środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Młodzież broniła swojej pani od kultury

18.05.2011 11:19 | 5 komentarzy | art

Animozje w ośrodkach kultury przyczyną radykalnych ruchów kadrowych, za którymi ma stać wójt. Czesław Burek zaprzecza by wskazywał go należy zwolnić.

Młodzież broniła swojej pani od kultury
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Kilkunastu mieszkańców gminy odwiedziło w czwartek 12 maja do wójta Lubomi, chcąc w ten sposób wyrazić swój sprzeciw przeciwko planowanemu zwolnieniu z Gminnego Ośrodka Kultury w Lubomi jego wieloletniej pracownicy. Inicjatorami protestu była młodzież, uczestnicząca na co dzień w zajęciach organizowanych przez GOK Lubomia. Mówią, że bez zwolnionej pracownicy nie będzie to już ta sama placówka. – Pani Renata organizowała większość imprez kulturalnych w naszej gminie. Obawiamy się, że teraz kultura u nas padnie – mówi Miłosz Lindner, który wespół z kolegami i koleżankami poszedł na spotkanie do wójta. Przebiegało ono w nerwowej atmosferze. Nie obyło się bez uszczypliwości. – Młodzi ludzi, nie wy decydujecie kogo się zatrudnia lub zwalnia w gminnych jednostkach. O sprawach kadrowych w stosunku do pracowników gminnych jednostek decydują ich dyrektorzy, zaś o zatrudnianiu lub zwalnianiu dyrektorów decyduje wójt – przypomniał Czesław Burek, wójt Lubomi. Była to jego odpowiedź na pytania młodzieży o to kto i dlaczego zdecydował o zwolnieniu kobiety, która przez wiele lat była pospołu księgową, kadrową a przede wszystkim organizatorką imprez. Pytanie jest zasadne ponieważ nie jest do końca jasne, kto stoi za planowanym zwolnieniem kobiety.

 

            Wójt ma pretensje do dyrektora

Kilka dni temu pani Renata, po niespełna 30 latach pracy w ośrodku kultury w Lubomi dowiedziała się, że zostanie zwolniona. Oficjalnie ze względu na likwidację stanowiska. Większość osób znających kulisy tej sprawy nie ma jednak wątpliwości, że za decyzją stoi Czesław Burek. Wójt zdecydowanie odrzuca te zarzuty. Jednocześnie jednak przyznaje, że pracowników jednostek kultury trzeba było przyprowadzić do porządku. – Pracuje tam raptem osiem osób, a porobiły się wśród nich zupełnie chore podziały, walki o wpływy pomiędzy Syrynią a Lubomią. Nie panował nad tym dyrektor GOK. On pod względem merytorycznym jest bardzo dobry, ale nie radzi sobie w zarządzaniu personelem. Gdyby był słabszy merytorycznie to musiałbym go zwolnić – mówi Burek. Do przekonania, że w kulturze trzeba zrobić porządek doszedł m.in. poprzez dwa wydarzenia - zaniedbanie w czasie dożynek, a przede wszystkim przez sprawę, która miała miejsce pod koniec ubiegłego roku. Wtedy w Gminnym Domu Kultury w Syryni miało odbyć się spotkanie wójta z właścicielami gruntów na Dąbrowach. O umówionej godzinie placówka była jednak zamknięta na cztery spusty. Nie było w niej żadnego pracownika, chociaż były to godziny otwarcia GDK. – Wójt wpadł wtedy w furię. Tak zdenerwowanego nie widziano go od dawna – mówi jedna z osób, które znają sprawę. – Miałem ważne spotkanie w niezwykle ważnym temacie. Moje zdenerwowanie to było nic w porównaniu ze zdenerwowaniem mieszkańców, którzy tam na darmo czekali – opowiada wójt. Pokłosiem obydwu spraw były upomnienia i nagany. Otrzymała je jedna z instruktorek ośrodka w Syryni pani Sabina, która jak się okazało zamiast być w pracy robiła zakupy w jednym z raciborskich marketów. Tłumaczyła, że miała delegację. Temu zaprzecza dyrektor GOK. Oberwało się również pani Renacie, która zdaniem wójta nie dopilnowała by ośrodek był otwarty. Wójt uważa, że to poprzez animozje między tymi pracownicami został ośmieszony.

 

Czyjaś głowa musiała polecieć?

Nie był to koniec problemów w ośrodku w Syryni. Kilka tygodni temu dyrektor GOK zwolnił panią Sonię, jedną z tamtejszych instruktorek tańca. - Razem z panią Sabiną podkopywała pozycję szefa. Obie panie zatrudnione w Syryni nie wypełniały poleceń dyrektora – wyjaśnia osoba dobrze rozeznana w sprawie. Dyrektor o problemach poinformował wójta, a ten miał nakazać zrobienie mu porządku z pracownikami, którzy sprawiają kłopoty. Chcąc nie chcąc pani Sonia pożegnała się z pracą. Dwa tygodnie później wójt zmienił jednak zdanie i nakazał dyrektorowi ponowne jej zatrudnienie. – To nie tak, że nakazałem. Po prostu wstawili się za nią rodzice dzieci, które uczęszczały do niej na zajęcia. Rzeczywiście były z nią problemy, dała się wciągnąć w jakieś rozgrywki i machinacje. Posypała jednak głowę popiołem. Przeprosiła dyrektora za swoje zachowanie, więc dostała jeszcze jedną szansę – wyjaśnia Burek.  – Tylko, nie wiedzieć dlaczego w zamian wójt kazał zwolnić panią Renatę – dodaje koleżanka pracownicy ośrodka w Lubomi.

 

Pan wójt nikogo nie przekona

Pani Sonia o sprawie rozmawiać nie chce, bo jak tłumaczy woli nie mieć więcej kłopotów. Wypowiadać się nie chce również pani Renata, która poszła na chorobowe i jak tłumaczy jest na skraju wyczerpania nerwowego. Z kolei pani Sabina (o wątpliwościach dotyczących jej zatrudnienia w GDK pisaliśmy przed 3 laty) do końca maja przebywa na urlopie. Złożyła też wypowiedzenie z pracy. Zapytany o sprawę dyrektor GOK-u stara się zachować powściągliwość. – Zaistniała konieczność przeprowadzenia pewnej reorganizacji zatrudnienia w naszych placówkach – wyjaśnia Marek Jakubiak, dyrektor GOK-u. – Rezygnacja jednej z instruktorek z Syryni rozwiązuje sprawę problemów jakie pojawiły się w tamtej placówce – dodaje Jakubiak. Dopytywany dlaczego nosi się z zamiarem zwolnienia również swojej pracownicy z ośrodka w Lubomi odsyła do wójta. – To kogo zwalnia dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury jest jego suwerenną decyzją, na którą ja nie mam wpływu. Kazałem mu jedynie zrobić porządek z pracownikami, sprawiającymi kłopoty. Osobowo nikogo nie wskazywałem – zapewnia uparcie wójt. W te zapewnienia nikt jednak nie wierzy. – Dyrektor jest załamany. Bardzo ceni panią Renatę i normalnie byłaby ostatnią osobą, którą on by zwolnił. Ale dostał rozkaz od wójta i nie ma wyjścia – uważa osoba, znająca dyrektora GOK.

 

Artur Marcisz

 

Ludzie:

Czesław Burek

Czesław Burek

Wójt Gminy Lubomia