Chciał nowego życia, więc spalił czwórkę dzieci i żonę
– Ta kara nie zwróci życia rodzinie Dariusza P., ale wyrok musi być surowy – grzmiał 19 grudnia sąd, skazując podpalacza z Jastrzębia na karę dożywotniego pozbawienia wolności.
Symulował chorobę
Po zdarzeniu Dariusz P. podjął czynności zmierzające do skierowania śledztwa na fałszywe tory, sugerując istnienie innego sprawcy zdarzenia. W tym celu nabył dwa telefony komórkowe i począwszy od dnia pogrzebu rodziny zaczął prowadzić korespondencję ze sobą za pomocą sms-ów. Podczas przesłuchań przekonywał, że kierował nim wymyślony przyjaciel, nieistniejący „Waldi”. Biegli lekarze psychiatrzy, w opinii wydanej po przeprowadzeniu obserwacji psychiatrycznej stwierdzili, że w czasie popełnienia zarzuconego mu czynu Dariusz P. nie miał zniesionej ani ograniczonej w stopniu znacznym zdolności rozpoznania jego znaczenia i pokierowania swoim postępowaniem. W czasie przeszukania domu oskarżonego, ujawniono i zabezpieczono książkę pt. „Psychiatria Kliniczna i pielęgniarstwo psychiatryczne”. W jednym ze swoich listów Dariusz P. relacjonując swoje dolegliwości opierał się na znajdującym się w tym podręczniku opisie pacjentki ze schizofrenią. Swój stan psychiczny opisał jednak z pozycji lekarza (obserwatora), a nie pacjenta.
Mieli zginąć wszyscy
Sąd wydając wyrok nie zostawił na oskarżonym suchej nitki. – Zaplanował, a potem precyzyjnie zrealizował zabójstwo swojej rodziny. Wiedział, że skazuje ich na pewną śmierć – uzasadniała wyrok sędzia Grażyna Suchecka. – Jego syn Wojtek żyje tylko dlatego, że się obudził. Oskarżony zadbał o to, aby wszyscy domownicy byli w momencie pożaru w domu. Poczekał aż wszyscy pójdą spać i dopiero wówczas podłożył ogień. Zaraz po pogrzebie zaczął wysyłać sam do siebie sms-y. Kluczowym dowodem okazały się oględziny dokonane po pożarze. Wiele przedmiotów ułożył precyzyjnie, aby pożar mógł się rozwijać. Nie przewidział jednak, że pożar w miejscu, gdzie podłożył mysz, nie rozwinie się i biegli znajdą mysz bez głowy – uzasadniał sąd.
Komentarze
3 komentarze
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia regulaminu
Najlepszą karą dla tego śmiecia był by kanister z benzyną i zapałka.Ludzie wyobrażacie sobie,że ta menda po tym co zrobiła wydzwaniała do radia maryja i recytowała na antenie wiersze o swojej "zmarłej" rodzinie?Tak mówiła mi teściowa.To się w pale nie mieści jak zepsutym człowiekiem można być,by robić z premedytacją akie rzeczy.Najbardziej żal tego biednego Wojtka,który musi to teraz jakoś nieść przez życie.Nawet nie wyobrażam sobie co ten chłopak może czuć...Trzymaj się Wojtku
Takie ścierwo należało spalić na stosie na żywca a nie do końca życia utrzymywać go z pieniędzy podatnika jakie by były oszczędności !