- Jastrzębie-Zdrój
- Radlin
- Region
- Rybnik
- Rydułtowy
- Wodzisław Śląski
- Żory
- Cieszyn
- Wiadomości
- Nie przegap
- Patrol
- Duży kaliber
"Koken" przemówił. Oskarżony w procesie gangu z Jastrzębia-Zdroju o "patologicznej współpracy" świadka z prokuraturą
21 sierpnia przed Sądem Okręgowym w Rybniku odbyła się jedna z ostatnich rozpraw w sprawie gangu pseudokibiców z Jastrzębia-Zdroju. Pierwotnie zaplanowano na ten dzień mowy końcowe, jednak na złożenie wyjaśnień zdecydowali się niektórzy z oskarżonych, którzy dotychczas milczeli. Wśród nich jest Artur K., pseudonim "Koken", jeden z głównych oskarżonych i wyżej postawionych członków grupy przestępczej.
"Mówiła nieprawdę, którą sugerowały jej organy ścigania"
Jednym z oskarżonych, który na wcześniejszym etapie procesu nie złożył wyjaśnień, ale teraz postanowił to zrobić, jest Artur K., ps. "Koken". Według śledczych Artur K. należał do ścisłego kierownictwa gangu. Nie był pierwszy w hierarchii, ale znajdował się w gronie kilku osób stanowiących jądro organizacji.
Artur K. odniósł się do zeznań złożonych przez Alicję K., która jest jednym ze świadków w procesie. Kobieta została zatrzymana w Cieszynie jeszcze przed rozbiciem gangu z Jastrzębia-Zdroju (teraz odpowiada we własnej sprawie, nie jest oskarżona w procesie gangu). Jego zdaniem Alicja K. pomówiła kilka osób, w tym jego samego, a także Ariela F. oraz Dawida K.
"Koken" zwrócił uwagę na nieścisłości w jej przekazie, dotyczące m.in. okresu, w którym nabywała narkotyki od Ariela F. oraz ich ilości. Artur K. zauważył, że Alicja K. nie mogła nabywać narkotyków w ilości, o której mówiła, gdyż nie miała na to pieniędzy. Z wyjaśnień innego z oskarżonych ma wynikać, że czasem Alicja K. nie miała 20 zł, by zapłacić za podwiezienie, a co dopiero kupować znaczne ilości narkotyków.
- Pani Alicja kłamie, że rzekomo Ariel przychodził do mnie na (nazwa ulicy) po narkotyki - powiedział Artur K., odnosząc się do omówionej przez nią wizyty na osiedlu Zdrój, podczas której członkowie gangu mieli przekazać sobie towar. Artur K. utrzymuje, że w czasie, kiedy miało dojść do zdarzenia, on nie mieszkał pod wskazanym adresem. Natomiast jego znajomość z Arielem F. miała zakończyć się kilka lat wcześniej, po ukończeniu przez nich szkoły średniej.
Zdaniem Artura K., Alicja K. złożyła wyjaśnienia pomawiające członków grupy, aby wyjść wcześniej z więzienia. Ponadto "Koken" twierdzi, że prokuratura była świadoma nieścisłości w jej przekazie, ale mimo to zdecydowała się na "patologiczną współpracę".
- Pani K. podczas postępowania przygotowawczego mówiła nieprawdę, którą sugerowały jej organy ścigania - stwierdził Artur K. w sądzie.
"Koken" uważa, że Alicja K. doznała "olśnienia", gdy zaczęli z nią rozmawiać funkcjonariusze CBŚP. Wtedy rozpoznała lidera grupy Dawida K., choć wcześniej nie umiała tego zrobić.
