Nie nadajesz się na ucznia, wrócisz do przedszkola
Rodzice sześciolatków, którzy we wrześniu poślą je do szkoły, do końca grudnia będą mogli wystąpić o cofnięcie dziecka do zerówki. – To nieprzemyślane, nierealne i absurdalne. To uczenie rodzica braku odpowiedzialności. Podjąłem decyzję o posłaniu dziecka do szkoły, to muszę teraz pracować nad tym, a nie potem stwierdzać, że szkoła mi na razie nie pasuje i poślę do niej dziecko za rok. A dla samego malucha to emocjonalna szarpanina. Chodziło do szkoły, teraz wraca do przedszkola. Czyli myśli, że się nie nadaje- tak o pomyśle posłów PO mówią nauczyciele i samorządowcy.
Wedle projektu rodzice będą mogli wnioskować o odroczenie spełniania obowiązku szkolnego przez dziecko, nawet wtedy, gdy rozpocznie ono już naukę w I klasie szkoły podstawowej. Do tej pory rodzice opinię z poradni psychologiczno-pedagogicznej, dotyczącą odroczenia dziecka mogli składać do dyrektora szkoły przed rozpoczęciem roku szkolnego. Teraz mieliby czas do 31 grudnia.
Suchej nitki
Nauczyciele i samorządowcy komentując pomysł nie pozostawiają na nim suchej nitki. - Oczywiście akceptuję wolę rodziców, bo ona jest najważniejsza. Ale gdyby coś takiego wprowadzić pojawiłoby się bardzo wiele problemów – mówi Mieczysław Kieca, prezydent Wodzisławia. - Dlatego wydaje mi się to zupełnie nierealne.
I wylicza: wedle nowego pomysłu dziecko miałoby możliwość powrotu do zerówki. W nowym systemie nie ma czegoś takiego jak zerówka, w związku z czym musiałoby wrócić do przedszkola. - Rekrutacja do przedszkoli odbywa się u nas do 15 marca. Będziemy mieli ustaloną liczbę grup. Jeżeli w mieście skala takich powrotów byłaby duża, a przecież na miejsca tych dzieci, które poszłyby do podstawówki przyjmiemy nowe dzieci do przedszkola, to co stanie się z tymi dziećmi w przedszkolu? Utracą z automatu miejsce? – pyta prezydent Kieca. - Będziemy nagle musieli tworzyć dodatkowe grupy, których nie ma w arkuszach organizacyjnych? Ilość grup zatwierdzam do 30 maja.
Kolejny aspekt – klasy mają liczyć nie więcej niż 25 dzieci. - Załóżmy, że w którejś z mniejszych szkół będę miał 28 dzieci do pierwszej klasy, no to tworzę dwie klasy, a za 3 miesiące trójka, czwórka dzieci wraca do przedszkola. Liczba dzieci w szkole spada poniżej 25, to co likwiduję jedną klasę i zwalniam nauczyciela?
A co z dotacją przedszkolną i subwencją oświatową. Do tzw. SIO – Systemu Informacji Oświatowej, samorząd podaje stan dzieci na 30 września i potem jest on korygowany w kwietniu. Na tej podstawie wyliczana jest wielkość dotacji i subwencji. To co będzie jeśli w październiku czy listopadzie zmieni się liczba dzieci w szkole i przedszkolu. Trzeba będzie zwracać subwencję oświatową?
Wielki pasztet
No i ostatnia, a w zasadzie najważniejsza sprawa. - Gdzie w tym pomyśle jest spojrzenie na dziecko - zastanawia się prezydent Kieca. - Wysyła się je do I klasy, jest z kolegami miesiąc, czy dwa, potem rodzic decyduje, że dziecko wraca do przedszkola i jak to dziecko ma się czuć? Proponowanych zmian nie mogę określić inaczej jak jeden wielki pasztet. Tylko dlaczego mają go jeść samorządy? Mam nadzieję, że ten pomysł nie wejdzie w życie.
Podobnie wypowiada się burmistrz Rydułtów Kornelia Newy: - Mamy określoną ilość grup przedszkolnych, limit w grupie wynosi 25 dzieci. I zawsze do pełnego limitu przyjmujemy dzieci, tak żeby we wrześniu startowały wszystkie przedszkola z pełną obsadą. Jeśli będziemy mieli pełne grupy, to gdzie mamy dać te powracające dzieci? Nie możemy zostawiać rezerwy. Rodzice mogą wysłać do przedszkola dzieci mające 2,6 roku, a my jak najpełniej chcemy „obsłużyć” rodziców, więc nie możemy sobie zostawiać w każdym przedszkolu luzu, tylko po to, że może się ktoś wróci.
Rzecz jest zupełnie niezrozumiała i nie przemyślana „u góry” – dodaje pani burmistrz. - Nikt tego z nami nie konsultował. Ktoś, kto podejmuje taką decyzję mógłby zapytać tu „na dole”, czy to w ogóle jest możliwe.
