środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Felieton Piotra Ćwika - Przedsiębiorczy samorząd

11.12.2009 10:51 | 13 komentarzy |
Dlaczego nie jesteśmy do końca zadowoleni z naszych władz samorządowych a ściśle mówiąc z efektów ich działalności? Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie, podjąłem próbę porównania samorządu do komercyjnego przedsiębiorstwa - pisze w swoim felietonie Piotr Ćwik z RSS Nasze Miasto.
Felieton Piotra Ćwika - Przedsiębiorczy samorząd
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas
Wszystkim nam bez wątpienia imponują sprawnie i efektywnie funkcjonujące podmioty gospodarcze. Mówimy o nich DOBRA FIRMA, czasem chcielibyśmy tam pracować. Podziwiamy rozwój, ufamy marce, polecamy swoim znajomym. Obserwując ostatnią intensywną debatę społeczną dotyczącą naszego Samorządu, a zwłaszcza falę krytyki kierowaną pod jego adresem, naszła mnie refleksja, czemu tak się dzieje. Dlaczego nie jesteśmy do końca zadowoleni z naszych władz samorządowych a ściśle mówiąc z efektów ich działalności? Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie, podjąłem próbę porównania samorządu do komercyjnego przedsiębiorstwa. Bo przecież samorząd jest swego rodzaju przedsiębiorstwem. Posiada swój znak firmowy, przepisy, w oparciu o które funkcjonuje, pokaźny majątek, na którym gospodaruje, przychody i wydatki, posiada wykwalifikowaną kadrę powołaną do realizacji specyficznych zadań, a w końcu posiada swego lidera, czyli Prezydenta, Wójta czy też Starostę. Rozważmy, co cechuje dobrą firmę. Zazwyczaj określa ona swoją wizję funkcjonowania, na jej fundamencie wypracowuje misję w podstawowych aspektach działalności, by z kolei na tej podstawie tworzyć strategię działalności i rozwoju, którą  konsekwentnie realizuje, nie zapominając, że jest to dokument żywy i należy go modyfikować w miarę zmian w otoczeniu. Dobra firma posiada też pracowników z odpowiednimi kwalifikacjami i predyspozycjami, a wiedząc, że są oni jej największym kapitałem, dba o ich rozwój.
   
Nasuwają się tutaj pytania. Czy samorządy (bo sprawa nie dotyczy przecież tylko naszego, raciborskiego) mają wolę myśleć tak, jak czyni to dobra firma, czyli: „dziś budujemy swoje jutro i wiemy jak to zrobić”, czy też raczej nakierowane są na krótkofalowe a najlepiej efektowne działania, mające właściwie na celu zaspokajanie bieżących bolączek, co w konsekwencji powinno zapewnić reelekcję? Czy samorządy w pełni wykorzystują posiadany potencjał ludzki i materialny, jak to mają w zwyczaju czynić dobre firmy?Odpowiedzieć wprost na te pytania nie jest łatwo, ale można zastanowić się, bazując na naszym lokalnym podwórku, czy miasto Racibórz posiada swoją wizję i misję. Czy ktoś pokusił się określić dokąd tak właściwie zmierzamy? Czy chcemy być miastem przemysłowym, przemysłowo – rolniczym, centrum handlu trans granicznego, ośrodkiem uniwersyteckim,  czy też może będziemy celem turystyki sentymentalnej i taka rola nas satysfakcjonuje? Czy posiadamy długofalową strategię działalności i rozwoju we wszystkich aspektach funkcjonowania organizmu miejskiego? Czy jest ktoś, kogo można by bez zmrużenia oka nazwać LIDEREM - Prezydenta, Starostę a może jeszcze kogoś innego… kogoś, kto potrafi zobaczyć to miasto takim, jakie będzie za lat 20 czy 50, kogoś, kto potrafiłby wykorzystać potencjał nas wszystkich dla realizacji wspólnych ambitnych celów?Na tak sformułowane pytania moja odpowiedzieć brzmi: NIE, na razie jeszcze nie…
   