- W mojej ocenie to właśnie w prokuraturze została ułożona cała narracja o handlu narkotykami przez kibiców - stwierdził Artur K., zauważając, że Alicja K. oraz Tomasz W., będący tzw. małym świadkiem koronnym w tej sprawie, złożyli fałszywe zeznania na osoby im nieznane, "wymyślając niestworzone historie", przedstawiając się organom ścigania, jakoby miały jakąś wiedzę. Desperacja, w jakiej mieli znajdować się Alicja K.oraz Tomasz W., miała zostać skrzętnie wykorzystana przez prokuraturę - twierdzi "Koken".
W tym miejscu dodajmy, że Artur K., ps. "Koken", z uwagą śledził przebieg procesu, prowadząc własne notatki z wyjaśnień i zeznań obciążających członków grupy.
W obronie swojej dziewczyny
Artur K. w swoich wyjaśnieniach zauważył też, że jego aktualna partnerka, Monika C., nie należała do grupy przestępczej. Mimo to zasiada na ławie oskarżonych.
Zdaniem Artura K. doszło do pomówienia "jego kobiety". "Koken" twierdzi, że Monika C. nigdy nie przyjechała po odbiór pieniędzy ze sprzedaży narkotyków, ani nie dostarczała też narkotyków, jak twierdzi jeden z małych świadków koronnych (G.).
"Koken" uważa, że z materiału dowodowego w postaci podsłuchów nie wynika, jakoby Monika C. miała się kontaktować z oskarżonymi o udział w grupie przestępczej.
- Podsumowując, nigdy nie handlowałem w mieszkaniu mojej partnerki, bo w tym okresie nie mieszkałem z nią. Nigdy nie wykorzystywałem jej, aby ona odbierała jakąkolwiek gotówkę oraz nigdy nie przewoziła mnie z narkotykami swoim samochodem - powiedział "Koken" w sądzie.
Artur K. dodał, że oskarżenie jego partnerki stanowiło próbę wpłynięcia na niego przez prokuraturę w toku śledztwa. Stwierdził też, że Monika C. w podanym przez małych świadków koronnych okresie nie mogła wykorzystać swojego samochodu do działań związanych z grupą przestępczą, gdyż miało się to stać jeszcze przed zakupem samochodu.
Zeznania Alicji K. są godne zaufania
Prokurator Michał Sikora mówi, że wyjaśnienia Artura K. nie wnoszą niczego nowego, gdyż w większości polegają na literalnym odczytywaniu zeznań i wyjaśnień już złożonych w tej sprawie. M. Sikora przyzwyczaił się już, że gdy brakuje argumentów, padają takie słowa, jak np. te o "patologicznej współpracy".
Zdaniem prokuratora, zeznania Alicji K. są wartościowe, gdyż ona sama w swojej sprawie złożyła wyjaśnienia dalece bardziej obciążające ją samą, niż wynikało to z ustaleń śledczych. Taka postawa pozwala obdarzyć ją zaufaniem, świadczy o szczerości. Zresztą to, co zeznała w tej sprawie, pokrywa się z wyjaśnieniami złożonymi przez tzw. małych świadków koronnych.
Prokurator Michał Sikora zauważa również, że oskarżeni mieli czas złożyć wyjaśnienia podczas poprzednich rozpraw, zdecydowali się jednak mówić dopiero na koniec procesu, gdy były już zaplanowane mowy końcowe. Mimo to proces zmierza już ku końcowi i prośby o złożenie wyjaśnień tylko w niewielkim stopniu wpływają na jego przedłużenie.
Grypsy i groźby
Prokurator Michał Sikora w rozmowie z dziennikarzami poinformował również o dodatkowych postępowaniach związanych z procesem jastrzębskiego gangu. W celi jednego z oskarżonych znaleziono grypsy, z których wynika, że kierownictwo gangu ustalało wspólną linię obrony, obciążającą jednego z małych świadków koronnych.
Kolejne postępowanie dotyczy prób wymuszenia na świadkach oraz osobach, które poszły na współpracę ze śledczymi, zmiany zeznań i wyjaśnień. W tych zabiegach wykorzystano m.in. łom.
