Bolesławianie nie chcą chlewni we wsi
Sielankowy wizerunek wsi zmienia się wraz z powstającymi gospodarstwami – przedsiębiorstwami nastawionymi na wielohektarowe uprawy czy też intensywną hodowlę. Zderzenie wyobrażeń z rzeczywistością najbardziej bolesne jest dla tych, którzy upatrzyli sobie wieś, jako miejsce spokojnego życia, z dala od miejskiego zgiełku, w otoczeniu łąk i pół. Dziś więc w gminach rodzą się konflikty między mieszkańcami, pragnącymi cieszyć się sielskością wsi, a rolnikami planującymi rozwijać produkcję, szczególnie w kierunku budowy chlewni czy obór.
Nie można pozbawić mieszkańców możliwości rozwoju
Ponieważ złożone przez właścicieli działek wnioski o przekształcenie budzą wielkie sprzeciwy, wójt gminy Krzyżanowice Grzegorz Utracki jeszcze przed protestami, zdecydował wyłączyć tereny w Bieńkowicach i Bolesławiu z uchwały dotyczącej planu zagospodarowania przestrzennego, by ponownie przeanalizować je i zaproponować mieszkańcom rozsądne rozwiązanie. Prowadzone są badania uciążliwości, z uwzględnieniem obowiązujących przepisów. – Jesteśmy gminą rolniczą i choć nie chciałbym, aby gospodarstwa rozwijały się w środku wsi, wśród zabudowy jednorodzinnej, to nie możemy ludzi, którzy dysponują gruntami pozbawiać możliwości rozwoju – wyjaśnia wójt. Nie ukrywa, że takie ograniczenia mogą gminę narazić na odszkodowania.
Wójt przekonany jest, że każda ze stron musi wobec drugiej wykonać jakiś ukłon i odpuścić, bo inaczej nie da się rozwiązać konfliktu.
– Cieszę się, że przyjeżdżają do nas ludzie i osiedlają się. Kupując jednak dom np. blisko kopalni czy szkoły, musimy być świadomi związanych z tym uciążliwości. Podobnie jest na wsi, gdzie jest rolnictwo i nikt tego nie ukrywa, a wręcz chwalimy się na dożynkach, że będzie się ono rozwijało – przypomina włodarz. Nawet gmina składając wniosek do urzędu marszałkowskiego czy do ministerstwa rolnictwa o przekwalifikowanie część gruntów na tereny inwestycyjne, nie uzyskuje zgody ze względu na wysoką bonitację gleb, rolniczy charakter i zwarty areał gruntów.
Uświadamia też, że dziś obory i chlewnie są zupełnie inne niż kiedyś, bardziej nowoczesne. Jeśli będą stosowane i przestrzegane zasady zgodne z ochroną środowiska, to uciążliwości związane z ich funkcjonowaniem nie zostaną zredukowane do zera, ale mocno ograniczone.
Jednocześnie wójt zapewnia, że gmina nie unika problemu czy mediacji. Zamierza zaproponować takie rozwiązania, które z jednej strony pozwoli rolnikom rozwijać się, z drugiej uszanuje wolę mieszkańców, którzy nie chcą w bezpośredniej bliskości mieć chlewni czy obory.
(ewa)
Ludzie:
Grzegorz Utracki
Wójt Gminy Krzyżanowice