Sobota, 27 lipca 2024

imieniny: Natalii, Aureliusza, Jerzego

RSS

"Warto słuchać krytyków, bo ich uwagi mogą cię uratować". Wywiad z Sylwią Gabryelską-Ritzką, nową wójt gminy Lyski

25.07.2024 08:22 | 4 komentarze | żet

Katastrofa, dziura budżetowa, konieczność zawieszenia działalności jednego z przedszkoli i swego rodzaju "hydrozagadka" - to trudności, z którymi Sylwia Gabryelska-Ritzka zmierzyła się już na początku swoich rządów w gminie Lyski. Tymczasem na horyzoncie widać już kolejne problemy.

"Warto słuchać krytyków, bo ich uwagi mogą cię uratować". Wywiad z Sylwią Gabryelską-Ritzką, nową wójt gminy Lyski
- Ja naprawdę nie mam kontrowersyjnego programu. Rzeczy, które chcemy zrobić, są dla mieszkańców - mówi wójt Sylwia Gabryelska-Ritzka. Jednocześnie dziwi się radnym, którzy wstrzymali uchwalenie bonu żłobkowego w gminie.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

- Co panią najbardziej zaskoczyło w byciu wójtem?

- Na dzień dobry zaskoczyło mnie to, że mieliśmy zdarzenie klęskowe. Okazało się, że nie jesteśmy tak przygotowani, jak mi się wydawało, że powinniśmy być. Nikomu się na szczęście nic nie stało. Nie było rannych ani — nie daj Boże — ofiar śmiertelnych, ale teraz już wiemy, jak przygotować się na takie sytuacje.                                                          

- W jaki sposób gmina może przygotować się na zdarzenie tak losowe, jak nawałnica łamiąca drzewa i zrywająca dachy? Czego zabrakło 19 czerwca?

- To była godzina 18.50. Wiedzieliśmy już, że strażacy będą zaangażowani w działania przynajmniej przez dwie doby. Trzeba było zabezpieczyć dla nich posiłki. Objechaliśmy wszystkie sklepy i zrobiliśmy zakupy. Pan Herzik z Raszczyc, który ma firmę cateringową, zgodził się, że będzie gotować całą noc. Teraz wiemy, że trzeba mieć przynajmniej kilka numerów telefonów do osób, które zgodzą się gotować choćby w środku nocy. Kolejna sprawa to plandeki. Zdobywaliśmy je po prostu zewsząd, a to była najważniejsza sprawa, bo deszcz cały czas padał i trzeba było ratować to, co jeszcze było do uratowania. Brakowało gwoździ. Brakowało łańcuchów do pił, które co chwilę tępiły się i trzeba było je ostrzyć. Dlatego chcemy zorganizować magazyn materiałów na sytuację kryzysową.

- Potem zaczęły się wielkie porządku.

- Tak, na drugi dzień mieszkańcy zaczęli prosić o kontenery, bo nie mieli gdzie wyrzucać odpadów. Okazało się, że firma, która nas obsługuje, ma dwa takie kontenery. To było dużo za mało, bo tych odpadów była masa – deski, papa, wata szklana, zniszczone wyposażenie domów. Byliśmy w kontakcie z senatorem Masłowskim, byliśmy w kontakcie z wojewodą Wójcikiem i udało się załatwić tych kontenerów naprawdę sporo w krótkim czasie. Za chwilę okazało się, że nikt nie chce odebrać tych odpadów, bo one są zmieszane – kolejny problem. Na szybko znaleźliśmy miejsce do opróżniania kontenerów, żeby mieszkańcy jak najszybciej mogli się tego pozbyć z domów. To wszystko było w domach, mokre. Mieliśmy taki przypadek, że dach z jednego domu wpadł do domu sąsiada... Zaskoczyło mnie, jak wiele rzeczy trzeba przypilnować naraz w takim zdarzeniu klęskowym.

- Nie byliście sami.

- Na szczęście nie. Byli strażacy, był komendant Zbigniew Dyk z Rybnika, współpraca z urzędem wojewódzkim i panem Muchą ze sztabu kryzysowego. Dzwonili, pomagali, koordynowaliśmy to wszystko.

Całą noc byliśmy na miejscu i w zasadzie na drugi dzień o siódmej rano sytuacja była w miarę opanowana. Udało się i to też było dla nas jakieś zaskoczenie. W tym przypadku udało się zrobić bardzo wiele w krótkim czasie, ale nie ze wszystkim tak jest.

Negatywnym zaskoczeniem dla mnie było to, jak długo trzeba czekać na — wydawałoby się — nawet drobne sprawy. Żeby postawić zwykłe lustro przy drodze, trzeba czekać trzy miesiące. Tyle trwa obieg dokumentów, uzgodnienia itd. Ja przyszłam do gminy z sektora prywatnego, który działa zupełnie inaczej, wszystko robi się na już.

- Cierpliwość nie jest cechą, którą chwali się na plakatach wyborczych, a bez niej ani rusz.

- Okazuje się, że trzeba mieć mnóstwo cierpliwości. Chcemy walczyć o remont drogi wojewódzkiej 923. Wstępny szacunek jest taki, że na remont trzeba będzie czekać 4 lata. Tyle to trwa. Pierwsze półtora roku to są same uzgodnienia.

