Poniedziałek, 2 grudnia 2024

imieniny: Balbiny, Pauliny, Rafała

RSS

Chciał nowego życia, więc spalił czwórkę dzieci i żonę

27.12.2016 18:20 | 3 komentarze | acz

– Ta kara nie zwróci życia rodzinie Dariusza P., ale wyrok musi być surowy – grzmiał 19 grudnia sąd, skazując podpalacza z Jastrzębia na karę dożywotniego pozbawienia wolności.

Chciał nowego życia, więc spalił czwórkę dzieci i żonę
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Symulował chorobę

Po zdarzeniu Dariusz P. podjął czynności zmierzające do skierowania śledztwa na fałszywe tory, sugerując istnienie innego sprawcy zdarzenia. W tym celu nabył dwa telefony komórkowe i począwszy od dnia pogrzebu rodziny zaczął prowadzić korespondencję ze sobą za pomocą sms-ów. Podczas przesłuchań przekonywał, że kierował nim wymyślony przyjaciel, nieistniejący „Waldi”.  Biegli lekarze psychiatrzy, w opinii wydanej po przeprowadzeniu obserwacji psychiatrycznej stwierdzili, że  w czasie popełnienia zarzuconego mu czynu Dariusz P. nie miał zniesionej ani ograniczonej w stopniu znacznym zdolności rozpoznania jego znaczenia i pokierowania swoim postępowaniem. W czasie  przeszukania  domu oskarżonego, ujawniono i zabezpieczono książkę pt. „Psychiatria Kliniczna i pielęgniarstwo psychiatryczne”. W jednym ze swoich listów Dariusz P. relacjonując swoje dolegliwości opierał się na znajdującym się w tym podręczniku opisie pacjentki ze schizofrenią. Swój stan psychiczny opisał jednak z pozycji lekarza (obserwatora), a nie pacjenta.

Mieli zginąć wszyscy

Sąd wydając wyrok nie zostawił na oskarżonym suchej nitki. – Zaplanował, a potem precyzyjnie zrealizował zabójstwo swojej rodziny. Wiedział, że skazuje ich na pewną śmierć – uzasadniała wyrok sędzia Grażyna Suchecka. – Jego syn Wojtek żyje tylko dlatego, że się obudził. Oskarżony zadbał o to, aby wszyscy domownicy byli w momencie pożaru w domu. Poczekał aż wszyscy pójdą spać i dopiero wówczas podłożył ogień. Zaraz po pogrzebie zaczął wysyłać sam do siebie sms-y. Kluczowym dowodem okazały się oględziny dokonane po pożarze. Wiele przedmiotów ułożył precyzyjnie, aby pożar mógł się rozwijać. Nie przewidział jednak, że pożar w miejscu, gdzie podłożył mysz, nie rozwinie się i biegli znajdą mysz bez głowy – uzasadniał sąd.