Niedziela, 24 listopada 2024

imieniny: Emmy, Flory, Jana

RSS

Jesteśmy silne dla naszych dzieci

18.12.2016 13:00 | 0 komentarzy | OK, OQL

Jaka powinna być matka niepełnosprawnego dziecka? Wzbudzająca współczucie, biedna, zaniedbana i wiecznie żebrząca o jałmużnę. Przynajmniej tak postrzegana jest w społeczeństwie, w którym tworząc prawo często zapomina się o człowieku. Zapomina się też o tym, że kobiety z życiowych niepowodzeń potrafią czerpać siłę. A dla swoich dzieci będą walczyć z bezdusznymi urzędnikami i przepisami tak długo, jak będzie to konieczne.

Jesteśmy silne dla naszych dzieci
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Ubezwłasnowolnienie problem, na którym można połamać nie tylko język

Kiedy rodzi się niepełnosprawne dziecko, nikt nie zastanawia się nad tym, jak poradzą sobie z nim rodzice. Gdy staje się pełnoletnie, zmusza się ich do jego ubezwłasnowolnienia i wyznacza kuratora. – Przez osiemnaście lat nikt się nami nie interesuje i nagle okazuje się, że trzeba nas kontrolować i sprawdzać czy potrafimy się własnym dzieckiem właściwie zajmować. Mamy być pod nadzorem kuratora, jakbyśmy stanowili patologię społeczną – skarży się Henryka Satała i opowiada o swoich przejściach z Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie, które swoją pomoc finansową dla rodzin niepełnosprawnych dzieci uzależniało od ich ubezwłasnowolnienia. Rzecznik Praw Obywatelskich w piśmie do wicestarosty Marka Kurpisa odniósł się do tych praktyk jednoznacznie: „Raz jeszcze należy podkreślić, że uzależnienie przez urzędników samorządowych przyznania niezbędnego wsparcia od zastosowania tak poważnych ograniczeń jest rozwiązaniem daleko nieproporcjonalnym, stanowiącym przykład rażącego naruszenia fundamentalnych praw osób z niepełnosprawnością intelektualną”.

Marzena Ostrowska, mama niepełnosprawnego Damiana, ubezwłasnowolniła go za namową lekarza psychiatry, ale dopiero po śmierci męża zrozumiała jakie pociągnęło to za sobą konsekwencje. – Stałam się niewolnikiem własnego mieszkania. Żeby je sprzedać, albo zamienić muszę mieć zgodę sądu, gdyż stanowi ono część spadku mojego ubezwłasnowolnionego syna. Ogromne problemy miałam też ze sprzedażą samochodu, a byłam bez środków do życia, bo przecież mając chore dziecko nie mogłam podjąć pracy – tłumaczy.

Niepełnosprawny syn Alicji Olejniczak wcześniej był podopiecznym ośrodka dziennego pobytu przy Rzeźniczej, ale gdy stan jego zdrowia znacznie pogorszył się, nie mogli mu już zapewnić odpowiedniej opieki. – Piotr jest dzieckiem leżącym z niedotlenieniem mózgowym na tlenoterapii domowej. Często dochodzi u niego do bezdechu i zatrzymania akcji serca. Dzwonimy po pogotowie, które zabiera go do szpitala, a tam lekarz dyżurny nie chce go przyjąć na oddział, bo nie jest ubezwłasnowolniony. Wtedy pytam, czy nieprzytomnego człowieka przywiezionego z wypadku też o to pyta, czy może ratuje jego życie? – tłumaczy. Takich przypadków pani Alicja miała wiele i zazwyczaj musiała interweniować u dyrektora szpitala.

Mama niepełnosprawnego Krzysia jeździ z nim do stomatologa w Opolu. Jeśli jest potrzeba podania znieczulenia, pierwsze pytanie anestezjologa zawsze dotyczy ubezwłasnowolnienia. I tak jest wszędzie: w szpitalu, u specjalisty czy w urzędzie. – Syna ubezwłasnowolniłam 6 lat temu. Dostałam bezpłatną pomoc prawną z Ośrodka Informacji dla Osób Niepełnosprawnych w Starostwie Powiatowym w Raciborzu. Pracująca tam prawniczka wytłumaczyła mi, że jest to na moją korzyść i sama napisała mi pozew o ubezwłasnowolnienie. Byłam przekonana, że robię dobrze, teraz wiem, że to nie było konieczne – tłumaczy Edyta Morańska-Dyrbuś.

Mariola Chluba decyzję o ubezwłasnowolnieniu córki podejmuje pod dużą presją otoczenia. – Wszyscy na mnie naciskali: od psychiatry, po urzędników, więc w końcu się poddałam i to zrobiłam. A potem przeczytałam w wyroku sądu, że moja córka Jessica jest ubezwłasnowolniona na prośbę rodzica. Nie podobało mi się to, a teraz wiem, że gdyby mi się coś stało, o jej losie będzie decydować państwo – mówi pani Mariola, a Henryka Satała podkreśla, że przez wiele lat tłumaczono rodzicom, że gdy ubezwłasnowolnią swoje pełnoletnie dzieci, to nie będą ponosić żadnej odpowiedzialności za ich czyny. – To jest kłamstwo, bo to opiekun prawny, czyli najczęściej matka, jest odpowiedzialny prawnie za wszystkie szkody wyrządzone przez ubezwłasnowolnionego, a ten argument przekonywał wielu zdesperowanych rodziców do podjęcia takich kroków – podsumowuje.