Kto wejdzie w ich miejsce?
Prokurator Sikora zauważa, że proces gangu nie jest pierwszym tego typu, który dotyczy Jastrzębia-Zdroju. Czy miejsce oskarżonych zajmą kolejne, nowe grupy przestępcze? Zdaniem prokuratora obecna czarnorynkowa cena zabronionych substancji, znacznie wyższa niż kilka lat temu, pozwala przypuszczać, że ilość tych substancji znajdujących się w obrocie uległa radyklanemu zmniejszeniu. To z kolei świadczy o skuteczności działań śledczych.
Dwustu policjantów rozbiło gang pseudokibiców "gieksy"
Przypomnijmy, członkowie gangu zostali zatrzymani w kwietniu 2022 roku. W spektakularnej akcji wzięło udział ponad 200 policjantów. W czasie przeszukań, głównie na terenie Jastrzębia-Zdroju, ujawniono i zabezpieczono narkotyki, dopalacze i pieniądze w różnych walutach pochodzące z handlu środkami psychoaktywnymi. Sąd, na wniosek prokuratora, aresztował najważniejszych członków grupy, w tym jej szefa Dawida K.
"Jastrzębski Pablo Escobar"
Oskarżeni to w większości młodzi ludzie w wieku 20-30 lat. Gdy ruszył proces, najmłodsza osoba miała 21 lat, dwóch mężczyzn było po 40-tce - miało 41 i 48 lat. Członkowie gangu to przeważnie kawalerowie lub osoby rozwiedzione. Część z nich ma na utrzymaniu dzieci w wieku od kilku miesięcy do kilkunastu lat. Tylko nieliczni, w tym kierujący grupą przestępczą Dawid K., byli niekarani. Poza działalnością przestępczą pracowali - m.in.: jako górnicy czy pracownicy budowlani. Jeden z nich był zawodowym żołnierzem.
Kierujący grupą Dawid K. pracował jako przedstawiciel handlowy w firmie w Zielonej Górze. Praca była tylko przykrywką, bo w rzeczywistości rozwijał na szeroką skalę działalność przestępczą - handel i przemyt dopalaczy. Grupa sprowadzała towar z Holandii. Według śledczych sam Dawid K. na handlu narkotykami zarobił prawie milion złotych. Jeden z oskarżonych, Kamil W., określił go jako "jastrzębskiego Pablo Escobara".
"Wszystko co miałam, przećpałam"
Substancje zabronione, które wprowadzili do obrotu oskarżeni miały ogromną wartość. Prokuratura drobiazgowo wyliczyła, ile substancji sprzedali konkretni członkowie grupy przestępczej. Rekordzista Artur K. wprowadził w ten sposób do obrotu zabronione substancje o wartości nie mniejszej niż 1,381 mln zł. Kolejni oskarżeni sprzedali narkotyki o wartości 876 tys. zł, 689 tys. zł, 668 tys. zł, 545 tys. zł itd. Minimalna kwota, którą odnotowano w stosunku do jednej z oskarżonych osób, to 15 tys. zł.
Narkotyki i dopalacze trafiły na ulice Jastrzębia-Zdroju, Wodzisławia Śląskiego, Żor, Cieszyna, Bielska-Białej oraz innych miejscowości na południu Polski.
O tym jak silnie uzależniała tzw. alfa**, opowiedziała jedna z kobiet, która zeznawała w czasie procesu jako świadek. - Po alfie byłam bardzo pobudzona, nie spałam, nie jadłam, byłam obojętna. Ważniejsze dla mnie było, żeby palić. Co godzinę paliłam, kończyłam jedną lufkę, zaczynałam kolejną. Zawsze miałam coś pod ręką, jak mi się kończyło, to już kupowałam - wyjaśniała, wskazując, że kiedy w końcu zasypiała, spała nawet dwa dni - powiedziała i dodała: Wszystko co miałam, przećpałam.
