Szczeniaki wyrzucone w lesie rosną jak na drożdżach
Szczeniaki odnalezione w listopadzie w lesie w Radziejowie mają się dobrze. Mimo że wymagały opieki weterynarza, nowi właściciele nie żałują, że je przygarnęli.
Przypomnijmy, 16 listopada przypadkowy przechodzień natknął się na karton po sprzęcie AGD porzucony w lesie w Radziejowie. Po otwarciu okazało się, że w środku są cztery czarne szczeniaki, które ktoś porzucił. Kiedy strażnicy miejscy odbierali od zgłaszającego małe psiaki, były one w dobrej kondycji. Prawdopodobie nie spędziły na chłodzie w lesie zbyt wiele czasu. Zwierzaki na szczęście nie trafiły do schroniska.
Na komendzie, pierwszym pieskiem zainteresowała się kobieta, która przyszła załatwić sprawę wykroczenia u dyżurnego. Kolejne dwa trafiły do małej dziewczynki i jej dziadka. Dziecko nie potrafiło oderwać wzroku od maleństw skomlących w kartonowym pudełku. Nie minęło kilka sekund, a jeden z maluchów spał już w dłoniach dziecka. - Ostatnia suczka trafiła do mieszkanki miasta, która tuż po wyemitowaniu przez lokalną telewizję informacji na temat porzuconych szczeniąt, zatelefonowała do naszej siedziby i zadeklarowała opiekę nad ostatnim zwierzakiem - mówi Dawid Błatoń, rzecznik rybnickiej straży miejskiej.
Jak się mają szczeniaki? 19 grudnia strażnicy odwiedzili psy, które trafiły do mieszkańców dzielnicy Maroko-Nowiny. - Szczeniaki wychowują się pod wspólnym dachem i rosną jak na drożdżach. Mimo, że wymagały opieki weterynarza, nowi właściciele nie szczędzą grosza, by zapewnić im dobrą opiekę. Szczeniaki chętnie bawią się z dziećmi, są przyjazne i ciekawskie, jak na maluchy przystało - mówi strażnik.
(acz)