Poniedziałek, 3 czerwca 2024

imieniny: Klotyldy, Leszka, Tamary

RSS

Mieszkańcy boją się puszczać dzieci na podwórko

18.11.2011 12:48 | 4 komentarze | abs

Ledwie co rozpoczął się sezon zbiorowych polowań na zwierzynę, prowadzonych przez myśliwych z kół łowieckich, a już do naszej redakcji docierają informacje  mieszkańców niezadowolonych z tego faktu.

Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Niektórzy skarżą się, że ich zdaniem myśliwi podchodzą zbyt blisko zabudowań mieszkalnych czy wycelowują broń w kierunku domów. Wręcz boją się puszczać dzieci na podwórko. O wyjaśnienie zwróciliśmy się więc do Artura Ciby, inżyniera nadzoru w Nadleśnictwie Rybnik, zajmującego się kontrolą czynności związanych z gospodarką leśną w leśnictwach.

- Myśliwym nie wolno strzelać do zwierzyny znajdującej się bliżej niż 100 metrów od zabudowań – mówi Artur Ciba. – Ale niektórzy myślą, że myśliwi w ogóle nie mogą przechodzić obok domów, czy innych zabudowań. A przecież jeśli nie strzelają, mogą tam przejść, żeby chociażby wypłoszyć zwierzynę.

Myśliwym nie wolno strzelać na terenach wyłączonych  z użytkowania obwodu łowieckiego, którymi są na przykład zakłady przemysłowe, czy centra miejscowości. Nie mogą też strzelać w odległości 500 metrów od miejsc, w których w tym czasie odbywają się zebrania publiczne. Przykładowo, jeśli w kościele sprawowana jest msza, czy na stadionie odbywa się mecz, albo w domu kultury jest jakieś spotkanie, to myśliwemu nie wolno strzelać 500 metrów od tych miejsc.

Jak mówi Artur Ciba, 99 procent problemów z tzw. bliskimi strzałami, na które skarżą się mieszkańcy, dotyczy strzelania do bażantów. Wiadomo, do ptaków strzela się w górę, ale spadający śrut może upaść na dachy domów, czy trafić w okno. Ludziom krzywdy nie zrobi, ale może im się to nie podobać, że znajdują potem śrut na własnym podwórku.

- Wiele skarg mieszkańców bierze się z totalnej niewiedzy na temat gospodarki leśnej – zauważa Artur Ciba. – Podoba im się zwierzątko, bo ładne i mają za złe myśliwemu, że poluje. A to przecież tak, jakby ktoś chciał hodować zboże, a potem go nie zbierał. Rolnicy uprawiający pola, na które nierzadko wchodzi zwierzyna leśna niszcząc zagony, nigdy nie psioczą na to, że myśliwi polują. Wręcz przeciwnie, domagają się od nich tego.

Inżynier dodaje, że osobną grupą ludzi, która z zasady jest wrogo nastawiona do myśliwych, są kłusownicy. Dla nich myśliwy to wróg, bo po pierwsze może takiego kłusownika nakryć na gorącym uczynku, albo natknąć się na wnyki i zniszczyć je. Na szczęście ostatnio kłusowników jest coraz mniej.

(abs)