Funkcjonowanie wielu samorządów w niczym nie przypomina funkcjonowania sprawnego przedsiębiorstwa. Skupiają się one na realizacji bieżących zadań, realizowaniu dyrektyw wymuszających pewne inwestycje w infrastrukturę, a nade wszystko na hermetyzacji własnego środowiska i utwierdzaniu się we własnej nieomylności. Ta pasywność w działaniu ma swoje głębokie uzasadnienie. Przecież jeśli robi się niewiele, trudniej popełnić błąd lub narazić się komukolwiek, a zwłaszcza swemu potencjalnemu wyborcy. Zjawisko to wprost przenosi się na cała rzeszę urzędników, których potencjał jest wykorzystywany w niewielkim stopniu, bowiem każdego kolejnego Prezydenta czy Starostę traktują oni nie jak lidera, ale kolejnego szefa, któremu przede wszystkim nie należy się narazić. W urzędach znajdziemy wielu świetnych fachowców w różnych dziedzinach, jednak ich kreatywność ogranicza się do urzędniczej pracy, bycia solidnym i niewiele ponad to. Zdrowa rywalizacja pomiędzy współpracownikami nie jest chyba w tych instytucjach mile widziana. Można by to dość szybko zmienić wprowadzając odpowiednie narzędzia motywacyjne, jak chociażby zarządzanie przez cele, zadaniowy system premiowania, wartościowanie pracy czy okresowe oceny pracownicze. Wymaga to jednak pewnej zmiany mentalności – swoje bieżące zadania każdy powinien wykonywać w ramach obowiązków, a dodatkowych gratyfikacji lub wysokiej oceny powinien się spodziewać dopiero po wykreowaniu nowych idei, zrealizowaniu dodatkowych zadań, osiągnięciu celów ustalonych na początku roku, wytworzeniu mierzalnej wartości dodanej dla instytucji, w której pracuje. Sądzę, że gdyby co drugi urzędnik wypracował jedną śmiałą inicjatywę, zainicjował jeden ambitny projekt w ciągu roku i gdyby połowa z nich została zrealizowana, nie mielibyśmy właściwie na co narzekać. Aby jednak tak się stało, potrzebne jest wypracowanie stosowanego systemu i wdrożenie go w życie, a to już jest bezsprzeczna rola Lidera.
   
Przeglądałem w ostatnim czasie BIP różnych gmin i miast. Interesowały mnie zwłaszcza ogłoszenia o naborach na wolne stanowiska urzędnicze. Uderzające było to, że w większości przypadków wcale nie szukano fachowców z różnych dziedzin a wymagano biegłej znajomości ustaw związanych z działalnością samorządu. Swoistym kuriozum był zaś fakt, że od kandydatów prawie zawsze wymagano doświadczenia na stanowisku urzędniczym w jednostkach administracji samorządowej! Czyli co? Obawiano się dopływu świeżej krwi do urzędu, obawiano się nowego spojrzenia na zastane tam sprawy, czy może realizowano swoisty transfer urzędników pomiędzy poszczególnymi urzędami? Osobiście uważam to za poważny błąd, takie ograniczenia mnie dziwią, żeby nie powiedzieć: bulwersują. Uważam, że to właśnie w interesie urzędu jest zatrudnienie kogoś nowego, najlepiej z zewnątrz, kogoś, kto jest w stanie wnieść nowe umiejętności i kompetencje nabyte w czasie pracy w innych instytucjach. Wielość kultur organizacyjnych, wybranie z nich tego co najlepsze może bowiem stworzyć swoistą mieszankę napędzającą rozwój.
   
Marzy mi się samorząd, marzy mi się urząd zorganizowany na wzór sprawnie i efektywnie funkcjonującego przedsiębiorstwa. Marzą mi się samorządowi liderzy oraz urzędnicy kreujący pomysły i idee, wiedzący, że jakość i efektywność ich pracy będzie oceniona po tym, ile środków zdołają pozyskać, a nie po tym, czy te posiadane wydatkują w zgodzie z przepisami, bo to jest ich zwykły obowiązek. Marzy mi się organizacja urzędu nakierowana na szukanie oszczędności w każdym obszarze działania, poczynając od samej siebie i powszechna świadomość, że suma wielu malutkich oszczędności może dać wielkie pieniądze na inwestycje chociażby… Jestem głęboko przekonany, że nie są to marzenia nierealne!
    
Piotr Ćwik
RSS Nasze Miasto