- Myślałem, że pytając o to, co panią zaskoczyło, powie pani o bonie żłobkowym. Druga sesja w tej kadencji (a pierwsza merytoryczna) i już zgrzyt. Nie udało się.

- To było dla mnie zaskakujące, bo sprawa jest kompletnie niekontrowersyjna. Mieliśmy na to zabezpieczone pieniądze w budżecie. Chcieliśmy pomóc mieszkańcom, którzy mają dzieci w wieku żłobkowym, bo w gminie nie ma żłobka. W poprzedniej kadencji, jako radna, byłam przewodniczącą komisji oświaty. Rozmawialiśmy z rodzicami z Raszczyc, Żytnej, Zwonowic. Sami rodzice mówili nam, że ich gminny żłobek nie interesuje, bo oni pracują albo w Raciborzu, albo w Rybniku. Żaden rodzic nie będzie woził dziecka do żłobka w innej miejscowości na terenie gminy Lyski, potem stał w korku w drodze do pracy w Raciborzu, czy Rybniku, a w razie choroby jechał po dziecko z powrotem do żłobka u nas w gminie, a potem z tym dzieckiem znowu do lekarza w mieście i potem do domu. Rodzic chce mieć dziecko w żłobku blisko siebie, blisko miejsca pracy. Dlatego uważamy, że w tej sytuacji bon żłobkowy jest najlepszym rozwiązaniem – rodzice sami wybierają, gdzie chcą posłać dziecko do żłobka, a od nas, czyli gminy, otrzymują bon, który wspiera ich w tym wysiłku finansowym. Dlatego decyzja radnych w tej sprawie jest dla mnie kompletnie niezrozumiała. To jest takie "nie, bo nie".

- Nie ma pani większości w radzie. Takie sytuacje mogą i pewnie będą się powtarzać. Było to widać w poprzedniej kadencji w Raciborzu czy w Wodzisławiu Śląskim, gdzie prezydenci przez całą kadencję przeciągali linę z radnymi.

- Ja naprawdę nie mam kontrowersyjnego programu. Rzeczy, które chcemy zrobić, są dla mieszkańców.

- Bon żłobkowy też nie był kontrowersyjny.

- Tak, i zostało to bardzo źle odebrane przez rodziców małych dzieci. Mam nadzieję, że ośmioro radnych, którzy to wstrzymali, uświadomi sobie, że nie tędy droga. Myślę, że będzie dobrze.

- Trudnym tematem już na starcie kadencji jest kwestia przedszkola w Dzimierzu, w którym nie udało się uzbierać grupy przedszkolnej.

- Do przedszkola w Dzimierzu ze wszystkich roczników, a nie z jednego, zapisano czworo dzieci. Ta placówka jest filią Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Pstrążnej, gdzie z kolei zostało kilka miejsc wolnych. Jako radna walczyłam o to, żeby otworzyć przedszkole w Dzimierzu, ponieważ wtedy, w 2021 roku, w Przedszkolu w Pstrążnej było za mało miejsca. Bardzo nam zależało, żeby otworzyć oddział w Dzimierzu i to się udało. Wyremontowano budynek, zrobiono piękny plac zabaw, na który jest wyjście bezpośrednio z sali.

- Tylko że teraz sytuacja się zmieniła.

- I tak, i nie. W Dzimierzu jest dość dzieci w wieku przedszkolnym, żeby zapełnić ten oddział, ale rodzice wolą zapisywać dzieci od razu do przedszkola w Pstrążnej. W ten sposób dziecko po przedszkolu idzie razem ze swoją grupą do szkoły, nie ma problemów z adaptacją, nie jest "nowe".

- Bierzecie tę sprawę na przeczekanie. Na razie nie zamykacie, ale zawieszacie działalność przedszkola w Dzimierzu.

- Tak. Zawieszamy, żeby zobaczyć, co będzie w przyszłym roku. Niestety dane demograficzne pokazują, że nie było tam zbyt wielu urodzeń. Nie wygląda to dobrze, ale tak jest nie tylko tutaj. Rozmawiałem z panem wicewojewodą Michałem Kopańskim, który przedstawił dane dla całego województwa i sytuacja jest nie najlepsza.

- Ja zajrzałem do "Raportów o stanie gminy Lyski" i wynika z nich, że w Lyskach i tak nie jest źle, bo w ciągu dziesięciu lat mieszkańców praktycznie nie ubyło. Rozumiem, że to jest związane z napływem nowych mieszkańców.

- Nowi mieszkańcy to jedno, ale mamy też wiele miejscowości, takich jak moja Żytna, gdzie jest bardzo dużo małych dzieci, dużo dzieci się rodzi, co nas niezmiernie cieszy. Nowych mieszkańców też mamy, ale z nimi jest pewien problem. Osiedlają się w Raszczycach, czy Zwonowicach, ale zameldowani są nadal w Raciborzu, czy Rybniku.

Czytaj dalej na kolejnej stronie:

Ludzie:

Sylwia Gabryelska-Ritzka

Sylwia Gabryelska-Ritzka

Wójt Gminy Lyski