"Ja na tym wszystkim nie dorobiłem się praktycznie niczego"
Grupa przestępcza była powiązana ze środowiskiem pseudokibiców. Gang działał przez pięć lat - od 2017 roku do akcji służb w kwietniu 2022 roku.
6 z 25 oskarżonych poszło na współpracę, co umożliwiło rozpracowanie całej grupy i postawienie wszystkich jej członków w stan oskarżenia. Akta w sprawie liczą 15 tys. stron. Proces ruszył 19 czerwca 2023 roku.
- To są ludzie bez skrupułów - mówił w sądzie jeden z "małych świadków koronnych" o swoich byłych kolegach*.
- Ja na tym wszystkim nie dorobiłem się praktycznie niczego (...) Miałem na prochy i na bieżące wydatki - powiedział z kolei Przemysław W., następny członek gangu, który zdecydował się na współpracę z prokuraturą. Przez ręce Przemysława W. przeszło kilkanaście kilogramów alfy i heksy (N-etylo-heksedron, zamiennik ekstazy z grupy dopalaczy). Twierdził, że członkowie gangu grozili mu po tym, jak złożył wyjaśnienia przed prokuraturą. - Przyjechali w czterech, mieli maczetę. Chcieli, żebym powiedział, że CBŚ mnie zmusiło do złożenia tych wyjaśnień. Wszyscy na mnie ruszyli, uciekłem. (...) Kolejny raz - przyjechało sześć osób, ktoś miał pistolet na kulki, ktoś inny metalowy kij, którym we mnie rzucił - mówił w rybnickim sądzie.
Nie tylko udział w zorganizowanej grupie i handel narkotykami
Na niektórych oskarżonych ciążą dodatkowe zarzuty. Arielowi F. prokuratura zarzuca m.in. uszkodzenie ciała ostrym narzędziem, prawdopodobnie maczetą. Tomasz W. siłą uprowadził i przetrzymywał na terenie Rydułtów jednego z pokrzywdzonych, bił i groził mu. Innego pokrzywdzonego pobił pałką teleskopową. W drugiej sprawie został skazany za zabójstwo 31-letniego mieszkańca Jastrzębia-Zdroju. Mężczyznę zamordowano w Szymocicach 11 października 2021 roku. Zwłoki wyłowiono z koryta Odry w miejscowości Brzeźnica (pow. raciborski). Natrafił na nie rolnik podczas prac polowych.
Wśród osób oskarżonych są też dwie kobiety. Monika C. pomagała jednemu z oskarżonych poprzez udzielenie mieszkania do handlu narkotykami czy pomoc w transporcie.
Na Monice M., oprócz zarzutu udzielania zabronionych substancji, ciąży również zarzut kierowania samochodem pomimo orzeczonego zakazu prowadzenia pojazdów.
"Nie powinno mnie tu w ogóle być. To jakaś pomyłka"
Nie wszyscy oskarżeni przyznali się do winy. - Pracowałem w swoim fachu, jestem budowlańcem. Te zarzuty są absurdalne, nie powinno mnie tu w ogóle być. To jakaś pomyłka, wnoszę o uniewinnienie - to fragment wyjaśnień złożonych przez Sebastiana G. Niektórzy przyznali się do handlu substancjami zabronionymi, ale twierdzą, że nie byli częścią zorganizowanej grupy przestępczej.
* Tak zwany mały świadek koronny to regulacja prawna, której celem jest złamanie solidarności środowisk przestępczych. Nadzwyczajne złagodzenie kary zostało skodyfikowane w artykule 60. Kodeksu Karnego. W przypadku Tomasza W. Wojciecha Z. i Przemysława W. zastosowania ma § 3. tegoż artykułu:
Sąd stosuje nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet może warunkowo zawiesić jej wykonanie w stosunku do sprawcy współdziałającego z innymi osobami w popełnieniu przestępstwa, jeżeli ujawni on wobec organu powołanego do ścigania przestępstw informacje dotyczące osób uczestniczących w popełnieniu przestępstwa oraz istotne okoliczności jego popełnienia.
