Tragedia w jedłownickiej ciepłowni - nie żyje palacz
Prokuratura Rejonowa w Wodzisławiu bada okoliczności śmiertelnego wypadku, do którego doszło na terenie ciepłowni w Wodzisławiu - Jedłowniku.
Do tragedii doszło 28 kwietnia około godziny 10.00. Jak ustalono, mężczyzna spadł z wysokości około trzech metrów upadając wprost na szyny kolejowe. W wyniku uderzenia 48-letni palacz doznał złamania podstawy i kości czaszki, stłuczenia mózgu i wylewu śródczaszkowego co doprowadziło do jego śmierci. Śledczy ustalają co mężczyzna robił na terenie zakładu, skoro tego dnia skończył pracę o godzinie 6.00 a do wypadku doszło cztery godziny później. Prokuratura przesłuchała już między innymi dwóch świadków, którzy byli obecni na terenie ciepłowni kiedy doszło do tragedii. Obaj zgodnie twierdzą, że mężczyzna przebywał na terenie zakładu bo czekał tam na autobus do Pszowa. Prokuratura Rejonowa w Wodzisławiu Śląskim cały czas czeka na badania krwi denata, które wyjaśnią czy 48-latek był w momencie wypadku trzeźwy. Zebrany dotąd materiał dowodowy wskazuje, że był to najprawdopodobniej nieszczęśliwy wypadek a do śmierci mieszkańca Pszowa nie przyczyniły się osoby trzecie.
(acz)