Sobota, 5 października 2024

imieniny: Igora, Apolinarego, Placyda

RSS

Bolesławianie nie chcą chlewni we wsi

18.07.2018 07:00 | 1 komentarz | eos

Sielankowy wizerunek wsi zmienia się wraz z powstającymi gospodarstwami – przedsiębiorstwami nastawionymi na wielohektarowe uprawy czy też intensywną hodowlę. Zderzenie wyobrażeń z rzeczywistością najbardziej bolesne jest dla tych, którzy upatrzyli sobie wieś, jako miejsce spokojnego życia, z dala od miejskiego zgiełku, w otoczeniu łąk i pół. Dziś więc w gminach rodzą się konflikty między mieszkańcami, pragnącymi cieszyć się sielskością wsi, a rolnikami planującymi rozwijać produkcję, szczególnie w kierunku budowy chlewni czy obór.

Bolesławianie nie chcą chlewni we wsi
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Nie wiedział, że stawia chlew

O tym, że stawiam chlewnię dowiedziałem się z rozmowy telefonicznej z żoną – opowiada zaskoczony Patryk Bedrunka z Bolesławia. Panią Aleksandrę poinformowali natomiast znajomi, którzy zasłyszeli o tym we wsi. Przed kilku laty złożył do gminy wniosek o przekształcenie swej działki rolnej na zagrodową, których jest większość w rolniczym Bolesławiu. Skoro zmieniano plan zagospodarowania przestrzennego, pomyślał że jeśli kiedyś chciałby coś wybudować, to lepiej zawczasu ją przekształcić. Nadal jednak zamierza uprawiać tam ziemię.

– Mieszkamy w rolniczej wiosce, chcemy rozwijać się, chcemy coś wybudować, niekoniecznie chlewnię. Ponieważ mamy trzodę, od razu ludzie blokują nasze pomysły. Kiedy rozbudowujemy dom o nowe mieszkanie, posądza się nas, że będziemy hodować świnie na piętrze – mówi o nastawieniu we wsi.

Ma żal, że nikt o nic nie zapytał, że stawia się jego rodzinę w złym świetle. – Trudno mi powiedzieć co będzie za dwa lub trzy lata. Dziś chlewnia na kilkaset świń jest nieopłacalna, ponieważ koszty przewyższają zyski. Żeby postawić większą na kilka tysięcy zwierząt, potrzebna jest zupełnie inna działka i decyzja referatu środowiskowego. I wtenczas zrozumiałbym, że mieszkańcy mogliby zebrać podpisy w geście sprzeciwu – przyznaje.

– Jesteśmy małymi rolnikami, na naszej obecnej działce mamy ograniczone możliwości prowadzenia hodowli. Zajmujemy się nią głównie hobbistycznie, ponieważ rolnictwo to moja pasja – opowiada. Należy do kolejnego pokolenia Bedrunków w Bolesławiu, a zamiłowanie do rolnictwa przejął po ojcu i dziadku. Tam gdzie mieszka zawsze istniało gospodarstwo, choć może było mniej świń, ale hodowano też krowy i byki.

– Nie przyszliśmy do Bolesławia, jako nowi mieszkańcy, którzy wprowadzają coś, co komuś może przeszkadzać. Jesteśmy tu od zawsze i nieładnie ze strony wioski, że zamiast przyjść i dogadać się, to ludzie wolą wziąć stronę „nowych”, którzy są tu zaledwie kilka lat – oskarża bolesławian o brak lojalności. Ubolewa, że listę podpisali nawet jego koledzy.

– Jeśli ktoś przyszedłby do mnie z dobrym słowem, powiedział czego się obawia, może próbowałbym wytłumaczyć, może zrezygnowałbym z przekształcenia, albo zmieniłbym działkę na przemysłową, żeby nie można było wybudować tam chlewa. Ale nie traktuje się mnie poważnie, pomijają mnie, a przecież to nie ja, tylko oni stworzyli sobie problem – mówi.

Kiedyś ktoś mu powiedział, żeby zaniechał hodowli i pojechał do pracy do Austrii. – Nikt nie ma prawa decydować za mnie, każdy musi robić to co lubi i umie najlepiej, tak aby można było utrzymać swoją rodzinę – dodaje.

Ludzie:

Grzegorz Utracki

Grzegorz Utracki

Wójt Gminy Krzyżanowice