Tożsamość małego świadka koronnego nie jest utajniona. Może on natomiast wystąpić do właściwej Komendy Wojewódzkiej Policji z wnioskiem o zapewnienie ochrony.
** Informacja o substancji α-PHiP - tzw. alfie
Obserwuje się niepokojący wzrost liczby identyfikacji na polskim rynku niebezpiecznej substancji α-PHiP (α-pirolidynoizoheksanofenon), spotykanej także pod nazwami α-PiHP, 4-Me-PVP, 4'M-PVP, "Funky", "A-PiHP" - pisze GIS. Ten syntetyczny katynon jest sklasyfikowany jako nowa substancja psychoaktywna (NPS) i zawarty w załączniku nr 3 do rozporządzenia ministra zdrowia z dnia 17 sierpnia 2018 r. w sprawie wykazu substancji psychotropowych, środków odurzających oraz nowych substancji psychoaktywnych.
Związek jest analogiem substancji psychotropowych α-PVP i α-PHP (grupa II-P). Ze względu m.in. na opóźnione działanie w porównaniu do ww. α-PVP, substancja α-PHiP – tzw. alfa stwarza wysokie ryzyko przedawkowania i śmierci. Stosowana samodzielnie, jak i w skojarzeniu z innymi substancjami, α-PHiP była przyczyną poważnych zatruć, a nawet zgonów.
U osoby po zażyciu α-PHiP mogą wystąpić:
- nadmierne pobudzenie,
- halucynacje, urojenia, psychozy,
- bezsenność,
- brak łaknienia i pragnienia, nudności, światłowstręt, szczękościsk,
- zaburzenia pracy serca (arytmie), przyśpieszenie pracy serca (tachykardia), zwężenie naczyń krwionośnych (wazokonstrukcja), podwyższenie ciśnienia tętniczego, ból w klatce piersiowej,
- problemy z oddychaniem, duszność,
- zgon
Główny Inspektor Sanitarny przypomina o niebezpieczeństwie związanym z użyciem nowych narkotyków (zwanych popularnie „dopalaczami”). Takie produkty są oferowane w postaci m.in. proszku, kryształów, znaczków, tabletek lub liquidów do palenia. Nie posiadają one gwarancji składu i ilości substancji czynnej, co istotne, mogą zawierać niezadeklarowane i niebezpieczne zanieczyszczenia, które zwiększają ryzyko wystąpienia poważnych zatruć, a nawet zgonów.
Oto relacje z początkowych rozpraw w procesie:
Komentarze
6 komentarzy
Karać bandytów surowo. Wyjasnia że ktoś nie miał pieniędzy na prochy... Tak jakby miał służby za bandę głupców
Ktoś stwierdził że niewinni ludzie, a może by tak przypatrzyl się oskarżonej Monika C. Mieszkanie z Urzędu Miasta, matka samotnie wychowująca trójke dzieci. Jeździ BMW, nie pracująca...a teraz pani kosmetyczka od niedawna. A mieszkanie dobrze urządzone. I niech nie udaje że nic nie zrobiła.
"Zdaniem prokuratora, zdaniem prokuratora, zdaniem prokuratora", a gdzie przedstawienie stanowiska obrony, oskarżonych?
Jaka osada, tacy bochaterowie.
Świadek koronny, to najgłupsze co moze być w wymiarze sprawiedliwości.
Jest to wygodne dla prokuratury, bo swiadek może opowiadać co mu się podoba, a prokuratura zatrzymuje nieraz niewinnych ludzi . Ale statystyki się zgadzają, bez wzgledu na to że cierpią nieraz niewinni.
A kiedy ktoś wreszcie dobieże sie do d..y zlidziejowi i dilerowi Radziowi z Gogołowej