środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Autobusem po Rybniku - komunikacja miejska pod lupą

15.02.2015 10:36 | 52 komentarze | KP

Sprawna komunikacja to niezwykle ważny element prawidłowego funkcjonowania miasta. Dlatego też postanowiliśmy przyjrzeć się działalności Zarządu Transportu Zbiorowego w Rybniku, który odpowiedzialny jest za organizację zbiorowej komunikacji w mieście.

Autobusem po Rybniku - komunikacja miejska pod lupą
Kazimierz Berger, dyrektor Zarządu Transportu Zbiorowego marzy, by w całym kraju można było płacić za komunikację miejską za pomocą tej samej karty elektronicznej
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Bez autobusów, kierowców i mechaników

– Jesteśmy typowym organizatorem transportu. Tą działalność usankcjonowała ustawa o publicznym transporcie zbiorowym, jednak my tę ustawę wyprzedziliśmy i takim organizatorem jesteśmy już od 1995 roku. Tak na prawdę nie mamy ani jednego autobusu, ani jednego kierowcy i ani jednego mechanika. Mylne jest stwierdzenie, że kupiliśmy jakieś pojazdy. My organizujemy przetargi dla firm zewnętrznych i na przykład dajemy takie wymagania, że pojazdy muszą być nowe. Później płacimy przewoźnikowi odpowiednią stawkę za kilometr, ustaloną w przetargu. A więc nie kupujemy tych autobusów bezpośrednio, ale w pewnym sensie finansujemy te zakupy płacąc przewoźnikowi – wyjaśnia Kazimierz Berger, dyrektor rybnickiego ZTZ. I tak firma Transgór, która jest jedną z firm wyłonionych w przetargu, zakupiła w 2014 roku 10 nowych mercedesów. Nie są to jedyne nowe pojazdy, bo w roku 2013 również pojawiło się tyle samo  autobusów tej samej marki, zaś w latach 2011-2012 na rybnickie drogi wyjechało 8 fabrycznie nowych mercedesów. Inny prywatny przewoźnik wprowadził zaś niedawno do obiegu 4 nowe solarisy.

Miasto daje kasę

– Mówiąc bardzo ogólnie, nasz budżet jest ustalony na poziomie około 27 milionów złotych na rok. Jesteśmy jednostką budżetową miasta Rybnika, więc nasze wydatki uchwalają radni. Wpływy, a więc opłaty za bilety czy reklamy umieszczane na przystankach to dochody urzędu  miasta. Podobnie wydatki, które mamy, są wydatkami miejskimi. Różnica między tymi kosztami, a dochodami to dopłata do naszego funkcjonowania. Przyjęło się mówić, że jest to dopłata do ZTZ. Ale trzeba na to patrzeć inaczej, bo jest to dopłata bezpośrednio do pasażera. My w przetargach mamy określone za jaką cenę dany przewoźnik wygrał obsługę linii. I z tego wychodzi suma, którą my przewoźnikowi, zgodnie z rozkładem jazdy, jesteśmy zobowiązani zapłacić. Sama cena biletu to zaś sprawa bardziej polityczna czy społeczna. Rada Miasta ustala ją w regulaminie i wskazuje, które grupy osób są z opłat zwolnione, a które są upoważnione do przejazdów ulgowych. I właśnie za takiego pasażera bezpłatnego czy ulgowego ktoś musi taką opłatę wnieść. I to jest właśnie ta dopłata do pasażerów, o której wspominałem – mówi dyrektor Berger.  Dodajmy, że jeśli w ZTZ pojawiają się wnioski o nowe kursy, to zarząd przygotowuje projekt i zwraca się z nim do  prezydenta, który może wyrazić zgodę na dodatkowe połączenia. To oczywiście pociąga za sobą zwiększenie kosztów funkcjonowania jednostki. W bieżącym roku planowane są pewne zmiany. – Mamy parę propozycji związanych ze zwiększeniem komunikacji, ale musimy swoje wyliczenia przedstawić prezydentowi i jeżeli on je zaakceptuje, to zostaną wprowadzone. Nie powiem jednak gdzie, bo wychodzilibyśmy w tym momencie trochę przed orkiestrę – wyjaśnia dyrektor.

