Nie dajemy od razu bo cykamy po trochu
W ten sposób przekazuje pieniędze jednostkom miejskim prezydent Lenk. - Żeby nie skonsumowali wcześniej - tłumaczył dziś radnym.
Dawid Wacławczyk pytał prezydenta miasta na dzisiejszym posiedzeniu komisji budżetu dlaczego tyle razy w ciągu roku radni głosują nad zmianami w budżecie miasta, gdzie przekazuje się kolejne dotacje Raciborskiemu Centrum Kultury. - Pani dyrektor (Janina Wystub-red.) musi żyć w stresie - zauważył radny NaM.
Prezydent Raciborza Mirosław Lenk wyjaśnił mu, że dyrektorom placówek miejskich nie brakuje wyobraźni więc ich plany budżetowe przed uchwaleniem planu wydatków miasta są 2-3 razy większe. - Dajemy na przeżycie i monitorujemy dalsze potrzeby. Robimy tak by środki budżetowe nie były skonsumowane wcześniej - stwierdził włodarz.
Wacławczyka ucieszyła "gospodarność prezydenckiej ręki" ale zwrócił uwagę, że w takich warunkach dyrektorom trudno podejmować działania długofalowe. - Czy to kwestia braku zaufania do dyrekcji? - dopytywał radny. Usłyszał od prezydenta, że konsultacje z magistratem w przypadku dodatkowych wydatków placówek są niezbędne. - Z reguły zbijamy połowę, bo nie wyrabiamy kosztowo - podsumował Lenk.
Ludzie:
Dawid Wacławczyk
Radny, były wiceprezydent Raciborza
Janina Wystub
Była dyrektor Raciborskiego Centrum Kultury w Raciborzu.
Mirosław Lenk
Przewodniczący Rady Miasta Racibórz, były prezydent.
Komentarze
3 komentarze
Takie myślenie pokazuje jedno: że ta władza wszystko wie najlepiej i nie ufa nawet swoim własnym dyrektorom, których uważa za niepoważnych marzycieli, których jaśnie oświeceni urzędnicy musza stopować w zapędach. Zamiast kazać im dysponować budżetem rocznym, daje się im kieszonkowe jak mama 7-o latkowi... takie drobne na chipsy, a na święta i dzień dziecka dodatkowy prezent, taki niespodziewany! To jakiś nonsens: dyrekcje najpierw robią plany, kombinują, potem UM im je uwala i zostawia środki na pensje i prąd, po czym łaskawie kapie po 5 tysięcy na zadania bieżące. Wacławczyk ma rację, że tacy dyrektorzy to potem są w ciągłym stresie: że nie starczy, że nie dadzą, że się nie zgodzą, że ceny podskoczą... Ma to też dodatkowy aspekt, który przemilczano: że taki dyrektor musi ciagle podejmować ryzyko, wierzyć władzy "na gębę" i podstawiać się. A jak się podpadnie, to zarzut "przekroczenia dyscypliny budżetowej" jest gotowy jak malowany. Czy przypadkiem nie tak załatwiono poprzedniego dyrektora ?
trzeba napisać plan budżetu jednostki,a potem ...urząd zdecyduje ile jednostka otrzyma,
o tak, natyramy się przy planach, które obetną w urzędzie i jakoś to będzie, szkoda słów, kasa idzie tam gdzie nie powinna a dyrektorzy się gimnastykują