Czwartek, 4 lipca 2024

imieniny: Malwiny, Izabeli, Aureliana

RSS

Wójt Mirosław Szymanek: Moja cierpliwość ma swoje granice

20.04.2017 07:00 | 7 komentarzy | juk

Z wójtem Mszany Mirosławem Szymankiem rozmawiamy o najpilniejszych rzeczach do zrobienia, problemach gminy, zarówno tych finansowych jak i natury politycznej

Wójt Mirosław Szymanek: Moja cierpliwość ma swoje granice
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

– Mówiło się również o budowie hali w Gogołowej czy boisk ze sztuczną nawierzchnią. Tego nie będzie.

– Faktycznie z dużych inwestycji zrezygnowaliśmy m.in.z hali, na którą mieliśmy projekt i ministerialne dofinansowanie. Musieliśmy z tego zrezygnować bo kosztorys tej inwestycji opiewał na około 9 mln zł. Jeśli chodzi o budowę boiska ze sztuczną nawierzchnią, na co naciskało środowisko sportowe to rozpatrywaliśmy dwie lokalizacje: albo w Gogołowej, tam gdzie dziś jest obiekt trawiasty, albo boisko treningowe w Mszanie. Takie boisko to koszt około miliona złotych, więc z tego się wycofaliśmy. Co do boisk przy szkołach to zdajemy sobie sprawę z tego, że tej infrastruktury praktycznie nie ma, bo trudno mówić, że boiska asfaltowe w dzisiejszych czasach wystarczają, dlatego będziemy ją zmieniać. Boisko przy szkole w Mszanie mam nadzieję, że powstanie. Po to wchodziliśmy do Lokalnej Grupy Działania i liczymy na to, że uda się pozyskać dofinansowanie na ten cel w tym roku. Poza tym czeka nas termomodernizacja budynku szkoły w Mszanie oraz musimy remontować basen kryty w Połomi. Planujemy też remont szatni sportowej w Mszanie, jej przebudowę i termomodernizację. Budynek został wybudowany w czynie społecznym w latach 80-tych ubiegłego wieku, więc trzeba poprawić jego funkcjonalność. Tym bardziej, że zrobiliśmy nową szatnię w Połomi, więc środowisko sportowe z Mszany również oczekuje podobnej inwestycji.

– W Połomi szatnia była w fatalnym stanie. W Mszanie jest znacznie lepsza.

– Tak to jest w małych gminach. Jak w jednej miejscowości coś się zrobi, to zaraz w drugiej też ludzie chcą. Staramy się to jakoś pogodzić, prowadzić ten zrównoważony rozwój. Choć zdaję sobie sprawę, że obecnie najbardziej poszkodowanym sołectwem jeśli chodzi o inwestycje jest Gogołowa. Natomiast planujemy rewitalizację centrum tego sołectwa.

– Co konkretnie to oznacza?

– Zastanawialiśmy się nad tym co zrobić z remizą i ośrodkiem kultury. Obiekt jest mały, ciasny, dlatego myśleliśmy nad dobudowaniem piętra, ale tego nie da się zrobić. Nie znamy nośności ścian, poza tym jest tam olbrzymia wilgoć. Raczej trzeba więc to wyburzyć i wybudować remizę wraz z ośrodkiem w nowym miejscu. Po drugiej stronie drogi, pod szkołą, może to będzie dobra lokalizacja. Rozmawiamy też ze Spółdzielnią Kółek Rolniczych, żeby przejąć od nich część terenu. Najpierw jednak musimy zrobić lokalny program rewitalizacyjny. Na jego podstawie będziemy mogli ubiegać się o środki na te zadania. W tym programie może znajdzie się też sala sportowa. Nie będzie to duża hala, ale mniejszy obiekt na potrzeby szkoły. To na razie luźne propozycje, bo co dokładnie wyjdzie nam w tym programie rewitalizacyjnym, to dopiero zobaczymy. Będziemy na ten temat na pewno dyskutować. Chcemy jednak, żeby program był gotowy do końca tego roku. Później czeka nas projektowanie. Równocześnie chcemy wnioskować o środki na realizację. Liczymy, że w 2018 roku uda nam się rozpocząć jakieś prace.

– Do niedawna był plan żeby wybudować dużą halę, w której mógłby funkcjonować też ośrodek kultury. Obecnie gmina zmienia więc koncepcję. Będzie budować dwa mniejsze obiekty.

– Koncepcja dwóch mniejszych obiektów oznacza, że będzie można rozbić koszty w czasie, będzie można najpierw wykonać jedną rzecz, następnie drugą. Problem jest gdzie indziej. Regionalna Izba Obrachunkowa, mimo naszych tłumaczeń uznała, że w pierwszej kolejności mamy ratować wskaźniki. Tych wskaźników i tak jednak od razu nie naprawimy, bo musielibyśmy wpompować w budżet tyle pieniędzy, ile żeśmy dokonali zwrotów podatkowych czyli ok 17 mln. Dlatego jeszcze przez dwa lata to RIO będzie nam ustalać budżet. A my już teraz musimy znaleźć środki na wkład własny, na te projekty, które chcemy realizować przy wsparciu ze środków zewnętrznych. Chodzi o kwotę około 2,5 mln zł. Te pieniądze musimy znaleźć, bo inaczej te same inwestycje będziemy musieli i tak w przyszłości zrealizować, ale już bez unijnego wsparcia. 400 tys. zł już mamy, kolejne pieniądze też nam wpadną, choćby od JSW z tytułu renty planistycznej, którą spółka musi zapłacić gminie w związku ze sprzedażą terenów na Szybach Zachodnich. To będzie około 130 tys. zł. Jestem optymistą, że się uda. Próbujemy szukać środków wszędzie gdzie się da.