Darmowa komunikacja? Absolutnie

Dyrektor ZTZ jasno daje do zrozumienia, że darmowe przejazdy, które funkcjonują na przykład w Żorach, nie mają racji bytu. – Skończyliśmy z rozdawnictwem socjalistycznym. Dawanie czegokolwiek za darmo, jeszcze nigdzie się nie sprawdziło. Można stwierdzić, że Żory dały bezpłatną komunikację dla mieszkańców Rybnika i wszystkich innych mieszkających poza Żorami. Miasto finansuje przecież tę komunikację z podatków mieszkańców Żor, a więc oni płacą za wszystkich tych z zewnątrz, którzy skorzystają z darmowego przejazdu – przekonuje Kazimierz Berger i przytacza przykład jednej z podwarszawskich gmin, gdzie mieszkańcy mają wydane elektroniczne imienne karty i na tej podstawie mają bezpłatne przejazdy, zaś wszyscy pozostali płacą. – Druga strona medalu jest jednak taka, że nie każdy mieszkaniec korzysta z komunikacji. Dlaczego więc ktoś taki ma finansować tego, który przemieszcza się taką komunikacją? Bardziej sprawiedliwe byłoby na przykład obniżenie o 50 procent ceny wody, bo przecież korzysta z niej każdy. Dlaczego zatem nie decydujemy się na taki krok, a decydujemy o darmowej komunikacji? – pyta retorycznie Berger. – Takie rozwiązanie na pewno zwiększyłoby liczbę wykonanych wozokilometrów. Na przykład, w godzinach szczytu autobusem jeździłyby te osoby, które teraz normalnie korzystają z biletu, ale prawdopodobnie także te, które poruszają się pieszo lub jeżdżą samochodami. Wtedy okazałoby się, że te autobusy są przepełnione. A ludzie przystosowali się już do większej jakości, czyli że w autobusach jest większy luz. Pojawi się wówczas presja, aby zwiększyć liczbę kursów, a to spowoduje zaś podniesienie kosztów funkcjonowania ZTZ – dodaje Grzegorz Dudek, kierownik przewozów. – Teoretyczne wprowadzenie bezpłatnej komunikacji spowodowałoby prawdopodobnie, że nie byłoby nas stać na wykonywanie jej takim standardem, jaki sobie obecnie narzuciliśmy – podsumowuje Beger.

Mniej dewastacji, gapowiczów wciąż dużo

Pracownicy Zarządu Transportu Zbiorowego w Rybniku uważają, że obecnie statystyczny pasażer jest kulturalny, zdyscyplinowany i uczciwie korzysta z komunikacji. Zdarzają się oczywiście pasażerowie, którzy niszczą wnętrza autobusów, ale na szczęście w tym roku nie było jeszcze takich przypadków. – Nie chcę krakać, ale w ostatnim okresie udało się uniknąć takich znaczących dewastacji. To samo dotyczy przystanków. Kiedyś częściej musieliśmy wymieniać różne ich elementy – przypomina dyrektor. Inaczej ma się sprawa z pasażerami jeżdżącymi na gapę.

– Jak to ktoś kiedyś powiedział, przejazdy bezbiletowe były, są i będą. Nie ma takiej komunikacji, by wszyscy płacili za przejazd. I choć wprowadza się różne metody to i tak zawsze znajdą się ludzie jeżdżący bez biletu. A wiadomo, Polak jest pomysłowy. My notujemy wielu ludzi, którzy uchylają się od opłat za przejazd. I to nie jest tylko młodzież. Zdarza się, że rewizor ujawnia poważnego człowieka w białej koszuli i krawacie. No i są tłumaczenia, że to po raz pierwszy, że nie wiedział jak się zaopatrzyć w bilet i tak dalej. Są też osoby nagminnie jeżdżące bez biletu, które mówią, że są na bezrobociu i nie mają żadnych dochodów. Ale niejednokrotnie mają przy sobie dwie komórki – przytacza przykłady Berger. Kontrolerzy ZTZ średnio w miesiącu ujawniają około tysiąca ludzi jadących bez biletu lub z biletem nieważnym. Kara, a więc opłata dodatkowa za taki przejazd wynosi obecnie 152 złote. Jednak jeśli ureguluje się tą opłatę w ciągu 7 dni to wtedy przysługuje 30 procent ulgi (opłata wynosi 114 złotych). Trzeba również zwracać uwagę na to, by „odbijać” bilety okresowe. Niewczytany bilet również powoduje, że pasażer jest spisany przez rewizora i otrzymuje wezwanie do zapłaty na 152 złote. Jednak jeśli pasażer ma ważny bilet okresowy na dzień kontroli, to musi wypełnić druk odwołania i jeżeli po sprawdzeniu stwierdzi się, że bilet obejmuje ważnością czas kontroli to wtedy trzeba uregulować jedynie opłatę manipulacyjną w wysokości 15 złotych i 20 groszy.

Dwa światy

Zarząd Transportu Zbiorowego rozpoczął pracę w roku 1995, kiedy Rybnik wystąpił z Międzygminnego Związku Komunikacyjnego w Jastrzębiu-Zdroju. Zdaniem dyrektora Bergera te dwie dekady były wręcz latami świetlnymi jeśli chodzi o rozwój komunikacji. – Ówczesnego stanu taboru absolutnie nie da się porównać do tego, który mamy teraz. Były stare ikarusy i inne autobusy wysoko wejściowe, które dziś można policzyć na palcach jednej ręki. Przeszliśmy przez ewolucję i założyliśmy, że idziemy w jak najnowocześniejszą komunikację miejską. Postawiliśmy przed sobą takie zadanie, że postaramy się sprostać wszystkim nowinkom technicznym. Można powiedzieć, że już od tego 1995 roku zacząłem się bić z taką ideą wprowadzenia elektronicznej opłaty za przejazd. W roku 2006 udało się uruchomić elektroniczną kartę miejską, której elementem jest elektroniczny bilet – przypomina Kazimierz Berger.  – Przez te dwadzieścia lat zrobiliśmy milowy krok jeśli chodzi o organizację transportu. I muszę przyznać, że wzorem Rybnika inne miasta również wprowadziły system elektronicznych opłat. I jedyne, czego mi brakuje, to spięcie tych systemów, by w całym kraju można było korzystać z jednej karty – kończy dyrektor Zarządu Transportu Zbiorowego w Rybniku.  

(kp)