Granat dla gmin
Wydaje się, że problem będzie dotyczył zwłaszcza gmin wielkomiejskich. Ale i wójtowie mniejszych gmin solidaryzują się z opinią kolegów. - Nie podoba mi się ten pomysł, ale w naszej, gminnej skali to nie będzie stanowiło problemu, bo takie sprawy, jeśli w ogóle się pojawią, będą jednostkowe – mówi wójt Marklowic Tadeusz Chrószcz.
Wójt Mszany Mirosław Szymanek nowy pomysł oświatowy nazywa zachwianiem całej dotychczasowej procedury. - Przepisy powinny być jasne i czytelne, a ten powoduje dezorganizację pracy placówek oświatowych i samorządowych – zauważa. - To absurd. Po raz kolejny samorządy są stawiane w trudnej sytuacji i nie mają nic do gadania. To wsadzanie kolejnego granatu.
Gdzie tu odpowiedzialność?
Podobno pomysł był szeroko konsultowany społecznie. Ale ani samorządowcy, ani pedagodzy, z którymi rozmawialiśmy o konsultacjach nie słyszeli. - Jak do tej pory nie było też żadnego oficjalnego pisma MEN-u. Jako dyrektor wypełniałam ankietę MEN-u na temat przygotowania szkoły do przyjęcia 6-latków, ale nie było tam żadnej informacji związanej z możliwością powrotu 6-latków ze szkół do przedszkoli – mówi Danuta Paszylka, dyrektor Zespołu Szkół nr 2 w Wodzisławiu.
Pani dyrektor o pomyśle „powrotu” 6-latków ze szkół do przedszkoli, mówi stanowczo: - W ogóle czegoś takiego nie widzę. Ktoś, kto to wymyślił chyba nie zna się na organizacji pracy placówek oświatowych, zarówno przedszkoli, jak i szkół. Gdyby się pokusił i zapoznał z tym, jak to wygląda, wiedziałby, że w przedszkolu grupa ma 25 osób i nie można przyjąć ani jednego dziecka więcej., Kiedy 6-latek idzie do szkoły, to na jego miejsce przyjmuje się młodsze dzieci, grupy są więc maksymalnie wypełnione. A co będzie z tymi wracającymi 6-latkami? Nowy oddział dla np. jednego dziecka?
Dyrektor Paszylka zwraca uwagę, że nowy pomysł to uczenie rodzica braku odpowiedzialności. - Podjąłem decyzję o posłaniu dziecka do szkoły, to muszę teraz pracować nad tym, a nie potem stwierdzać, że szkoła mi na razie nie pasuje i poślę do niej dziecko za rok.
A dla samego malucha to emocjonalna szarpanina. Chodziło do szkoły, teraz wraca do przedszkola. Czyli myśli, że się nie nadaje - pierwsza porażka życiowa.
Jednak nie jesteś mądry
Mirosława Kuźnik, dyrektor przedszkola nr 1 w Wodzisławiu nowy projekt nazywa wirtualnym. - Pomysł ma na celu uspokojenie rodziców, że jeśli dziecko nie odnajdzie się w szkole, to można zmienić decyzję i cofnąć je do przedszkola. Ale to pomysł wirtualny, bo praktycznie będzie to bardzo trudne do zrealizowania. By temu sprostać, musielibyśmy w przedszkolach trzymać wakaty dla dzieci, by miały gdzie wrócić. Powiedzmy, że w listopadzie troje rodziców przyjdzie do mnie z dzieckiem, bo chcą by wróciło do przedszkola. Ale ja powiem przepraszam, to dziecko wyszło ode mnie, ale ja go teraz nie przyjmę, bo nie mam miejsc.
Dyrektor Kuźnik także patrzy na psychologiczny aspekt ewentualnych powrotów dzieci do przedszkola. – Tłumaczymy dziecku, że jest już duże, na tyle mądre, że idzie do szkoły. A potem co mu powiemy: jednak nie jesteś taki mądry, bo wracasz do przedszkola?
Trudno dziś prorokować jak do sprawy podejdą rodzice. Dyrektor Mirosława Kuźnik rozmawiała z niektórymi o nowym pomyśle. – Trafiłam na mądrych rodziców, bo usłyszałam od nich, że taki pomysł jest bezsensowny, że dla dziecka byłaby to porażka i nie skorzystaliby z tego prawa, tylko staraliby się dziecku pomóc w szkole poprzez dodatkowe zajęcia, czy pracę indywidualną.
Obowiązek szkolny dla dzieci sześcioletnich wprowadzono w 2009 r. Początkowo wszystkie sześciolatki miały pójść do pierwszej klasy od 1 września 2012 r., zaś w latach 2009-2011 o podjęciu nauki mogli decydować rodzice. Sejm przesunął ten termin o dwa lata, do 1 września 2014 r. by dać samorządom dodatkowy czas na przygotowanie szkół. W ubiegłym roku Sejm zdecydował, że w 2014 r. obowiązkiem szkolnym objęte zostaną sześciolatki z pierwszej połowy 2008 r. Pozostałe dzieci z tego rocznika rozpoczną naukę w 2015 r.
