Poniedziałek, 1 lipca 2024

imieniny: Haliny, Mariana, Klarysy

RSS

Rugbiści na wózkach trenowali w Raciborzu

24.08.2014 09:00 | 0 komentarzy | MAD

Polscy rugbiści na wózkach uczestniczą w ten weekend w zgrupowaniu w Raciborzu. W hali Rafako Arena w sobotę i niedzielę trenują głównie sportowcy z katowickiej ekipy Sitting Bulls, ale także dwóch członków kadry narodowej i jeden reprezentant z Czech. - Celem zgrupowania, poza szkoleniem umiejętności czysto sportowych, jest wyszkolenie nowych arbitrów, które prowadzi szef polskich sędziów rugby na wózkach - Łukasz Szymczak - wyjaśnia Tomasz Szkwara, prezes Stowarzyszenia Sportu Osób Niepełnosprawnych w Raciborzu, które jest organizatorem zgrupowania.

Rugbiści na wózkach trenowali w Raciborzu
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

O Stowarzyszeniu Sportu Osób Niepełnosprawnych „SSON” mówi się w Polsce i na całym świecie, niewiele za to w Raciborzu, gdzie znajduje się jego centrala. Stowarzyszenie od lat sprawuje opiekę nad trzema regionalnymi zespołami oraz kadrą narodową rugby na wózkach odnoszącą międzynarodowe sukcesy. Sukcesy na tyle duże, że polska reprezentacja w rankingach światowych plasuje się na czternastej lokacie, a już w 2015 roku, po raz pierwszy w naszym kraju rozegrane zostaną mistrzostwa Europy.

Na terenie Raciborza Stowarzyszenie działa od ponad sześciu lat. Wcześniej jego siedziba mieściła się w Wodzisławiu Śląskim, skąd pochodził nieżyjący od czterech lat założyciel i wieloletni prezes SSON – Sławomir Sękowski. – Sławek przeprowadził się później do Raszczyc, więc naszą siedzibę przeniesiono do Raciborza – tłumaczy następca Sękowskiego, Tomasz Szkwara. – Kiedyś zajmowaliśmy się także organizacją obozów konnych – to była pasja Sławka, ale nie mógł niestety pogodzić jej z coraz popularniejszym rugby na wózkach – opowiada pan Tomek. Mimo iż organizacja funkcjonuje na raciborskim gruncie, niewiele się o niej tutaj mówi. – Dzięki opiece nad reprezentacją narodową jesteśmy znani w Europie i na świecie, gdzie zdobywamy medale  najbardziej prestiżowych imprez, o czym świadczy pokaźna kolekcja trofeów – mówi Szkwara.

Kolebką rugby na wózkach jest Kanada. Początkowo dyscyplinę tę nazywano z angielskiego murderball, czyli morderczą piłką. – To do dziś jedyny sport drużynowy, jaki mogą uprawiać osoby z dysfunkcją czterokończynową, czyli porażeniem po urazie kręgosłupa w odcinku szyjnym – tłumaczy Szkwara. – Proszę jednak nie mylić tego sportu ze zwykłym rugby, to coś zupełnie innego – zaznacza. Czym więc jest rugby na wózkach? – Na pewno bardzo specyficzną dyscypliną, na którą składają się rozgrywki siatkówki, hokeja, i koszykówki, na której najbardziej się skupiamy. Zasady gry są bardzo proste: mecz podzielony jest na cztery rundy – każda trwa osiem minut, na boisku przebywa czterech graczy z każdej drużyny, spotkanie rozgrywa się na boisku wielkości tego do tradycyjnej koszykówki. Piłkę kozłujemy co 10 sekund, punkt zdobywamy wówczas, gdy znajdzie się ona za linią bramki, której szerokość wynosi 7 metrów, przy czym dostępu do niej broni aż trzech zawodników. Co ważne, jako faul traktuje się sytuację, w której jeden zawodnik dotknął drugiego, ale już na przykład uderzenie swoim wózkiem o wózek rywala, a nawet jego przewrócenie przewinieniem nie jest. Ta twarda, często bezkompromisowa, gra jest wizytówką tego sportu. Tutaj nikt nikogo nie oszczędza, stąd też specyficzny sprzęt jakim się posługujemy: bardzo wzmocnione, solidne, wyglądające na pancerne wózki oraz rękawice i liczne ochraniacze – mówi Szkwara i od razu informuje, że to właśnie wyposażenie „wózkarzy” pochłania najwięcej pieniędzy. – Wózek, na którym zawodnik może wystartować w imprezie krajowej kosztuje około 14 tysięcy złotych, a taki, spełniający warunki międzynarodowe, nawet w granicach 25 tysięcy. Na ile starcza taki sprzęt? Na zaledwie dwa lata – informuje ze smutkiem prezes.

W Polsce, mimo że nie pisze się o zmaganiach rugbystów na wózkach na pierwszych stronach gazet, świadomość społeczeństwa dotyczącą niepełnosprawności sport ten zdążył już zmienić. – Od lat widzimy wzrost zainteresowania tą dyscypliną. Coraz częściej mówi się o nas w mediach. Rokrocznie organizujemy w Warszawie turniej Metro Cup, w którym biorą udział najlepsze drużyny globu, a na trybunach, na przykład w tym roku, pojawiło się aż 1500 widzów – mówi z satysfakcją Szkwara. – Nasza kadra narodowa, reprezentowana przez osiemnastu zawodników, ma ogromny potencjał, aby stać się jedną z najlepszych ekip na świecie. Jeszcze niedawno zajmowaliśmy piąte miejsce w europejskim rankingu i ósme na świecie, obecnie plasujemy się kolejno na dziewiątym i czternastym, ale to wszystko co chwilę się zmienia. Ważny jest też rozwój tego sportu na polskiej arenie klubowej. Gdy dziesięć lat temu zaczynałem przygodę z rugby mieliśmy pięć klubów, w tym roku jest ich już 21, a w kolejnym do ligi dołączyć mają jeszcze dwa – cieszy się pan Tomek.