Cmentarze miejskie, czyli tradycje i hierarchia pochówków
Przez wieki miejsca pochówku, a później cmentarze stanowiły szczególne miejsce dla społeczności. O tym, gdzie chowano zmarłych w czasach dawnych i nieco nam bliższych opowiada nam dyrektor Muzeum w Wodzisławiu Śląskim – Sławomir Kulpa.
Cmentarze miejskie, czyli tradycje i hierarchia pochówków
Uchwytne osadnictwo na ziemi wodzisławskiej związane jest z późnym neolitem, czyli młodszą epoką kamienia. W tym czasie żyły tu społeczności kultury ceramiki sznurowej z ok. 2 500 lat przed Chrystusem. Swoich zmarłych chowali w kurhanach. - Odchodzenie bliskich zawsze wywołuje strach i niepokój, choć wiemy, że każdy kiedyś musi umrzeć. Kiedy pojawili się tu Słowianie we wczesnym średniowieczu i osiedlili się w Lubomi w VII w., wznosząc osadę, a następnie 6 hektarowy gród. Ta dość duża społeczność musiała mieć swoje miejsce pochówku, które do dziś nie wiadomo, gdzie się znajduje. Przyjmuje się że Słowianie chowali swoich zmarłych w odległości około dwóch kilometrów od miejsca zamieszkania. Mamy już dziś wytypowane takie miejsce, gdzie najpewniej są złożone szczątki zmarłych Glolężyczan, ale muszą to potwierdzić dopiero badania. Kiedy jednak zakładano Wodzisław w połowie XIII wieku, cmentarze w kulturze chrześcijańskiej weszły już do osiedli miejskich. Spotykamy się tu już z fazą, kiedy miejsca pochówku funkcjonują w obrębie miasta. Mamy wydzieloną strefę kościoła parafialnego, a w przypadku Wodzisławia także klasztoru franciszkańskiego, gdzie znajdowało się miejsce na pochówki. To w kulturze zachodniej Europy pojawiło się w V wieku. Cmentarze były wydzielonymi, miejscami poświętnymi – wyjaśnia Sławomir Kulpa.
Chowanie elit
W ramach pochówku mieszkańców obowiązywała konkretna hierarchia. Oprócz miejsc na cmentarzu były także miejsca do pochówku w kościołach, w tzw. kryptach. - Zarezerwowane były one dla osób o odpowiednim statusie. Bardzo często pod prezbiterium kościoła składano zmarłych proboszczów. Elity władzy chowane były różnie, choć np. w Wodzisławiu wiemy na pewno, że Planknarowie byli chowani w dobudowanej kaplicy starego kościoła parafialnego. Tam istniały epitafia z ich przedstawieniami, które spaliły się w 1822 roku podczas wielkiego pożaru miasta. Tu spoczęła także Maria Gabriela Henckel von Donnersmarck w 1748 roku, żona fundatora pałacu Guidobalda von Dietrichsteina, czy burmistrzowie – mówi dyrektor wodzisławskiego muzeum. Na każdym cmentarzu miejskim w miastach naszego regionu historycznie istniała również strefa, gdzie odbywały się pochówki wyłącznie dzieci. Śmiertelność dzieci w minionych wiekach była duża, dlatego tego typu strefy na cmentarzach zajmowały spory obszar. - Są także tzw. miejsca podeptania, gdzie często chcieli być pochowani niektórzy mieszkańcy. To wspomniane miejsca pod prezbiterium, pod wieżą, więc często w tych miejscach często także znajdują się krypty – zapewnia nasz rozmówca. W przypadku cmentarzy zawsze jednak pojawiał się problem, z którym nekropolie borykają się także dziś – brakowało miejsca. Dlatego stosowano i stosuje się nadal pochówki warstwowe.
Przeobrażenia i różne wyznania
Cmentarze to miejsca, które umacniają więzi społeczne, co oczywiście nieodzownie łączy się z pielęgnowaniem pamięci o przodkach. - Wodzisław jako miasto wielowyznaniowe miał od początku cmentarz przy kościele parafialnym oraz przy franciszkańskim kościele Św. Trójcy, a także od XV w. cmentarz przy nieistniejącym już kościele Św. Krzyża. Tam właśnie odnaleźliśmy nietypowy pochówek „wodzisławskiej czarownicy”. Z kolei na cmentarzu przy kościele Św. Trójcy odkryty został pochówek z XVI w. z monetą ustach zmarłego, którą należy wiązać ze starożytnym zwyczajem opłaty dla Charona. Tam też znaleźliśmy pochówki w całunie. Niestety po II wojnie światowej chciano zerwać z więzami historycznymi starówki, dlatego dopuszczono do zniszczenia części starego cmentarza, gdzie pochowani byli m.in. proboszczowie, rektor Franz Henke i elita miejska. W połowie XIX w. powstał z kolei dodatkowy cmentarz przy ul. Pszowskiej. Miasto miało także swój kirkut, czyli cmentarz żydowski, założony w 1814 roku na terenie prywatnym, a zniszczony w czasie wojny. Przed powstaniem cmentarza żydowskiego miejscowi Żydzi chowani byli w Mikołowie – tłumaczy S. Kulpa. Z kolei najlepiej zachowanym cmentarzem historycznym jest nekropolia ewangelicka na Maruszach, gdzie spoczywają również członkowie historycznej elity. To pastor Hennig, Skrbeńscy. Niestety nie zachowały się groby Edwarda Brauns (właściciela dominium wodzisławskiego), oraz badacza lokalnej historii Rudolfa Hirscha. Ciekawą postacią, która spoczywa na cmentarzu ewangelickim był architekt i członek raciborskiej loży masońskiej Max Eppen, który z wiarą miał nie po drodze. Na łożu śmierci, kiedy lekarz poprosił, aby wezwano duchownego, miał oświadczyć, że „w tę drogę udam się samotnie”.
Szymon Kamczyk