczą lub brudzą.
Słowa słuchane
O nasze uszy odbija się potok słów: sączą się z nieustannie włączonego radia, pochodzą od osób nas otaczających, czasem dołącza jeszcze głos z telefonu. Z tego gąszczu słów tylko czasem wychwytujemy jedno, które każe nam nastawić ucho. Porusza mnie ono pozytywnie lub negatywnie, złości lub raduje, zniechęca lub dopinguje.
Lubimy słuchać wyrazów uznania i pochwały, lecz baczmy, byśmy się nie dali usidlić przez pochlebców i klakierów. Z drugiej strony nie powinniśmy się obrażać na krytykantów. Wprawdzie nie zawsze mają rację, czasem są to złośliwe osądy, ale mogą dać powód do zastanowienia się, czy jednak nie powinienem się zmienić?
Wyróżnione miejsce dla moich uszu i serca musi mieć Słowo Boże, „przenikające nas, jak miecz obosieczny”. Słyszymy je w kościele, albo czytamy w domu i mają być niejako przeżute rozmyślaniem. To one powinny stać się drogowskazem życia. Będzie pod górkę, bo są wymagające, ale prowadzą w dobrym kierunku.