Anna Burda Szostek
Komentarze
6 komentarzy
Masz rację Obserwator_R,żadnych problemów nie było,sama syna posłałam w wieku 6 lat do szkoły i zapewniam,że żadnym wybitnym przypadkiem nie był,nawet nie znał wszystkich literek.Był natomiast zdyscyplinowany i grzeczny, a zrobiłam tak tylko po to, by dostał się do przedszkola,gdy ja nie pracowałam.Nie rozumiem dlaczego,zdrowe,grzeczne dziecko,chcące kontaktu z rówieśnikami w wieku 4-5 lat ma siedzieć w domu,skoro matka nie pracuje i nie ma znajomości w przedszkolu!Syn poszedł do szkoły jako 6 latek,jako 5 latek chodził do zerówki i zapewniam,że krzywda mu się nie stała(po co miał się kisić i nudzić w zimowe przedpołudnia w domu),jedynie stał się bardziej samodzielny.Córka natomiast,mądra i bystra,wesoła,w wieku 4 lat znająca wszystkie literki,pisząca proste wyrazy,wręcz żądna kontaktów z innymi dziewczynkami,mimo,że pracuję,do przedszkola się nie dostała,musieliśmy ją zapisać do prywatnego,a przedszkole blisko domu,stoi w Krzyżkowicach puste(tylko na 5h),matki pracujące z Krzyżkowic wożą swoje dzieci do przedszkola nr3 na ul.Andersa,gdzie o miejsce bardzo trudno!Miejsce dzieci 4-6 letnich jest wśród rówieśników,przynajmniej te 5h dziennie,czym dziecko szybciej będzie miało ten kontakt i załapie o co chodzi,tym będzie stało się szczęśliwsze,oczywiście są też dzieci,które nienawidzą przedszkola ale są takie,które chcą chodzić jako 4- 5 latki,więc dlaczego władza ma im to utrudniać?Czy to sa obywatele gorszej kategorii?
Jeśli w poprzednich latach rodzic chciał posłać 6-ciolatka do szkoły - nie było problemu. Czy to było złe rozwiązanie? Czemu władze zawłaszczają sobie coraz większe obszary w których chcą decydować za obywateli? Ograniczają nasze prawo wyboru w dodatku za nasze pieniądze. Czysta paranoja......
@Ernest jeszcze etaty nauczycieli trzeba utrzymać ;-)
Te ciule wymyślają to tylko po to, żeby dzieciaki szybciej zaczęły pracować i łatać dziurę w ZUS. A rząd tłucze, że to dla dobra ludzi, leniwi rodzice dla których dziecko jest przeszkodą zacierają ręce i cieszą się, że pozbędą się żywego balastu. To jest chore tak jak rząd, ZUS i rodzice-lenie!
Ciekawe co na to psychologowie?Nikt nie pomyślał jaka to jest trauma do tak małego dziecka,powiedzieć mu "nie nadajesz się do szkoły,nie radzisz sobie,won do przedszkola!",a tam nowi koledzy,nowe środowisko,nowe otoczenie i te niskie poczucie wartości-"jesteś gorszy od Brajanka i musisz wrócić się do przedszkola"!Albo idą wszyscy do szkoły albo nie idzie nikt!Za moich czasów kto nie radził sobie w szkole(nawet w 1 klasie) to zostawał siedzieć a nie kierowano go z powrotem do przedszkola!Średnio rozgarnięty 6 latek,bez problemu da sobie radę w szkole!Najwięcej psioczą rodzice dzieci niewychowanych,nadpobudliwych z jakąś fanaberią w stylu ADHD(gdzie zabrakło czasu w wychowywaniu dziecka i wyprowadzeniu go na NORMALNEGO 6 latka,myśląc,że psycholog czy przedszkole im wychowa dzieciaka), machają potem karteczkami od psychologa "mój syn ma ADHD","moja córka ma Aspergera",gdy dzieciak lata jak opęany po szatni w przedszkolu zrzucając kurtki innych dzieci i kopiąc do butów,zamieniając miejscami kurtki,waląc na "dzień dobry" kolegę,czy wchodząc jak do chlewa do sali,nie mówiąc "dzień dobry" przedszkolance!Fajnie zwalić brak wychowania na Aspargera czy ADHD,bo tak najprościej jest,zero odpowiedzialności.Każde NORMALNE,WYCHOWYWANE dziecko,bez problemu sobie poradzi w pierwszej klasie i nie chodzi tutaj o to by umiało czytać i pisać!Ważne by zachowywało się jak człowiek,który uczy się żyć w społeczeństwie a nie jak zwierzę,które nikt nie udomowił.Kwestia ławek i toalet to bujda!7 latek jest może o 3 cm wyższy od 6 latka,zresztą wystarczy zobaczyć na ciuchach dziecka.Takie sranie w banie i szukanie dziury w całym jak się przez 6 lat nie wychowało dziecka,to za rok się go nie wychowa,niestety
Kiedys było przedszkole,i osiem klas,i było w porządku. A teraz wymyślają głupoty jakich mało. Powrócic do starego systemu nauczania,i tyle.